Graliśmy w Elden Ring - to mogło być Dark Souls 4
Mroczne dusze wychodzą na powierzchnię.
Japońskie studio From Software w pewnym sensie zatoczyło koło. Twórcy powracają bowiem do rozgrywki znanej z Dark Souls, mającej swoje korzenie jeszcze w Demon's Souls.
Akcję swojej najnowszej produkcji umieścili jednak w otwartym świecie, który będziemy przemierzać z dużą swobodą, co stanowi największy wyróżnik tego tytułu.
Elden Ring, bo o tej grze mowa, jest największym i najambitniejszym dziełem tego studia. Tak przynajmniej twierdzi reżyser gry - Hidetaka Miyazaki. Mieliśmy okazję spędzić z grą kilka godzin, by się o tym przekonać.
Powrót do korzeni i zalety otwartego świata
Już po pierwszym kontakcie z grą wiedzieliśmy dokładnie, co nas czeka. Nawet menu główne nie pozostawiało złudzeń. Znajomy interfejs, pierwsze kroki postaci, napis informujący o śmierci bohatera, a także charakterystyczne dla serii Souls elementy świata wprost oznajmiły nam, z czym mamy do czynienia.
Nazwy niektórych obiektów i mechanik uległy zmianie, ale ich działanie jest nam dobrze znane. Ogniska to teraz miejsca łaski (ang. Site of Grace), a zamiast dusz zbieramy runy wykorzystywane do rozwijania postaci, które możemy bezpowrotnie stracić, jeśli nie zbierzemy ich przed drugim zgonem. Klasyk gatunku.
Fani Darks Souls będą się zatem tutaj czuć jak w domu. Tym bardziej że twórcy nadal stawiają walkę i eksplorację świata na pierwszym planie - a zdecydowanie jest co zwiedzać. To z pewnością zasługa wykreowanego świata. Otwarta lokacja, którą mieliśmy okazję przemierzać, jest ogromna i pełna różnorakich zakamarków, takich jak jaskinie, katakumby, lochy czy podziemia.
Nieobowiązkowe miejsca do odwiedzenia skrywają wiele potencjalnych korzyści i potyczek. Na końcu jednej z jaskiń zmierzyliśmy się z bossem, a po wygraniu pojedynku otrzymaliśmy adekwatną do rangi starcia nagrodę. Twórcy zadbali więc o to, by gracz zajrzał w każdy kąt, tak jak w ich wcześniejszych produkcjach.
Z jednej strony taki aspekt eksploracyjny nie jest niczym odkrywczym w grach z otwartym światem, ale tutaj nabiera on dodatkowego znaczenia. Staniemy nierzadko przed dylematem, czy warto już teraz zejść do katakumb, przekroczyć mgłę i narazić się na utratę cennych run, czy może wrócić tam później, gdy bardziej rozwiniemy postać i zdobędziemy lepsze wyposażenie.
Jak wspomnieliśmy, Elden Ring czerpie garściami z serii Dark Souls. Nie inaczej jest z walką. Nasza postać jest ociężała i stosunkowo wolna w porównaniu z tropicielem z Bloodborne czy z jednorękim wilkiem z Sekiro, choć powraca kilka mechanik znanych z Shadows Die Twice.
Nasz bohater może skradać się, by zajść przeciwnika od tyłu i zadać mu śmiertelny cios. Co więcej, może skorzystać z jednej umiejętności, przypisanej do broni, na przykład po to, by zadać obrażenia dystansowe. Możemy także przełamać postawę oponenta, gdy zaryzykujemy i użyjemy ładowanego ataku. Również możliwość swobodnego skakania nadaje trochę inny charakter walce.
Jednakże starcia nadal są taktyczne - opierają się w dużej mierze na obronie i wyczekiwaniu dogodnego momentu na zadanie uderzenia, niezależnie od tego, czy walczymy wręcz lub za pomocą magii, której nie mogło oczywiście zabraknąć w Elden Ring.
Powraca, nieobecny w Sekiro, pasek wytrzymałości. Podczas potyczek poziom kondycji spada, gdy biegamy, uderzamy czy przyjmujemy na tarczę potężne ataki przeciwnika. Co ciekawe, pasek staminy nie wyczerpuje się, gdy zwiedzamy świat i nie walczymy. To dobry zabieg twórców, który ułatwia eksplorację.
Garść nowości
Twórcy zaimplementowali kilka nowości i ulepszeń, których próżno szukać w poprzednich grach studia, a które - ze względu na konstrukcję świata - świetnie sprawdzają się w nowym wydaniu. Możemy w każdej chwili przywołać wierzchowca i popędzić na nim do oddalonych zamków, wież czy ruin, by sprawdzić, jakie skarby lub niebezpieczeństwa tam na nas czekają.
Konia możemy wykorzystać również w walce. Co najważniejsze, nie jest to mechanika dodana na siłę. Możemy bowiem w ten sposób naprawdę skutecznie toczyć boje z przeciwnikami. Pewne ruchy są, co prawda, ograniczone, ale jeśli dobrze opanujemy jazdę, możemy bez problemu pokonać podczas galopowania niejednego wroga.
W trakcie przygody możemy korzystać z mapy i szybkiej podróży. Poruszanie się po tak dużej przestrzeni ułatwia kompas, a także punkty nawigacyjne, które ustawiamy sami. Nie ma jednak mowy o zmorze open worldów, czyli zatrzęsieniu różnych ikon i znaczników. Tego typu markerów tutaj nie uświadczymy. Twórcom wyraźnie zależało, abyśmy sami, kawałek po kawałeczku, odkrywali ten świat, bez zbędnych podpowiedzi i sugestii.
Zupełną nowością jest crafting i zbieranie materiałów. Przemierzając świat, zrywamy rośliny i pozyskujemy surowce z poległych bestii. Tworzymy z nich nowe przedmioty, najczęściej jednorazowego użytku, wzmacniające naszą postać lub uodparniające i niwelujące negatywne efekty.
Choć twórcy nie zdecydują się zapewne na zaimplementowanie łatwiejszego poziomu trudności, możemy liczyć na pewne udogodnienia, które odrobinę uproszczą rozgrywkę. Jednym z nich są duchy, które możemy przyzwać. Ze względu na pewne ograniczenia, nie w każdym obszarze możemy korzystać z ich pomocy. Co ciekawe jednak, możemy ich użyć również podczas starć z bossami.
Duchy mogą przybrać różne formy i charakter w zależności od rodzaju. Możemy przywołać kilku słabszych towarzyszy, którzy są wolni i walczą wręcz lub istotę, która osłabi moce wrogów. Z czasem zdobywamy nowych widmowych sojuszników, którzy pomagają na różne sposoby. Od nas zależy, jakiego ducha chcemy w danym momencie wykorzystać.
Trudno wypowiedzieć się na temat klimatu, tak istotnego przecież dla gier From Software. Zobaczyliśmy zbyt mało lokacji, by ocenić ten aspekt, ale to, co rzuca się w oczy od razu, to jaśniejsza paleta barw, a także nierzadko słoneczna i nieprzygnębiająca pogoda, która towarzyszy przemierzaniu otwartych przestrzeni.
To pozwala sądzić, że gra nie będzie nasiąknięta przerażającym mrokiem na każdym kroku, tym bardziej, że w Elden Ring występuje cykl dnia i nocy. Jeśli zechcemy, możemy przenieść się do łaski (ogniska) i zmienić porę dnia.
Wypada jeszcze dodać, że jakość oprawy nie zachwyca. Gra została zaprojektowana z myślą o poprzedniej generacji konsol i widać to w wielu aspektach. Projekt niektórych przeciwników jest oryginalny i nietuzinkowy, ale brakuje odpowiedniej głębi i ostrości, do której przyzwyczaiły nas produkcje next-genowe. Otwarty świat pod względem designu prezentuje się imponująco, ale szkoda, że nie został wzbogacony o wysokiej jakości detale i animacje. Najbardziej cierpią na tym efekty pogodowe, które wyglądają sztucznie. Korony drzew podczas wichury dziwnie skaczą, zamiast naturalnie się kołysać.
W pogoni za Świętym Graalem gatunku
Elden Ring nie jest tak odkrywcze jak Sekiro. To ukłon w stronę graczy, którzy najbardziej cenią cykl o Mrocznych duszach, także pod względem poziomu trudności. W żadnej mierze nie jest to zarzut, a raczej informacja dla tych, którzy liczyli na kolejne przełamywanie konwenansów gatunku.
Niezależnie od tego, Elden Ring z pewnością będzie wspaniałym doświadczeniem dla fanów soulslike'ów, a tym bardziej dla odbiorców, którzy spędzili wiele czasu z Dark Souls. Kilka urozmaicających rozgrywkę nowości, a przede wszystkim wszystkie walory otwartego świata, sprawiają, że znowu chcemy spędzić w świecie wykreowanym przez From Software dziesiątki godzin.
Możemy przypuszczać, że najnowsza gra tego studia będzie interesującym tytułem, ale czy wybitnym i przełomowym na miarę pierwszego Dark Souls czy Bloodblorne? Przekonamy się w lutym 2022 roku.