Graliśmy w Anthem - fantastyka spotyka technologię
BioWare powraca.
Anthem w znacznej mierze stawia na rozgrywkę kooperacyjną, a nowa gra BioWare to przede wszystkim dobrze zaprojektowana strzelanka. W trakcie kilkugodzinnego pokazu w Londynie zapoznaliśmy się z kilkoma wybranymi misjami. Tytuł wyróżnia też przepiękna oprawa wizualna i ciekawe połączenie fantastyki z technologią.
Od pierwszych minut rozgrywki nietrudno zauważyć, że w Anthem pierwsze skrzypce grają kombinezony bojowe, czyli javeliny. Dzięki nim uzyskujemy nie tylko ogromną siłę rażenia, ale także zwiększone możliwości ruchowe.
Latanie niczym Iron Man - tak często widoczne w udostępnianych przez twórców fragmentach rozgrywki - tylko pozornie wydaje się proste. Do szybowania trzeba się przyzwyczaić, bo kombinezon skręca z lekkim opóźnieniem. Tego typu sterowność powoduje, że pierwsze sekundy spędzone w powietrzu mogą skończyć się zderzeniem z przeszkodą. W miarę upływu czasu nabieramy jednak wprawy, a javelin staje się w naszych rękach doskonałym środkiem transportu.
Anthem to jednak głównie strzelanka. Nie symulator latania ani nawet połączenie RPG i MMO (choć po trosze przejawia elementy tych gatunków). Mówiąc ściślej, Anthem to strzelanka kooperacyjna. W związku z tym celów do pokonania - nawet w obrębie tylko jednej misji - jest bardzo dużo. Graczy atakują dziesiątki pomniejszych wrogów, a także nieco większych, wyposażonych w tarczę. Niezależnie od tego, czy akurat mamy podłożyć bomby pod bramę, czy aktywować przekaźniki, masowo eliminujemy przeciwników.
Pierwsza z dostępnych na pokazie misji była sekwencją wstępną - bohater, w którego się wcieliliśmy, wyruszył z drużyną, by zbadać i zapobiec bliżej nieokreślonej anomalii. W trakcie zadania nauczyliśmy się obsługi javelina, spotkaliśmy pierwszych wrogów, a całość zakończyło spotkanie z tytanem - wielkim i potężnym przeciwnikiem.
W trakcie kolejnej misji podpisaliśmy kontrakt z tajemniczą kobietą, a naszym celem było odnalezienie eksperta od artefaktów Stwórców. Zwiedziliśmy zarówno kilka miejsc na powierzchni, jak też wnętrze ruin, w których zasiedlili się tzw. Scars.
Z zaprezentowanych fragmentów wynika, że fabuła w Anthem oscyluje wokół zapobieganiu rożnego rodzaju katastrofom wywołanym przez tytułowy Hymn - niemal niemożliwą do ujarzmienia moc, pozostawioną przez stwórców świata i odpowiedzialną za jego ciągłe przekształcenia. Wolni strzelcy - właściciele javelinów - muszą też eliminować zagrożenie, jakie stanowi rasa Dominium, która również chce przyporządkować sobie twórczą moc.
Fabuła w każdym zadaniu jest zarysowana chociażby przez rozmowy między wolnymi strzelcami, a także pomiędzy bohaterami a mieszkańcami Fortu Tarsis, czyli schronu ludzkości i „centrum dowodzenia”, które koordynuje nasze akcje i wskazuje kolejne cele. Historia stanowi jednak wyłącznie tło, i to akcja wysuwa się na pierwszy plan.
Strzelanie w nowej produkcji BioWare należy do przyjemnych doświadczeń. Czuć moc każdej z broni: czy wybierzemy karabin szturmowy, strzelbę, karabin snajperski czy granatnik. To samo tyczy się specjalnych zdolności, w tym umiejętności ostatecznych - potężnych ataków, które ładują się najdłużej. Warto jednak wspomnieć, że na wyższych poziomach trudności, wrogowie nie padają już jednak tak łatwo, absorbując setki pocisków.
Dzięki zbroi możemy poderwać się z ziemi w każdym momencie - także podczas walki. Oznacza to rozciągnięcie potyczek również w pionie, czym Anthem wyróżnia się na tle innych strzelanek kooperacyjnych. Poruszanie się pieszo oczywiście wchodzi w grę, ale dlaczego mamy się ograniczać, jeśli szybki przelot do wroga kilkadziesiąt metrów dalej lub ostrzelanie grupy oponentów z góry daje tyle frajdy?
Javeliny potrafią też unosić się na wybranej wysokości. Po wciśnięciu odpowiedniego przycisku, „zawieszamy” się w miejscu i poruszamy tylko poziomo, mogąc przy tym swobodnie celować. Szybko odkryłem, że przelot za plecy wroga i wykończenie go kilkoma strzałami w czuły punkt to mój popisowy numer.
Podczas walki kluczem jest współpraca. Deweloperzy szczególnie podkreślali podczas pokazu, że Anthem to gra kooperacyjna, zachęcając przedstawicieli mediów do łączenia się w zespoły. Dopiero grając w drużynie dostrzegamy potencjał produkcji BioWare. W zależności od wybranego kombinezonu, uzyskujemy różne role - jedna osoba jest typowym tankiem, druga zapewnia wsparcie, a pozostałe odpowiadają za zadawanie największych obrażeń. Samotne akcje mogą się zakończyć szybką „śmiercią”, czyli zniszczeniem kombinezonu. W takim przypadku pozostali członkowie drużyny mogą nas jednak naprawić.
Nie sposób nie wspomnieć o oprawie, która robi świetne wrażenie. Świat Anthem to piękna kraina rodem z powieści fantasy, a podczas walki - prawdziwa symfonia efektów cząsteczkowych, wybuchów, świateł i kolorów.
Nowa marka BioWare to też zaskakujące połączenie klasycznej fantastyki z technologią. Mamy bowiem zaawansowane, bojowe kombinezony, ale z drugiej strony również - wymyślne stworzenia w powietrzu i na lądzie, krainę wypełnioną zielenią i licznymi wodospadami oraz stwórców, którzy porzucili ten świat, nie ukończywszy kreacji - elementy typowe dla klasycznej opowieści o elfach i krasnoludach. Sami twórcy określają gatunek Anthem jako science fantasy.
BioWare wie, jak zaprojektować przyjemną strzelankę kooperacyjną. Nie powinno to dziwić, bo sam system strzelania był znakomity już w Mass Effect Andromeda. Dziś trudno wyrokować, w jaki sposób twórcy zamierzają rozwijać Anthem, i jaka zawartość szykowana jest w pełnej wersji gry. W końcu nowy tytuł utalentowanego studia to produkt, który ma być ciągle rozwijany.
Anthem zadebiutuje 22 lutego na PC, PS4 i Xbox One. Wcześniej, bo w dniach 1-3 lutego udostępnione zostanie otwarte demo - każdy będzie mógł przetestować grę samodzielnie.