Gone Home - Recenzja
Krótka, choć interesująca gra przygodowa o tajemnicy pewnego domu.
Czerwiec, 1995. Po spędzeniu roku w Europie, Katie wraca do rodziny, która w międzyczasie przeprowadziła się do nowego domu. Nikt nie wita jej w progu. Rodzice wyjechali nie wiadomo gdzie, a siostra zniknęła, pozostawiając po sobie tylko krótką, pożegnalną notatkę. Krążąc po korytarzach pustej, obcej rezydencji, przez sąsiadów nazywanej Domem Psychopaty, dziewczyna próbuje ustalić, co działo się pod jej nieobecność.
Gone Home to gra przygodowa. Z rozrzuconych po domu listów i pamiątek składamy opowieść o rodzinie Katie. Narratorką historii jest Samie - młodsza siostra naszej bohaterki. W miarę znajdowania ważnych dla niej przedmiotów odblokowujemy wpisy z pamiętnika, czytane właśnie przez młodszą z dziewczyn. Z listów i notatek pozostałych domowników możemy złożyć też trzy dodatkowe wątki, związane z obojgiem rodziców oraz wujkiem, poprzednim właścicielem rodzinnej rezydencji.
Opowiadane historie nie są zbyt oryginalne, jednak sposób, w jaki budujemy pełny obraz sytuacji sprawia, że odkrywanie ich daje dużą satysfakcję. Dobrym przykładem jest tutaj testament wujka, który na pierwszy rzut oka wygląda zupełnie normalnie. Jeśli jednak połączymy go z listem, jaki ojciec Katie otrzymał od niego ledwie kilka dni wcześniej, sprawa zyskuje całkiem nowe oblicze. Jedynie wątek Samie przedstawiony został w sposób nie pozostawiający zbyt wiele wątpliwości, jednak nawet jej historia pełna jest drobnych niuansów.
„Opowiadane historie nie są zbyt oryginalne, jednak sposób, w jaki budujemy pełny obraz sytuacji sprawia, że odkrywanie ich daje dużą satysfakcję.”
Gone Home nie należy do gier długich. Podążając śladem młodszej z sióstr jesteśmy w stanie dotrzeć do końca historii w niecałe dwie godziny, odkrywając wszystkie pozostawione przez dziewczynę dzienniki. Nawet jeśli zdecydujemy się uważnie przeszukiwać każde pomieszczenie, czas gry nie wzrośnie znacząco. Mimo to, liczba informacji, jakie jesteśmy w stanie znaleźć, czyni przygodę Katie interesującą.
Swoistym utrudnieniem może być forma, w jakiej przedstawiono wiele informacji. Pisane odręcznie listy nie zawsze są czytelne, a zgadywanie, co oznaczają niektóre szlaczki nie jest najprzyjemniejsze. Pewne wątpliwości wzbudza także rozmieszczenie listów, szczególnie tych datowanych na rok wstecz. Notatki, które normalny domownik dawno wyrzuciłby do śmieci, leżą często na wierzchu, zupełnie jakby zostały świeżo doręczone. Podobnie sprawa ma się z kasetami magnetofonowymi - w każdym pomieszczeniu z należącą do Samie składanką znajdziemy też magnetofon.
Niezbyt pasującym do całości elementem jest atmosfera horroru, jaką momentami próbują budować twórcy. W kilku miejscach domu napotykamy skrzypiące deski podłogowe, przygasające światła i ślady sugerujące, że jest on nawiedzony. Tego typu rzeczy pojawiają się stosunkowo rzadko, a gdy przestaniemy się już obawiać skrytych za rogiem koszmarów, pozorny klimat grozy zanika bezpowrotnie.
Sterowanie jest bardzo proste - poza klawiszami kierunkowymi, większość czynności w grze wykonujemy za pomocą myszy. Każdy znaleziony przedmiot jesteśmy w stanie podnieść i obejrzeć z każdej strony. Przyglądając się modelom trudno pozbyć się wrażenia, że nie wszystkie osoby odpowiedzialne za ich projektowanie dysponowały dostatecznie zaawansowanymi umiejętnościami albo miały zbyt mało czasu.
Gone Home to tytuł zbudowany na drobnych elementach, których odkrywanie stanowi największą przyjemność. Historia jest momentami aż zbyt przewidywalna. Jednak doskonale zagrana rola Samie, która rozemocjonowanym głosem opowiada o swoich przeżyciach, wywołuje to uśmiech, to znów uczucie smutku, jakbyśmy naprawdę słuchali zwyczajnej nastolatki z Oregonu.