Skip to main content

Graliśmy w Dreadnought

Bitwy kosmicznych kolosów.

Trwają zamknięte testy sieciowego Dreadnought. Spędziliśmy z wczesną wersją kilkanaście godzin, by przekonać się, że miłośnicy kosmicznych i taktycznych bitew mają na co czekać.

Wystarczy parę chwil, a dostrzegamy, że model rozgrywki przypomina podstawy gier takich jak World of Tanks czy War Thunder. Najbliżej produkcji studia Yager jest chyba do World of Warships - choć wystarczająco się od niej odróżnia. Otoczka science-fiction ma tu duże znaczenie.

Bierzemy więc udział w pojedynkach dwóch drużyn. Każdy zespół to pięć statków kosmicznych, ale nie byle jakich. Nie są to zwykłe myśliwce, ale w większości przypadków ogromne i dosyć powolne behemoty, obok których jednoosobowe pojazdy wyglądają jak komary.

Starcia nie są szczególnie dynamiczne. Liczy się przede wszystkim odpowiednie ustawienie okrętu, wykorzystywanie przeszkód terenowych jako osłon, przewidywanie ruchów wroga i poprawne korzystanie ze wszystkich zdolności.

Gadżety i broń specjalna to elementy, które odróżniają Dreadnought od wspomnianych wcześniej gier przedstawiających bitwy maszyn z drugiej wojny światowej. Jednostki mogą być bardzo zróżnicowane, co znacząco wpływa na przyjemność z zabawy.

Zobacz na YouTube

W jednej rundzie możemy na przykład skupić się na sterowaniu powolnym i ciężko opancerzonym statkiem prowadzącym ostrzał na długim dystansie, by w kolejnej wybrać latający pojazd, którego główną rolą jest naprawianie sojuszniczych statków.

Są także lżejsze - choć cały czas potężne - maszyny. Mogą być wyposażone w dopalacz i narzędzie do aktywacji kamuflażu, by ułatwić w miarę szybkie okrążenie przeciwników i zaskoczenie ich z flanki lub od tyłu.

Specjalne ataki są przeróżne. Może to być salwa z dział bocznych, wystrzelenie naprowadzanych pocisków albo torpedy, czy nawet włączenie wiązek elektrycznych rażących pobliskich wrogów. Broń podstawowa to także kilka wariantów - od ciężkich karabinów i wyrzutni plazmowych po lasery.

Mamy też dostęp do różnych systemów obronnych. Każdy może aktywować tarczę energetyczną, ale poza tym statki wyposażone bywają w ochronne pole niszczące nadlatujące rakiety czy lasery, które przez pewien czas je „wyłapują”.

Lokacje są zróżnicowane - czasem potyczka toczy się nad powierzchnią planety, a czasem w przestrzeni kosmicznej. Zdarza się więc, że nasze ruchy są ograniczane, a wroga trudniej zaskoczyć. Dookoła zawsze jednak znajdziemy wystarczającą liczbę różnych obiektów, za którymi można się schować.

Wroga możemy zaatakować z każdej strony - uroki starć w kosmosie. Gra oferuje też mapy nad powierzchniami planet.

Oprawa robi wrażenie, a produkcja działa zadowalająco, pozwalając cieszyć się komfortową rozgrywką. Widoki są imponujące, a podczas pierwszych gier często przyłapujemy się na podziwianiu scenerii. Dźwięki okrętów i wszystkich broni świetnie oddają klimat bitew.

Finalna wersja gry będzie dostępna za darmo. Beta sugeruje, że zabawa bez płacenia będzie możliwa i komfortowa, choć oczywiście zbieranie waluty na droższe statki potrwa dłużej niż natychmiastowe wykupienie okrętów. Ulepszanie jednostek będzie też nieco bardziej monotonne, chyba że w trakcie testów proces zostanie jeszcze usprawniony i przyspieszony.

Dreadnought to porządna dawka kosmicznych starć, które nie wymagają od gracza niezwykłej zręczności i refleksu. To raczej propozycja dla miłośników bardziej taktycznych bitew, którzy chcą poczuć się jak dowódca potężnego okrętu. Model Free to Play pozwoli każdemu przekonać się, czy taki styl zabawy mu odpowiada.

Zobacz także