Skip to main content

Graliśmy w Cyberpunk 2077 - CD Projekt Red znów czaruje

Night City, już tęsknimy.

Nigdy bym nie przypuszczał, że mój pierwszy kontakt z Cyberpunk 2077 rozpocznie się od przemytu iguany - a jednak. Pierwsza robota na pustynnych obrzeżach Night City była właśnie ryzykowaniem karku dla cennego ładunku, którym okazał się imponujący gad. Przybiłem piątkę z Jackiem, wspólnikiem i nowym kumplem, po czym trafiliśmy razem do imponującej, cyberpunkowej metropolii - do której już mi tęskno. CD Projekt Red znów czaruje.

Pustynna przygoda to jeden z trzech dostępnych prologów. Wybrałem pochodzenie Nomada dla mojego V - a więc, upraszczając, człowieka pustkowi, wywodzącego się z konkretnego plemienia. Gdybym zdecydował się jednak na Punka lub Korpo, pierwsze kilkadziesiąt minut z grą wyglądałoby zupełnie inaczej. Zabawę zaczyna się wtedy w różnych dzielnicach. Nasz kompan też pojawia się w zupełnie innych okolicznościach. Nie jest to duży fragment gry, ale różnorodne wstępy do wyboru zawsze robią dobre wrażenie.

Zobacz także: Cyberpunk 2077 - Poradnik, Solucja - kompletny przewodnik po grze, wskazówki do rozgrywki, opis przejścia i wiele więcej

Kiedy tylko bohater odszedł od lustra w garażu, od razu można było zauważyć niezwykłą dbałość o detale lokacji. Sam warsztat wyróżniał się tyloma szczegółami, ile niektóre spore obszary w innych grach. Auto nawaliło i V musiał skorzystać z pomocy lokalnego mechanika w małym miasteczku, przywodzącym na myśl niezbyt gościnne okolice Trevora z GTA 5.

Night City nocą robi wrażenie

Okazało się, że sam dokończyłem naprawę samochodu - zapewne dlatego, że w kreatorze zainwestowałem trochę punktów w zdolności techniczne. System rozwoju postaci naprawdę robi wrażenie i daje obietnicę sporej różnorodności specjalizacji V. Postawiłem przede wszystkim na inteligencję związaną z hakowaniem, a także statystykę Cool, która pomaga odnaleźć się w „nieciekawych” sytuacjach, a przy okazji zapewnia drobny bonus do zdobywanego doświadczenia.

W Cyberpunk 2077 grałem cztery godziny. Choć był to sam początek gry, a więc nie można było sprawdzić zaawansowanych perków czy wszczepów i najbardziej rozbudowanych misji, nie sposób zaprzeczyć, że nowe dzieło CD Projekt Red robi ogromne wrażenie - nawet mimo widocznego braku ostatecznych szlifów (znikające samochody czy dziwacznie zachowujący się przechodnie, to częsty widok), co pozwala zrozumieć niedawne kolejne już przesunięcie daty premiery.

Gdy tylko opuściłem wspomniany warsztat, celowo jechałem powoli, by przekonać się, że zapuszczone domy i przyczepy nie są po prostu powklejanym wielokrotnie, tym samym modelem. Zatrzymałem się w pewnym momencie, w zupełnie nieoznaczonym miejscu, gdzie nie było nic do roboty - i popatrzyłem, jak grupka ludzi gra w szczegółowo odwzorowane karty. Powtórzę się, ale trudno: dbałość o detale na piątkę z plusem.

Za dnia miasto zyskuje nieco inny charakter, ale wciąż wygląda świetnie

Chwilę później wspinałem się na wieżę, by nawiązać kontakt z dawnym znajomym. Zerwałem więzi ze swoim nomadzkim klanem, co podobno przyniesie pewne konsekwencje w dalszej części gry. W oddali widziałem majaczące Night City. Miasto budzi ciekawość z daleka, a kiedy już przemierzamy jego ulice, nie sposób bez przerwy się nie rozglądać. Architektura jest fantastyczna i różnorodna, a otoczenie zmienia się w zależności od tego, w jakiej dzielnicy jesteśmy. Można poczuć się jak w slumsach albo też jak w nowoczesnej metropolii.

W czasie swobodnej eksploracji możemy udać się do różnych punktów zainteresowania, jak w Wiedźminie 3. Nie miałem wiele czasu na zwiedzanie (to uroki eventów), ale już pierwszy znak zapytania zaoferował intrygującą, drobną historię złodzieja leków. Kiedy starał się mnie przepędzić, podczas rozmowy postanowiłem go po prostu zastrzelić i zabrać towar - w Cyberpunk 2077 możemy użyć broni nawet wtedy, gdy na ekranie widzimy wybór opcji dialogowych.

Drugi punkt oznaczony pytajnikiem okazał się zleceniem zhakowania komputera, gdzie uradował mnie fakt, że przy odrobinie wyczucia i refleksu udało mi się wykonać tę mini-misję bez wykrycia i bez zabijania nawet jednego strażnika - szczerze powiedziawszy, poczułem się trochę jakbym grał w wysokobudżetowego, imponującego graficznie, duchowego następcę Deus Ex.

Zobacz na YouTube

Pierwsze misje fabularne są dość liniowe, bo pełnią w pewnym sensie rolę przedłużenia samouczka, ale trzecia oferowała już sporo swobody w zakresie poruszania się po terytorium wroga. Było to zadanie, które z pewnością widzieliście już nieraz w oficjalnych materiałach - z próbą odzyskania drona bojowego od gangu Maelstrom. Nie miałem pieniędzy, by zakończyć sprawę bez rozlewu krwi - ale wiem, że gdybym wcześniej skontaktował się z pewną korporacją, a później ostrzegł przed nią gangsterów, w ogóle nie doszłoby do konfliktu.

Na szczęście strzelanie jest całkiem przyjemne. Czujemy wyraźną różnicę między poszczególną bronią, a chaotyczna eksterminacja wrogów sprawia radochę - choć wcale nie jest przesadnie łatwa. Jeśli nie uważamy, możemy szybko zginąć, bo poziom zdrowia spada całkiem szybko. Trzeba więc czuwać, chować się za osłonami i wykorzystywać inhalator ze środkiem leczącym.

Korzystałem z pistoletu, rewolweru, karabinu maszynowego i strzelby. Modele broni są dopracowane, co nie zaskakuje, biorąc pod uwagę ogólną szczegółowość całego świata. Uzbrojenie można oczywiście dodatkowo modyfikować, nadając mu specjalne cechy. Podobnie zresztą robimy z naszym bohaterem. Gdy zajrzałem na ekran wszczepów cybernetycznych, zobaczyłem około dwudziestu slotów na implanty - to naprawdę sporo.

Broń się przydaje - choćby wtedy, gdy chcemy powstrzymać trwający napad, by zgarnąć trochę kredytów od policji

Niektóre wszczepy oferują po prostu bonusy do statystyk, ale są też bardziej zaawansowane - na przykład aktywujące wybuch elektryczny, gdy zdrowie V osiągnie niebezpieczny poziom, zapewniające kamuflaż czy odporność na jakiś rodzaj obrażeń. Ulepszenia te mogą być aktywne bez przerwy i stale oferować korzyści, albo też działają niczym dodatkowe umiejętności - które włączamy odpowiednim przyciskiem. Jeśli dodamy do tego rozbudowany system perków (talentów), otrzymujemy naprawdę mnóstwo opcji konfiguracji postaci, zgodnie z własnymi potrzebami.

Każda z pięciu statystyk otwiera drogę do dwóch lub trzech zestawów perków. Możemy skupić się na rozwoju skradania, hakowania obiektów albo ludzi z wszczepami, ale możemy też uczynić z bohatera cybernetycznego Rambo. Po Wiedźminie, gdzie Geralt - mimo różnych zdolności - koniec końców pozostawał jednak walczącym w podobny sposób wojownikiem, to naprawdę fantastyczna odmiana. Tym większy żal, że nie mogłem zagrać V na znacznie wyższym poziomie.

Postać możemy też rozwijać w kierunku mistrzostwa w walce wręcz, ale ten aspekt wymaga jeszcze dopracowania. Używanie pięści wygląda trochę pokracznie i nie jest zbyt satysfakcjonujące. Nieco lepiej sprawa wygląda z bronią białą - na przykład różnymi mieczami.

Mamy też obszary podmiejskie, które spokojnie mogłyby znaleźć się w uniwersum Mad Maxa

Jeśli chcemy podchodzić do misji po cichu, warto oczywiście zrobić z V hakera. Możemy wtedy przejmować kontrolę nad kamerami czy działkami, otwierać drzwi, odwracać uwagę wrogów poprzez włączanie różnych urządzeń, albo nawet detonować granat, który wróg trzyma przy sobie. Specjalny tryb widzenia ułatwia dostrzeżenie obiektów „hakowalnych”, a w połączeniu z opcją oznaczania wrogów otrzymujemy czasem na ekranie coś w stylu zdjęcia rentgenowskiego całej lokacji. Wszystko jednak cały czas pozostaje czytelne.

Demo pozwalało też odwiedzić Evelyn - właścicielkę klubu ze striptizem i burdelu w jednym. Ma ona pomóc V w dotarciu do niesamowitego wszczepu, który pozwala podobno przenosić „duszę” człowieka do nowego ciała. To wokół tego czipa ma obracać się główny wątek gry, ale podczas pokazu nawet na dobre go nie rozpoczęliśmy - nie było mi dane nawet spotkać Keanu.

W każdym razie, spotkanie z Evelyn zaoferowało - poza spojrzeniem na fenomenalne modele postaci i mimikę podczas naturalnych dialogów - wgląd w mechanikę Braindance. W specjalnej rzeczywistości wirtualnej możemy „przeżywać” zapisane wydarzenia z przeszłości, obserwując je z oczu nagrywającego, lub swobodnie rozglądając się dookoła, przewijając zapis niczym film i analizując scenę. W ten sposób zdobywamy różne wskazówki, i mamy okazję w nieco innych warunkach - niż podczas dialogów i przerywników filmowych - zgłębiać wiedzę na temat świata, wydarzeń i postaci.

Nasi rozmówcy wyglądają wspaniale, a dialogi płyną naturalnie

Poza najważniejszymi elementami składowymi gry, najbardziej cieszy, jak dużą wagę przyłożono do tego, by urzeczywistnić uniwersum Cyberpunka. Mam tu na myśli ogromną liczbę przeróżnych reklam, rozmowy na ulicach, mnogość informacji do odkrycia czy nawet takie drobnostki, jak pieczołowicie zrealizowany talk-show, który oglądamy na ekranie w windzie - gra nie oczekuje, że w niej zostajemy, ale program cały czas trwa, oferując wgląd w temat tajemniczego „czipu nieśmiertelności”, bo właśnie o nim rozmawiali goście ekscentrycznego prowadzącego.

Wreszcie, gra wygląda wspaniale - testowaliśmy wersję PC z aktywnym RTX, uruchomioną prawdopodobnie na najmocniejszym komputerze, jaki można dziś złożyć (przedstawiciele studia nie chcieli zdradzić specyfikacji). Neonowe dzielnice nocą prezentują się oszałamiająco, choćby podczas jazdy autem, gdy czerwone światła odbijają się na mokrym asfalcie. Efekty towarzyszące walce także cieszą oko, podobnie jak pojazdy czy budynki, a trochę do życzenia pozostawiają jeszcze tylko niektóre modele przechodniów.

Cyberpunk 2077 nie jest jeszcze perfekcyjnie dopracowany i dobrze, że przesunięto premierę. Cztery godziny spędzone z grą odsłaniają jednak jej niesamowity potencjał. Świetne dialogi, intrygująco zapowiadająca się historia, ciekawe aktywności poboczne, swoboda rozgrywki i rozwoju bohatera - wszystko to bez dwóch zdań wynagrodzi długie oczekiwanie na tę jedną z najbardziej oczekiwanych gier ostatnich lat.


Zobacz także gameplay z Cyberpunk 2077 z komentarzem Mateusza. Więcej o premierze Cyberpunk 2077 w tym artykule. Poznaj także wszystkie edycje gry i ceny w polskich sklepach.

Zobacz także