Skip to main content

Gra dla fanów „Piły”. Testowałem demo The Devil in Me

Kolejna część The Dark Pictures Anthology.

The Devil in Me łączy w sobie co najmniej dwie rzeczy, które zdecydowanie wywołują u mnie niepokój: mówiące upiornym mechanicznym głosem animatroniki i perspektywę przebywania w ogromnym i opuszczonym budynku bez światła. Dzięki demie dla prasy, w które miałem okazję zagrać, wiem, że to kolejny interaktywny horror, na który czekam. Żałuję tylko, że we fragmencie, który oddano do dyspozycji, wydarzyło się tak mało.

The Devil in Me to czwarta część The Dark Pictures Anthology, a więc kolekcji gier grozy od Supermassive Games - studia odpowiedzialnego także za wydane stosunkowo niedawno The Quarry i nieco starsze Until Dawn.

Fabuła opowiada o filmowej grupie dokumentalnej, która zamierza nakręcić reportaż o replice ogromnego domu H. H. Holmesa, zwanego „pierwszym amerykańskim seryjnym mordercą”. Budynek jest dziełem niejakiego Granthema Du'Meta, który ma obsesję na punkcie wspomnianego zbrodniarza. Kto by się spodziewał, że kiedy ekipa dociera na miejsce, w miarę upływu czasu zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy, które kończą się walką o życie. Na marginesie, Holmes to prawdziwa postać, nie wymysł twórców.

Dźwiękowczyni ma astmę i musi co pewien czas korzystać z inhalatora. To może się skończyć bardzo źle

O ile w poprzednich grach Supermassive wszystkie okropności miały podłoże paranormalne lub np. były efektem halucynacji, The Devil in Me stawia najwyraźniej na nieco większy realizm i muszę przyznać, że dzięki swojej prostocie i pewnej kameralności, setting i pomysł na fabułę niezmiernie mi się podoba. Zdanie „to mogłoby się wydarzyć naprawdę” zdecydowanie najbardziej pasuje właśnie do tego tytułu brytyjskiego studia.

Po wejściu do repliki „morderczego zamku” staje się jasne, że z Du'Metem jest coś nie tak. Nie zjawia się na umówioną kolację, ma dziwne upodobanie do manekinów i gadających animatroników, a budynek ma podejrzane problemy z zasilaniem, co sprawia, że korytarze stają się skąpane w mroku.

Twórcy w całkiem sprytny sposób wykorzystują specjalizacje poszczególnych członków ekipy filmowej. Operator ma na wyposażeniu lampę błyskową, która na chwilę rozświetla otoczenie i choć w demie nie miałem żadnego związanego z tym „straszaka”, już nie mogę się doczekać, co przygotowali deweloperzy. Z kolei dźwiękowczyni, gdy zgasło światło, nałożyła słuchawki i poruszała się po korytarzach „na słuch”, kierując się upiornymi głosami zza ścian. Po raz pierwszy od dawna w grze Supermassive Games autentycznie się bałem.

Muszę jednak przyznać, że poza wspomnianym fragmentem, demo było dość rozczarowujące, bo historia toczyła się bardzo powoli i rozkręciła się dopiero na koniec. Do gry w The Devil in Me chyba bardziej zachęca mnie oficjalny zwiastun niż wczesna wersja dla prasy. Nie pomaga fakt, że postacie z ekipy trudno mi było polubić, co kontrastuje chociażby z naprawdę porządnie napisanymi protagonistami The Quarry. Nawet najbarwniejszy ze wszystkich reżyser jest bardziej irytujący niż interesujący, bo zachowuje się wobec kolegów jak niezły buc (a nawet bardzo duży buc, jeśli wybierzemy odpowiednie opcje dialogowe).

Z dema dowiedziałem się jednak dwóch ciekawych rzeczy. Pierwszej domyślałem się już ze zwiastuna, a teraz jestem tego pewien: twórcy czerpią inspirację z filmowej serii „Piła”, co mnie niezmiernie cieszy. Tutaj również maniak zamknął grupę ludzi w budynku i poddaje ich różnego rodzaju testom, mającym bezpośredni wpływ nie tylko na ich życie, ale i życie osób postronnych. W demie reżyser stanął na przełączniku podpiętym do pułapki nad uwięzionym w klatce ogrodnikiem. Podniesienie nogi oznaczało, że w klatkę piersiową dozorcy wbije się ogromna kosa, a zadanie było na tyle trudne, że do bohatera zbliżała się zamaskowana postać z nożem. Zostać na miejscu i ryzykować śmierć jednej z głównych postaci czy uciec, zwalniając płytę i zabijając niewinną osobę? Z takich dylematów znane jest nie tylko Supermassive Games, ale właśnie i „Piła”.

Czyje życie jest warte więcej?

Druga rzecz to zagadki środowiskowe, których w The Devil in Me będzie najwyraźniej całkiem sporo. Aby otworzyć pewne drzwi, musiałem dostać się do zamkniętego pomieszczenia z kluczem, co wymagało sprytnego przesuwania szafy, by posłużyła jako platforma do skakania. Operator mógł też wykorzystać statyw, by sięgnąć przedmiotów poza zasięgiem ramion.

Wszystkie dotychczasowe horrory Supermassive Games były co najmniej dobre, więc choć do dema prasowego wybrano dość spokojny fragment, przewiduję, że gra spodoba się mi oraz innym miłośnikom grozy. Du'Met odsłoni ukrytego w nim diabła już 18 listopada, kiedy The Devil in Me zadebiutuje na PC oraz dwóch generacjach PlayStation i Xbox.

Zobacz także