Goat Simulator - Recenzja
Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Ale ta skakała!
Choć premiera wypada 1 kwietnia, Symulator Kozy (ang. Goat Simulator) to nie fikcyjna gra i nie primaaprilisowy żart. Projekt powstał w studiu Coffee Stain, które do tej pory znane było głównie z mini-strategii typu „tower defense”.
Wszystko zaczęło się faktycznie od żartu - twórcy opublikowali materiał wideo z gry, której bohaterką była szalejąca, wirtualna koza. Pomysł spodobał się wszystkim i wkrótce trafił na platformę Steam Greenlight, gdzie otrzymał zielone światło na dystrybucję. Prace ruszyły już na poważnie i autorzy przebierali nóżkami, aby zdążyć na wyznaczoną przez groźnego wydawcę datę premiery.
O co tu chodzi? Nasza urocza koza - choć jest duże prawdopodobieństwo, że to kozioł - biega po małym, otwartym świecie, który jest połączeniem wsi i małego, rozbudowującego się miasteczka. Oczywiście, mnóstwo tu uproszczeń. Po ulicach na przykład jeżdżą w kółko te same dwa pojazdy, a napotykani ludzie - chociaż ruszają się - jednak nie zmieniają swojego położenia. Chyba że zostaną zaczepieni przez bohaterkę.
Co ciekawe, jest tu mnóstwo elementów do zniszczenia i wykonania na nich przeróżnych interakcji. Dostajemy do dyspozycji wiele materiałów wybuchowych, samochodów, ale także trampoliny, skocznie narciarskie, baseny i praktycznie wszystko inne, o czym tylko zdążymy pomyśleć.
Głównym zadaniem narwanej kozy jest totalna destrukcja okolicy. Za poczynania otrzymujemy punkty, a gdy zachowujemy ciągłość działań, zyskujemy atrakcyjne mnożniki. Im bardziej zróżnicowane są nasze pomysły, tym większa szansa na zdobycie dużej liczby punktów. A do czego właściwie służą zdobywane punkty? Tak naprawdę tylko do wypełniania niektórych zadań, cały czas aktualizowanych przez grę.
Poziom absurdu w Symulatorze Kozy zawstydza wiele skierowanych na żarty gier. Wpadanie pod samochody, lizanie i przyczepianie do koziego języka różnych przedmiotów, wdrapywanie się na wysokie dźwigi, latanie na fajerwerkach i składanie ludzi w ofierze to zaledwie wierzchołek góry lodowej możliwości, jakie proponuje gra.
Rozbudowanie tytułu naprawdę zadziwia, głównie jeśli pomyśli się, że powstał w zaledwie kilka tygodni i początkowo miał być tylko żartem. Nawet po wielu godzinach rozgrywki jesteśmy w stanie odkrywać nowe, totalnie pozbawione sensu zabawy i czynności.
Szybki proces powstawania produkcji ma też swoje drugie dno w postaci ogromnej liczby błędów i ogólnego niedopracowania. Twórcy nie zamierzają usuwać wszystkich usterek - te najbardziej zabawne zostaną w grze, ku uciesze kozich mistrzów.
Symulator Kozy to nieoczekiwany kandydat na grę roku i prawdziwa perła tej wiosny. Nie jest doskonały, jest dosyć drogi, nie olśniewa fabularnie i nie zachwyca oprawą graficzną. Ale czy to wszystko ma jakiekolwiek znaczenie, gdy bohaterem gry jest koza?