Skip to main content

God of War: Wstąpienie - Recenzja

Godne pożegnanie Kratosa na PS3.

Kratos powraca siejąc śmiertelną pożogę. W pogoni za utraconymi wspomnieniami, rozprawia się z hordami przeciwników. Brutalna i ze wszech miar piękna to gra. Zachwyca rozgrywką i znakomitą oprawą audiowizualną. Stań do walki o swój honor, śmiertelniku!

Spartiato, prawda o przeszłości przyniesie ci tylko ból i zwątpienie.

Niestrudzony spartański generał schwytany przez okrutne siostry - Furie - budzi się w ich więzieniu. Nie wie, co się wokół niego dzieje; nie pamięta swych okrutnych czynów. Łańcuchy pętają jego ręce. Gwałtownym napięciem mięśni zrywa je z siebie rozpoczynając długi i krwawy marsz ku odzyskaniu pamięci. Przeszłość okazała się tylko ułudą tkaną kłamstwami Furii.

To rzeczywistość czy złudzenie?

God of War: Wstąpienie chronologicznie przenosi nas na początek opowieści o losach Kratosa. W takcie gry znakomicie pokazano, że choć wcielamy się w postać wielkiego wojownika, jesteśmy tylko marionetką w rękach bogów. Marionetką, która złamała przysięgę daną Aresowi i w konsekwencji musi stoczyć walkę o przetrwanie z silniejszymi od siebie. Łatwo nie jest - co oczywiste - Spartanin jest wyraźnie słabszy niż w poprzedniej odsłonie cyklu. Poznajemy go zmaltretowanego torturami Furii. Dopiero na naszych oczach w trudzie i znoju długiej wędrówki usianej śmiercią, staje się bojownikiem, którego znaliśmy od lat.

„Rozgrywka w God of War to tradycyjnie ekstremalnie brutalna sieczka, co paradoksalnie stanowi o sile serii.”

We Wstąpieniu dużą rolę odgrywa fabuła. Poznajemy przyczyny decyzji, jakie Kratos podejmował w przeszłości, i co sprawiło, że przeciwstawił się bogom. Ważne, że znakomicie przedstawiono świat iluzji budowany przez sprzymierzone z Aresem Furie. Bohater nie jest czarno-białą postacią: ma wątpliwości, jest skołowany, czasem sprawia wrażenie zrezygnowanego i bezsilnego, by po chwili rozłożyć na łopatki tabuny przeciwników i pędzić przed siebie niczym taran. Mimo wszystko, nie jest już tylko bezmyślną maszynką do zabijania. Jasne, że nie jest to powalająca złożonością historia rodem z gier RPG, a zasmucony Kratos nie jest bohaterem, do którego przywykliśmy. Niemniej, jak na krwawą grę akcji, jest wystarczająco interesująco, by dać się bez wytchnienia pochłonąć opowieści.

Rozgrywka w God of War to tradycyjnie ekstremalnie brutalna sieczka, co paradoksalnie stanowi o sile serii. Przeciwników w ilościach hurtowych rozrywają Ostrza Chaosu. To one są głównym orężem w walce, a w miarę postępów w grze, otrzymujemy możliwość ich ulepszania. Dzięki temu rozszarpywanie wrogich ciał nacierających kreatur staje się jeszcze efektywniejsze. Przez znaczną część zabawy korzystałem z Pioruna Zeusa, który oprócz zadawania standardowych obrażeń, raził nieprzyjaciela przeszywającym prądem. Przyznaję, że rozbudowany o nowe elementy system walki jest znakomity. Chwytanie wroga łańcuchem pozwala go obezwładnić, unieruchomić i jednocześnie okładać ciosami. Zdobyczną tarczą osłaniamy się od ciosów i ogłuszamy rywali. A kiedy Kratos spada po zapadniętym akwedukcie z wbitym w posadzkę ostrzem, ujęcie zmienia się, ukazując akcję z kamery umiejscowionej tuż nad plecami bohatera. Pędząc w dół omijamy przeszkody w iście wyścigowym tempie. Fantastyczne!

Duży czy nie - Ostrza Chaosu rozszarpią go na strzępy

Kratos ma cały arsenał specjalnych ciosów, które w efektowny sposób ciskają nadciągającymi nieprzyjaciółmi. Nie raz się skrzywiłem widząc jak spartiata rozcina łeb Olbrzymowi, a na wierzch wypływał mózg pokonanego. Niestety, nieco rozczarowują starcia z bossami. Nie są przesadnie wymagający, a ich pokonanie nie nastręcza wielu trudności. Niemniej, znakomita finałowa potyczka przywodzi na myśl epicki pojedynek z Kronosem w „trójce”, a wszechobecne quick time events potęgują klimat żywcem wyjęty z filmów kalibru 300.

Wojowniku! Wróć by służyć Aresowi. Czekać cię będzie wygodne życie w ułudzie. Czyż nie tego pragniesz?

Od czasu do czasu jesteśmy odrywani od ciachania napotkanych, mitologicznych istot. Zagadek w nowym GoW-ie nie ma wiele, ale potrafią nieźle zaleźć za skórę. Trzeba mocno pogłówkować, by odkryć co, gdzie i po co przesunąć, w jakiej kolejności wcisnąć wystającą ze ściany dźwignię i w którym kierunku pobiec. Gwarantuję, że poświęcicie wiele czasu na ich rozwiązanie, a to potrafi mocno zirytować.

Pośród nowego oręża, warty wspomnienia jest Amulet Uroborosa i Kamień Przysięgi Orkosa. Oba otrzymamy w dalszych etapach gry. Pierwszy wykorzystywany jest do dekonstrukcji oraz rekonstrukcji budowli. Wielokrotnie wykorzystamy go do rozwiązywania łamigłówek. Gdy w pogoni za Furiami natkniemy się na zawalony most, wystarczy użyć Amuletu, by przywrócić przejście do jej pierwotnego stanu. Z kolei Kamień otrzymany od syna Aresa i jednej z Furii, pozwala Kratosowi krótkotrwale się sklonować. Zarówno Amulet, jak i Kamień możemy wykorzystać w potyczkach. Znakomicie je urozmaicają, w związku z czym wielokrotnie po nie sięgałem, by siać zamęt we wrogich zastępach.

Artystycznie nowy God of War zachwyca. To wciąż nieco plastikowa oprawa graficzna, ale doprowadzona na najwyższy poziom możliwości obecnej generacji konsol. Ogromne, wieloplatformowe poziomy, świetnie wykreowani przeciwnicy i spektakularne combosy - na długo zapadają w pamięci. Wszystko to podane w mitologicznej otoczce wzbudza mój zachwyt. Kilkukrotnie dało się odczuć, że PS3 już ledwo zipie, a płynność gry wyraźnie malała. Na szczęście nie podczas walk, więc nie wpłynie to niekorzystnie na przynoszącą frajdę rąbankę.

Nowe elementy w grze, jak choćby poślizg, sprawdzają się znakomicie

Dużym plusem jest znakomita polonizacja. Rzadko kiedy mogę pochwalić rodzimą wersję gry, ale w tym przypadku nie można o niej złego słowa powiedzieć. Zarówno pomniejsze postaci, jak i Linda jako Kratos wypadli świetnie. Michał Żebrowski nie wypowiada się zbyt często, lecz czuć ducha profesjonalisty w każdym calu.

Tryb gry wieloosobowej jest nowością w serii. Obawiałem się, że tak jak w większości gier akcji nastawionych na tryb fabularny, granie sieciowe będzie dodane „na siłę". Nic z tego. Ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że multiplayer potraktowano po macoszemu. Kierujemy postacią - będziemy ją później rozwijać - uwolnioną z więzienia przez Kratosa. Spośród panteonu greckich bóstw wybieramy to, któremu złożymy przysięgę wierności. Następnie przechodzimy podstawowy i zaawansowany trening w starciu, i jesteśmy gotowi, by stawić czoła graczom z całego świata.

Opcji rozgrywki sieciowej naliczyłem sześć. Od „Drużynowej przychylności bogów", gdzie musimy zdobywać ołtarze przeciwników grając „czterech na czterech”, przez ośmioosobowy „Mecz bohaterów", w którym walczymy z każdym na śmierć i życie, aż wreszcie po typowe zdobywanie flag oraz „Próbę bogów". W tym ostatnim jesteśmy samotnie rzucani na arenę, gdzie ścigając się z czasem, pokonujemy zastępy kreatur. Z cała pewnością gra wieloosobowa we Wstąpieniu jest bardzo ciekawym dodatkiem. Miłośników gry przez Internet wciągnie nie mniej niż gra w pojedynkę, a tych z nas, którzy mimo wszystko bardziej cenią tryb fabularny, zachęcam, by dać trybowi multiplayer szansę choć przez chwilę. Warto.

God of War: Wstąpienie jest idealnym dopełnieniem serii. Tryb wieloosobowy oraz kilka zmian w rozgrywce nie są znacznym powiewem nowości. Ale czy w tym przypadku oczekiwaliśmy przebudowania gry? Nie. To ten sam mocarny Kratos rzucający wyzwanie bogom. God of War wciąż ma w sobie ogromny potencjał, a nowe rozwiązania idealnie wpisują się w utarte od lat schematy rozgrywki. Nowa część GoW-a nie jest równie spektakularna, co część trzecia, ale ma to swoje uzasadnienie fabularne. Co tu dużo mówić, przez wiele godzin nie mogłem oderwać się od konsoli, przechodząc tryb dla jednego gracza dwukrotnie, co jest najlepszą rekomendacją.

8 / 10

Zobacz także