Skip to main content

Grałem w EA Sports FC 24 i powiem wam, czy jest na co czekać

Wrażenia po zamkniętej becie.

Niedawno miałem okazję nie tylko poznać wszystkie nowości zmierzające do EA Sports FC 24, ale też zagrać w zamkniętą betę. Wiem już, czy ewolucja rozgrywki i strony wizualnej jest tak znacząca jak zmiana nazwy.

Będę z wami szczery: pisanie wrażeń z corocznych zamkniętych testów Fify - a teraz FC - to dość dziwne doświadczenie. Media i streamerzy dostają wersję gry, która wyraźnie się zmienia nie tylko do czasu premiery, ale też po premierze. Tempo piłkarzy, skuteczność pewnych zagrań - to tylko niektóre rzeczy, które najpewniej ulegną znaczącym modyfikacjom w najbliższych miesiącach. Stan na teraz wygląda jednak następująco: jest inaczej, ale bawiłem się dobrze.

Od razu nadmienię też, że opcja nagrywania zabawy była zablokowana, więc nie mamy dla was materiału wideo. Możecie jednak obejrzeć gameplay od EA, który niedawno pojawił się w sieci (link powyżej).

Znowu jest wolno, ale nie chodzi o FUT

Z przyjemnością informuję, że Electronic Arts ponownie postawiło na niskie tempo i niewielką zwrotność piłkarzy, co przywodzi raczej na myśl serię PES niż „stare” odsłony Fify. W porównaniu do aktualnej (nie premierowej - to ważne) wersji FIFA 23, piłkarze ruszają się znacznie wolniej i dłużej się rozpędzają. Wymusza to bardziej przemyślane zagrania i uniemożliwia „kręcenie się” z piłką na niewielkim obszarze, szukając dziury w obronie i zmuszając przeciwnika do popełnienia błędu.


UWAGA: nie mam na myśli trybu FUT, w którym karty każdego gracza pod koniec cyklu są zawsze znacznie lepsze, co oznacza szybszych i zwrotniejszych zawodników. W kontekście tempa porównuję wyłącznie klasyczny tryb szybkiego meczu w obu grach.


Tempo piłkarzy jest niskie, ale mam wrażenie, że w tym roku znacznie bardziej uzależniono je od wzrostu i postury. Im „mniejszy” zawodnik, tym jest odczuwalnie szybszy i zwrotniejszy, co mocno przekłada się na kontrolę piłki. To zrozumiałe, ale EA chyba nieco przesadziło, bo grając kobietami miałem wrażenie, że uruchomiłem zupełnie inną grę. Zazwyczaj drobniejsze i niższe od męskich odpowiedników zawodniczki niemal płyną na boisku, rozpędzają się z prędkością światła, a i dryblują z większą gracją. Jeśli taki - lub choćby podobny - stan rzeczy się utrzyma, to przewiduję, że każdy będzie chciał mieć głównie kobiety w ataku w trybie FUT. W Fifie (FC) tempo i zwrotność to niemal najcenniejsze atrybuty - co z tego, że piłkarz dobrze się rozpycha, jeśli nie jest w stanie dogonić przeciwnika czy trzymać piłki blisko nogi?

Wygląda jednak na to, że tempo ponownie jest kluczem do zwycięstwa. W FC 24 bardzo opłaca się odważnie grać do przodu i mocno rozpędzać, by przegonić rywala. Lepiej jest obiec obronę, balansując piłką tuż obok linii bocznej boiska, niż wciąż zmieniać tempo i szukać podań do tyłu, które ze względu na niską zwrotność nie będą zbyt zgrabne. Sztuczki techniczne pomagają zgubić przeciwnika, ale tylko te dobrze wykonane. Trik w nieodpowiednim momencie to prosta droga do utraty piłki.

Z pewnością widać zmiany w osłanianiu piłki za pomocą L2/LT, co bardzo mnie cieszy, bo jeszcze kilka lat temu, zanim znacząco osłabiono ten ruch, korzystałem z niego w każdym meczu. Tzw. shielding jest bardzo skuteczny i odpowiednio manewrując analogiem można bronić dostępu do piłki nawet przed kilkoma rywalami wokół. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by zepchnąć przeciwnika w stronę własnej bramki i tym samym utorować sobie drogę do gola.

O golach z dośrodkowania w pole karne wciąż można w większości przypadków pomarzyć, a piłka dociera do adresata tylko wtedy, kiedy ma wokół siebie sporo niekrytej przestrzeni. Strzały „z fałsza”, czyli zewnętrzną częścią stopy (L2 + strzał w kierunku zależnym od dominującej nogi) ponownie wydają się być bardzo mocne, ale z pewnością nie tak, jak przed osłabieniem ich w Fifie 23. Zaskoczyła mnie natomiast skuteczność fake shota (kółko + X na PlayStation) w starciu ze sztuczną inteligencją. W FC 24 jest to naprawdę doskonały sposób na zmylenie obrony i otwarcie sobie drogi do bramki np. poprzez zejście ze skrzydła w kierunku pola karnego.

Rywale kierowani przez SI w ogóle bardzo często „nabierają się” na fałszywe strzały i zmiany tempa biegu, wystawiając nogę do zablokowania strzału, którego… nie ma, co pozwala ich ominąć. Gra wydaje się więc symulować zachowanie nie tylko piłkarzy z prawdziwych boisk, ale też żywych graczy. To zaskakująca zmiana, która bardzo mi się spodobała.

Rewolucji brak, ale jest inaczej

Graficznie zbyt wiele się nie zmieniło i raczej trudno dostrzec zmiany bez porównania dwóch gier obok siebie. Potwierdzają to zresztą wymagania wersji PC, które nie uległy zmianom od ubiegłego roku.

Natomiast tym, co dość szybko rzuca się w oczy w FC 24, są różne wizualne style biegów zawodników na światowym poziomie. To jedna ze zmian, którą EA chwaliło się na zamkniętej prezentacji dla mediów i przyznam, że faktycznie jest to widoczne. Przykładowo wirtualny Erling Haaland sprintuje tak jak jego rzeczywisty pierwowzór, mocno wyrzucając ramiona na boki, a Phil Foden pochyla się do przodu, z ramionami bliżej ciała. W przypadku niektórych piłkarzy może wyglądać to nieco komicznie, ale zapewne wystarczą drobne poprawki - EA jest na dobrej drodze do realizmu.

Mówiąc o realizmie, warto wspomnieć o nowościach, które w pewnym sensie czynią FC 24 nieco mniej realistycznym, stawiając na rozwiązania, których nie widzimy w transmisjach rzeczywistych meczów piłki nożnej. Czasami po odgwizdaniu faulu kamera przedstawia sytuację z… oczu arbitra, więc mamy okazję zobaczyć z bliska, jak upomina zawodnika lub „nagradza” go kartką. To dość dziwny pomysł i przyznam, że średnio mi się podoba - szczególnie że scenek jest zapewne tylko kilka, więc będą się powtarzać.

FC 24 częściej wyświetla też pewne dane w formie AR, czyli „nakładane” na boisko w czasie rzeczywistym. Gdy piłka wyleci poza murawę, czasami mamy więc okazję zobaczyć 5 ostatnich strzałów na bramkę (miejsca ich wykonania i trajektorię), wyświetloną na boisku przewidywaną szansę zwycięstwa danych zespołów czy znaczniki pod najbardziej zmęczonymi piłkarzami.

W kontekście gameplayu całkiem dużą nowością jest opcjonalna możliwość wykonywania pewnych „asystowanych” podań, teoretycznie bez adresata. O co w tym chodzi? Przytrzymujemy R1/RB, a potem przycisk dowolnego podania (zwykłego, prostopadłego lub lobu), a specjalny wskaźnik pokazuje nam dokładnie, w którym miejscu wyląduje piłka, przy czym miejsce docelowe nie jest uzależnione od adresata. Słowem: możemy posłać futbolówkę nawet na wolne pole, gdzie nikogo nie ma. Otwiera to drogę do zagrań, które do tej pory nie były możliwe, np. śmiałego ominięcia linii obrony podaniem na spory dobieg.

R1/RB kryje w FC 24 jeszcze jedną magiczną funkcję, czyli „wolny” sprint z piłką przy nodze. Chciałbyś dryblować, ale poruszając się szybciej niż zwykłym truchtem, jednocześnie nie tracąc kontroli jak przy pełnoprawnym sprincie? Właśnie po to wprowadzono tę opcję. Brzmi ciekawie, choć na razie nie zdarzyła mi się sytuacja, w której sprawdzałoby się to lepiej niż przełączanie się między truchtem a sprintem.

Już po kilku meczach zauważyłem też, że dzięki nowym animacjom zawodnicy realistyczniej wykonują krótkie strzały na bramkę oraz uderzenia z niewygodnych kątów. Widząc takie zagrania autentycznie wykonywałem przed telewizorem minę wyrażającą podziw - to wygląda naprawdę dobrze.

To jeszcze nie recenzja, więc na finalną opinię przyjdzie czas, ale EA Sports FC 24 jawi mi się jako bezpieczne, standardowe podejście EA do kolejnych odsłon piłkarskiego cyklu. Zmian jest cała masa, ale są tak drobne, że osoby niezaznajomione z Fifą prawie w ogóle ich nie dostrzegą. FIFA od dawna jest jednak serią dla fanów - laicy omijają kolejne odsłony lub kupują je później, w promocji. I nie ma w tym nic złego.

Zobacz także