Grałem w Phantom Liberty i jestem zachwycony
Duży dodatek do Cyberpunk 2077.
Widmo Wolności to dodatek w starym, dobrym stylu - z fabułą osadzoną w nowej części miasta, misjami pobocznymi, aktywnościami i przebudowanym drzewkiem umiejętności. Podczas pokazu prasowego w Warszawie spędziłem z grą godzinę. To oczywiście zbyt mało, by wydać jakąkolwiek wiążącą ocenę, ale wystarczająco dużo, by wiedzieć jedno: Cyberpunk 2077 zaczął być może nie najlepiej, kończy jednak jako gra kompletna i deweloperzy mogą być zadowoleni z przebytej drogi.
Dodatek rozpoczyna się z przytupem i jest naszpikowany widowiskową akcją. V znajduje się we wcześniej niedostępnym dystrykcie Dogtown i jest świadkiem zestrzelenia samolotu Space Force One z Rosalind Myers, prezydentką Nowych Stanów Zjednoczonych Ameryki na pokładzie. Kontaktuje się z nami Songbird, neturnnerka, która jest na pokładzie i prosi V o pomoc.
Ruszamy do wraku samolotu. Songbird znika, a my zostajemy wraz z prezydentką i unikamy zabicia przez wrogów. Podczas pokazu wprowadzenie zostało pocięte, a więc widziałem zaledwie fragmenty - i dobrze, bo najciekawsze dopiero przed nami. Fabuła zapowiada się świetnie, lecz przede wszystkim tym razem wszystko jest opowiedziane w przejrzysty sposób, a przez to znacznie łatwiejszy w odbiorze. Mamy odpowiednio zarysowaną intrygę, jest suspens i są bardzo dobrze napisane postacie drugoplanowe.
Prezydentka Myers nie jest panią pod krawatem, z kawką w ręku i dokumentami pod pachą. To kobieta, która potrafi zadbać o siebie i - co może zaskakiwać - posłużyć się bronią, gdy zachodzi taka potrzeba. Mamy więc do czynienia z niejednoznaczną postacią i zapewne przez całą fabułę będziemy mierzyli się z wątpliwościami, co do jej intencji. CD Projekt tym razem chce opowiedzieć zupełnie inną historię niż w podstawowej wersji gry. Tam mieliśmy skomplikowane tło i wielowątkowy scenariusz. Tutaj akcenty są postawione na inne elementy.
- Zaczęliśmy od tego, co pasowałoby najbardziej do cyberpunka jako gatunku - opowiada w rozmowie z mną Paweł Sasko, quest director w CD Projekt Red (pełna treść wywiadu w materiale poniżej). - Doszliśmy do kilku odpowiedzi i jedną z nich była historia szpiegowska lub thriller szpiegowski. Gdy zaczęliśmy to badać, okazało się, że niewiele gier opowiadało takiego rodzaju historię. To raz, a dwa - jedną z rzeczy, które wydaje mi się robimy dobrze, jeśli chodzi o narrację, to postacie. Potrafimy te postacie pisać i budować. A historia szpiegowska to historia o osobach, które kłamią. Zaczęliśmy więc budować historię wokół postaci i intrygi, która rozgrywa się pomiędzy nimi.
Od początku dodatku czuć zresztą w Widmie Wolności pewność i swobodę w kreowaniu wydarzeń na ekranie. Widać to w rytmie misji, prowadzeniu akcji i oczywiście dialogach, które są jeszcze lepsze niż w podstawowej opowieści. Mając już zbudowany świat, bohaterów i technologię, twórcy mogli skupić się na tym, co najważniejsze.
- Praca nad dodatkiem jest łatwiejsza - kontynuuje Paweł Sasko. - Jest większy fun, ale można również zrealizować znacznie więcej. Widać to w Widmie Wolności. Czuliśmy się już bardziej komfortowo. Wiedzieliśmy dokładnie, co chcemy zrobić i w jaki sposób. I tu widać trochę transformację nas jako artystów od bazowego Cyberpunka do Widma Wolności. To intryga rozgrywająca się między ludźmi i różnymi osobowościami, a nie historia o bardzo złożonej fabule.
Gdy w trakcie pokazu wreszcie dotarłem do otwartej przestrzeni i możliwości swobodnego zwiedzania, nabrałem przekonania, że Widmo Wolności przypomina dodatek Krew i Wino do Wiedźmina 3. Dogtown to zupełnie nowy obszar w grze - miasto w mieście. Dystrykt ma w sobie coś z postapokalipsy Fallouta i jest poza jurysdykcją Night City. Panuje tu niejaki Kurt Hunsen, którego miałem okazję poznać w jednym z zadań pobocznych. To watażka, który rządzi dzielnicą jak własnym księstwem, a na ulicach jednostki militarne terroryzują mieszkańców. Niewiele udało mi się zobaczyć w tak krótkim i intensywnym pokazie, ale już sam fakt, że mamy całkiem nowy obszar do dyspozycji, z własnym ekosystemem, tłem fabularnym i nowymi miejscami do zwiedzenia budzi pozytywne uczucia.
Podobno w trakcie prac nad Widmem Wolności dotknięto i poprawiono prawie każdy element gry. Bez wątpienia można to powiedzieć o drzewku umiejętności, które zostało przeprojektowane i uproszczone. Jest też nowe drzewko atutów - Relic. Dopiero przy okazji premiery będzie więcej czasu, by dobrze, a nie pobieżnie zapoznać się z tymi zmianami. Punkty będziemy musieli wydać zapewne od nowa.
W którym miejscu zaczyna się dodatek? To nie jest historia po zakończeniu podstawowej wersji gry, jak niektórzy przypuszczali. Akcja dzieje się „pomiędzy”. V rozmawia z Johnny’m, więc fani rockmana mogą być spokojni - ich miłe pogawędki wciąż będą się toczyły. Według Pawła Sasko, nie ma zresztą czegoś takiego, jak „kanoniczne zakończenie” gry.
- Kanoniczne zakończenie Cyberpunka 2077 to takie, które jest twoim zakończeniem - wyjaśnia Paweł. - Fabuła jest jednym z ważniejszych elementów, więc nie mogę zdradzać zbyt wiele, ale ten aspekt również wzięliśmy pod uwagę, czyli w jaki sposób historia z Widma Wolności pasuje do historii z gry bazowej.
Pozostaje jeszcze kwestia techniczna. Testowana przeze mnie wersja na PlayStation 5 była przygotowana solidnie. Grałem w trybie wydajności i tytuł zachowywał się stabilnie, choć w kilku miejscach miał niewielkie zadyszki. Na ekranie dzieje się jednak znacznie więcej. Dobrze obrazowało to przejście przez „targowisko”, które po prostu tętniło życiem, dymem, światłem, gwarną rozmową i ruchem tak bardzo, że można było niemal poczuć zapach oferowanego tam jedzenia. Dwa razy pojawiły się tradycyjne dla silnika RedEngine błędy, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić - nie były to jednak rzeczy dyskwalifikujące zabawę, a wciąż jest czas na ostatnie szlify.
Po krótkiej prezentacji dodatku Phantom Liberty do Cyberpunka 2077 muszę przyznać, że jestem zachwycony tym, co zobaczyłem. Wiem, to tylko godzina, ale pierwsze wrażenie jest bardzo ważne i nie ulega wątpliwości, że CD Projekt znów jest w doskonałej formie. To będzie uczta dla wszystkich fanów gry, a jednocześnie ważna klamra spinająca trudny i pracowity dla studia czas: od zasłużenie krytykowanej premiery do dziś - momentu, gdy tytuł został przebudowany i doszlifowany tak bardzo, jak to tylko możliwe. Widmo Wolności w ciekawy sposób postawi więc kropkę nad i, lecz musimy poczekać do premiery, by przekonać się, jak wyraźna to będzie kropka.
Premiera Phantom Liberty zaplanowana jest na 26 września.