Skip to main content

Graliśmy w Destiny 2: Twierdza Cieni - dodatek dla wiernych fanów

Rozszerzenie na miarę Porzuconych?

Bungie po rozstaniu z Activison ma wiele do udowodnienia. Amerykańska firma od kilku miesięcy posiada pełne prawa do marki Destiny, a tym samym realnie samodzielny wpływ na rozwój sequela. Odwiedziliśmy studio pod Seattle, by przekonać się na własne oczy, czego możemy spodziewać się po dodatku Twierdza Cieni.

O efekcie końcowym przekonamy się już wkrótce, gdyż po dwóch pierwszych - dość przeciętnych - dodatkach i fenomenalnym trzecim, przyszedł czas na czwarte rozszerzenie. Twierdza Cieni (ang. Shadowkeep), zabiera strażników na Księżyc.

Miejsce akcji najnowszego dodatku przypomina Splątany Brzeg - lokację dodaną w Porzuconych. Księżyc to szare i opustoszałe miejsce. Charakteryzuje się surowymi widokami, spośród których wyłania się tytułowa twierdza, do której dotrzemy już na początku nowej kampanii.

Księżyc to ponure i mroczne miejsce

Dawne zło, uśpione pod powierzchnią Księżyca, przebudziło się. Wraz z Eris Morn, postacią znaną z pierwszej części Destiny, próbujemy pokonać Koszmary. W tym celu penetrujemy tajemniczą piramidę, która mieści się pod Szkarłatną Twierdzą.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy kampania Twierdzy Cienia jest tak samo angażująca jak w Porzuconych. Mieliśmy bowiem okazję zagrać tylko w pierwszą misję. Początek rozgrywki nie jest tak emocjonujący, jak w przypadku trzeciego rozszerzenia, ale dzięki Eris i sekretowi kryjącemu się w piramidzie, gra ma potencjał do zaprezentowania ciekawej historii.

Oprócz nowych zadań twórcy wprowadzili do rozgrywki wiele zmian i dodatków. Ciekawym urozmaiceniem walki są ciosy kończące, unikatowe dla każdej klasy. Dzięki nim nie tylko zadajemy ostateczny cios, ale także zdobywamy nagrodę, na przykład w postaci leczenia lub amunicji.

Nie zabrakło nowych broni. Linowy karabin fuzyjny czy mały granatnik, którego możemy używać jako podstawowej broni, to jeden z przykładów. Dzierżyliśmy też przez dłuższy czas jeden z nowych karabinów maszynowych wykorzystujących fioletową amunicję - wrażenia z obsługiwanie takiej broni ciężkiej są niezmiennie przyjemne.

Zobacz na YouTube

Wraz z nowym dodatkiem zwiększymy maksymalny poziom naszego strażnika. Górny limit mocy wynosi 960, co ucieszy graczy, których celem jest stałe rozwijanie postaci i podnoszenie rangi.

Podczas gry odnieśliśmy wrażenie, że likwidowanie kolejnych zastępów wrogów nie jest tak łatwe, jak w przypadku podstawowej wersji gry i późniejszych dodatków. Przeciwnicy bowiem atakują dużymi grupami, nie dając nam chwili wytchnienia.

Szczególnie przekonaliśmy się o tym podczas szturmu. Rozegraliśmy ten tryb dwukrotnie na tej samej mapie, ale na dwóch stopniach trudności. Wysoki poziom wymagał od nas ścisłej współpracy i skoncentrowania na tych samych celach w danym momencie. Mini bossowie, w grze nazywani czempionami, zadają ogromne obrażenia i potrafią regenerować pasek życia, dlatego tak ważne jest, by wszyscy strażnicy atakowali ich jednocześnie.

Eris Morn to enignatyczna postać

Twórcy w dodatku Twierdza Cieni skupili się na zmianach w mechanice, które mają wpływ na walkę i endgame, co przełoży się na nowe doznania płynące z rozgrywki. Szczegóły poznacie niebawem. Modyfikacja i personalizacja pancerza, zmiany w PvP, a także system artefaktów to niektóre z nich.

Deweloperzy z Bungie, z którymi mieliśmy okazję porozmawiać, zapewniają, że przygotowują dodatek dla graczy, którzy są z grą od początku. Nowa zawartość jest więc przeznaczona dla doświadczonych wielbicieli serii. Do końca roku zaplanowano kilka wydarzeń, w tym zadania związane z wyposażeniem egzotycznym, nowy rajd czy dungeon - a to tylko niektóre z nich.

Najnowsze rozszerzenie do Destiny 2 - Twierdza Cieni - zadebiutuje 1 października na PlayStation 4, Xbox One, a także na PC - na platformie Steam.

Zobacz także