Graliśmy w Assassin's Creed Odyssey
Znajoma rozgrywka z lepszym systemem walki.
Assassin's Creed Odyssey przywodzi na myśl ubiegłoroczną, egipską odsłonę serii - choćby z uwagi na zbliżoną otoczkę wizualną. Siłą rzeczy, Grecja oferuje sporo podobnych krajobrazów. Identyczny jest też system poruszania się. Jedno z pewnością nowa część robi jednak lepiej. Chodzi o walkę, która mocniej angażuje.
Na targach Gamescom rozegraliśmy misję, podczas której musieliśmy odnaleźć zaginioną dziewczynę. Wcześniej należało też zdobyć klucz, który doprowadziłby nas do celu. Po drodze stoczyliśmy sporo pojedynków, by spędzić jak najwięcej czasu z wyciągniętymi mieczami, a niekoniecznie chowając się w krzakach.
Najważniejszą nowością są umiejętności - cztery do użycia w zwarciu oraz cztery dystansowe. W sumie jest ich jeszcze więcej i możemy je dowolnie wymieniać, wedle uznania, a kolejne odblokowujemy w miarę rozwoju postaci, wybierając konkretne zdolności z drzewka talentów.
Specjalne umiejętności są wręcz niezbędne, by radzić sobie w boju. Pozwalają ogłuszyć wrogów, odepchnąć ich, przewrócić, przełamać obronę czy zadać gwarantowane obrażenia krytyczne. Dystansowe skille zastępują też różne rodzaje łuków z Origins - możemy więc strzelać kilkoma pociskami lub wypuszczać kolejne strzały bardzo szybko.
Drugą istotną zmianą jest brak tarcz. Podczas gry zapytałem jednego z deweloperów, czy aby na pewno czegoś nie przeoczyłem, ale okazuje się, że twórcy postanowili zupełnie wyeliminować obronę w formie ciągłego chowania się za kawałkiem metalu. Zamiast tego, musimy polegać na unikach oraz parowaniu ciosów wroga - szczególnie te drugie są efektywne i pomagają wyprowadzać kontry.
Już w Origins walka była niezła, ale w Odyssey można odnieść wrażenie, że postać porusza się jakby nieco płynniej i lepiej reaguje. Faktycznie czujemy się jak spartański czy ateński wojownik. Często też mamy do czynienia z trudnymi potyczkami - choćby przez niebezpiecznych najemników, którzy mogą na nas polować, by spowodujemy zbyt duży chaos w okolicy i zwrócimy na siebie uwagę przeciwnej frakcji.
Oczywiście skradanie się wciąż pozostaje skuteczne, jeśli mamy okazję podejść do wrogów, zanim nas zauważą. Zawsze znajdzie się jakaś wysoka trawa czy budynek, za którym można się schować i na spokojnie obserwować wrogów oczami naszego orła - ptak dokładnie tak, jak w Origins, może skanować całą okolicę. Nie przygotowano jednak, przynajmniej w demie z targów Gamescom, nowych narzędzi, które pomagałyby w cichym podejściu.
Zarządzanie ekwipunkiem jest bardzo podobne do tego, co już znamy. Tym razem wymieniamy jednak więcej części pancerza, a nie tylko jeden, ogólny strój. To ucieszy zapewne fanów kolekcjonowania różnych zestawów zbroi. Poza tym, domyślnie możemy trzymać przy sobie dwa rodzaje broni do walki w zwarciu, a więc jesteśmy gotowi na każdą sytuację.
W demie stoczyliśmy jedną walkę z prawdziwym bossem. Była to mitologiczna Meduza, której spojrzenie zamienia ofiary w kamień. Dwie przeplatające się fazy potyczki zmuszały do unikania laserowych wiązek z oczu potwora, odskakiwania z obszaru magicznych ataków, chowania się za kolumnami, celnego strzelania z łuku i pozbywania się kamiennych pomocników stwora. Nie udało nam się wygrać - zabrakło czasu na kolejne podejście po niefortunnej śmierci.
Zobacz: Assassin's Creed Odyssey - Poradnik, Solucja
Przez moment mogliśmy też pokierować okrętem. Sterowanie statkiem nie doczekało się większych zmian, choć podczas bitew możemy teraz taranować wrogie jednostki i dokonywać abordażu z załogą podczas starcia. Spojrzeliśmy też na imponujących rozmiarów mapę świata, na której teraz dominuje morze, zastępujące pustynne pustkowia.
Assassin's Creed Odyssey zapowiada się na pierwszą odsłonę serii, w której w ogóle nie będę nawet się starał pozostać niezauważonym. Walka sprawia sporo frajdy, nie tylko podczas starć z bossami. Zresztą, skradanie można ze spokojem uznać za opcjonalne. W końcu bohaterowie nowej części nie są nawet asasynami, a zaprawionymi w boju wojownikami.