Skip to main content

Grałem w The Crew Motorfest. To jest naprawdę świetne

Dawno nie czułem niedosytu po zagraniu w demo.

OPINIA| W zeszłym tygodniu miałem okazję zagrać w rozbudowane demo The Crew Motorfest. Nadchodząca ściganka Ubisoftu zrobiła na mnie ogromne wrażenie nie tylko zaskakująco wymagającym modelem jazdy, ale też ciekawymi misjami fabularnymi.

W najnowszej odsłonie „ekipy” trafiamy na tytułowy festiwal motoryzacyjny, organizowany na hawajskiej wyspie O’ahu. Zamiast pojedynczej kampanii fabularnej, tytuł oferuje szereg „playlist”, czyli w zasadzie mini-kampanii, składających się z maksymalnie dziesięciu wyścigów wraz z krótkimi przerywnikami filmowymi i dialogami.

W grze powracają motocykle, łodzie i samoloty z The Crew 2. Możemy się błyskawicznie przełączać między trzema pojazdami oznaczonymi jako „ulubione”

Jest to całkiem sprytne rozwiązanie, pozwalające graczowi dotknąć różnych obszarów świata motoryzacji. Playlisty zwykle obracają się wokół jakiegoś tematu przewodniego i w wersji demonstracyjnej mogłem zagrać między innymi w „Dziedzictwo Porsche 911”, w którym kolejno rozgrywałem wyścigi różnymi generacjami legendarnego wozu, a „Japońska kultura motoryzacyjna” pozwoliła spróbować sił w różnych rodzajach wyścigów charakterystycznych dla Kraju Kwitnącej Wiśni.

Co ciekawe, podczas wyścigów z playlist naszym zadaniem nie zawsze jest po prostu wygranie. Takie zawody oczywiście też się zdarzają, ale również dostajemy po prostu opcję relaksującej przejażdżki, gdzie miejsce na mecie nie jest istotne. Są też bardziej kreatywnie przemyślane zawody, a mnie szczególnie urzekła pierwsza misja kampanii „Vintage Garage”, skupiająca się na rozwoju motoryzacji przez lata.

Wyścigi są zróżnicowane i oferują ciekawe wyzwania

Już w pierwszej misji siadamy za kierownicę klasycznego Chevroleta Bel Air z lat 50. W tamtych czasach oczywiście nie było nawigacji GPS, więc zamiast tego gra wyświetla nam serię zdjęć, za pomocą których musimy samemu znaleźć drogę do celu, spoglądając na widoczne na nich charakterystyczne obiekty. Całości dopełnia „retro” filtr umieszczony na ekranie oraz muzyka z epoki - z chęcią zobaczę więcej tego typu playlist.

Zabawa nie kończy się jednak na playlistach. W grze mamy oczywiście dostęp do szeregu zawodów dla wielu graczy, takich jak Grand Race oraz Destruction Royale, czyli swego rodzaju deathmatch, ale po ukończeniu określonej liczby playlist zyskujemy także dostęp do Głównej Sceny festiwalu. Tam czeka na nas jeszcze więcej wyzwań, skupiających się wokół danej tematyki - w ogrywanym demie były to na przykład słynne auta wyprodukowane we Francji.

Tuning wizualny podobny jest do systemu z serii Need For Speed, ale nieco mniej rozbudowany. Możemy za to spersonalizować nawet wnętrze auta, a w niektórych modelach także wymienić radio

Wziąłem udział w dwóch takich zawodach - najpierw uczestniczyłem w wymagającym nocnym rajdzie w Citroenie C3 przystosowanym do zawodów klasy WRC, a potem wsiadłem za kierownicę należącego do klasy GT3 Renault RS 01 i wraz z podobnymi pojazdami ścigałem się po drogach wyspy. Tutaj należy zaznaczyć, że auta do wyzwań Głównej Sceny - w przeciwieństwie do większości playlist - musimy zakupić samodzielnie.

Bardzo pozytywnym zaskoczeniem w The Crew Motorfest był dla mnie także model jazdy. Spodziewałem się bardzo uproszczonej kontroli nad autem z prostym systemem break-to-drift umożliwiającym łatwe wprowadzanie auta w efektowne poślizgi, ale zamiast tego otrzymałem prawdziwe wyzwanie.

Każdą playlistę poprzedza intro, składające się z prawdziwych nagrań. Miły dodatek i dobrze wprowadzający w klimat

Każde z aut, jakimi kierowałem w grze, prowadziło się wyraźnie odmiennie. Jadąc krętą górską drogą w Maździe RX-7 z napędem na tylne koła zbyt mocne wciśnięcie gazu podczas pokonywania zakrętu lub zbyt długie przytrzymanie hamulca wystarczyło, aby auto wypadło z zakrętu. Podobne wyzwanie stanowiły potężne terenówki, które w przeciwieństwie do wielu innych gier ślizgały się na błocie bezdroży i opanowanie ich było prawdziwym wyzwaniem.

Twórcy jednak zadawali sobie sprawę, że bardziej wymagający model jazdy może sprawiać trudności graczom przyzwyczajonym do typowo zręcznościowych gier, dlatego znajdziemy tu system powtórek: w dowolnym momencie możemy „przewinąć” wyścig o od kilku do kilkunastu sekund i przy ponownym podejściu naprawić nasz błąd. W Motorfest nie ma żadnych kar za korzystanie z tego wspomagania, a nasz wirtualny asystent Cara niejednokrotnie zachęca do swobodnego korzystania z opcji.

W grze nie zabrakło też charakterystycznego dla serii The Crew rozbudowanego tuningu posiadanych aut. Modyfikacje wizualne przypominają rozwiązania z najnowszych odsłon serii Need For Speed i mamy do dyspozycji wymianę zderzaków, felg, progów, nadkoli, lusterek, spoilerów i nie tylko. Niezbyt przekonuje mnie jednak tuning mechaniczny. Zamiast kupowania części, te odblokowujemy indywidualnie dla każdego auta, wygrywając kolejne zawody. Myślę, że wolałbym jednak zwykły sklep z częściami.

The Crew Motorfest to już jest mój osobisty kandydat do miana gry roku. Demo zrobiło na mnie duże wrażenie i przyznam, że czuję spory niedosyt. Gdyby nie ograniczony czas sesji testowej mógłbym spędzić na wyspie O’ahu jeszcze kilka dobrych godzin. Z pewnością będę wyczekiwał premiery najnowszej ściganki od Ubisoftu.

Zobacz także