Skip to main content

Graliśmy w Forza Horizon 5 - jest dobrze, ale czy perfekcyjnie?

Ale Meksyk!

Forza Horizon 5 od początku budzi ogromne emocje. Nic w tym dziwnego. Chodzi bowiem o jedną z najlepszych serii gier wyścigowych, której poprzednia odsłona uznana została niemal powszechnie za bliską doskonałości. Czy coś może pójść nie tak?

Spędziliśmy z wersją przedpremierową kilka długich godzin - wyłącznie na Xbox Series X, podłączonym do telewizora 4K. Wyłania się z tej zabawy obraz gry fenomenalnej technicznie: z przepięknymi, cudownymi krajobrazami, ciągnącymi się po daleki horyzont, jakby sfilmowanymi w prawdziwym Meksyku, oraz z dopieszczonymi w każdym detalu autami, gdzie jakość szczegółów, wierność, ale i ogólnie strona wizualna wręcz oszołomi miłośników motoryzacji.

Zachwycają efekty pogodowe. Pierwszy wjazd w burzę piaskową to zapowiedź mocnych emocji w przyszłości, gdy będziemy mogli już rywalizować z innymi graczami, czego nie mogliśmy uświadczyć w udostępnionym preview: był to fragment początku kampanii, bez aktywnych trybów multiplayer.

Zapierające widoki wyróżniają najnowszą Forzę

Wystarczy spojrzeć, przejeżdżając przez rzeki, w pobliżu oceanu czy jeziora, jak odwzorowana została tutaj woda, ale kwintesencją jest padający deszcz i mokry asfalt - widok przepiękny i ultra-realistyczny.

Pomimo że udostępniono fragment kampanii, trochę tradycyjnych aktywności i kilka wyścigów, mogliśmy zwiedzić całą meksykańską mapę. Twórcy chwalą się, że zawiera jedenaście tzw. biomów, czyli obszarów o istotnych różnicach pod kątem roślinności czy topografii. Zrobiliśmy kilka objazdów i trzeba przyznać, że jest co oglądać, a ostatecznie nie można się obawiać braku różnorodności, wręcz przeciwnie!

Zobacz na YouTube

Zaczynamy od zjazdu wokół aktywnego wulkanu i górzystych terenów. Oczywiście, jeśli widzimy jakąś górę na horyzoncie i jest w zasięgu mapy, możemy na nią wjechać. Potem przenosimy się do dżungli, która jest naprawdę bardzo rozległa i poprzecinana wieloma ścieżkami i wąskimi, szutrowymi drogami - będzie tam co robić.

Z dżungli wyjeżdżamy tunelami, by znaleźć się na długim moście i „zimniejszym” wschodnim wybrzeżu, skąd docieramy do północnej części mapy, gdzie odnajdziemy największe miasteczko w grze. Nie jest to metropolia z wieżowcami. Ale miasteczko położone jest na górzystym terenie, więc uliczne wyścigi mogą być tu całkiem emocjonujące.

Wjazd w burzę piaskową, ale poznaliśmy dopiero wycinek efektów pogodowych i zmian pory roku

Mamy też rozleglejsze równiny, z polami uprawnymi, a także prerie i ciągnące się po zenit kaktusy. A na południowym-zachodzie nad brzegiem oceanu pustynię, zasypującą asfaltowe drogi, a bliżej wody bogate domy letniskowe, a nawet ośrodek hotelowy.

Wszystko to budzi ogromną sympatię i już nie możemy się doczekać, by w finalnej wersji sprawdzić, jak będą wyglądały trasy w tak różnym otoczeniu. Początek gry plasuje nas bowiem mniej więcej na środku i stąd rozpoczęliśmy zabawę.

Jak zwykle możemy bawić się dostosowaniem auta, zarówno tuning techniczny, jak i wizualny przynoszą wiele frajdy

I tak, po pierwszych godzinach, gdy emocje już opadną, jak po przejeździe auta kurz, zaczynamy dostrzegać pierwsze rysy na tym niewzruszonym posągu doskonałości.

Forza Horizon 5 praktycznie w każdym aspekcie przypomina swoją poprzedniczkę. Czy to jest zarzut, czy nie - zależy od punktu widzenia. „Czwórka” zbliżyła się do perfekcji i wszyscy wiedzieliśmy przed jak trudnym zadaniem stoją twórcy, by zaproponować coś nowego i świeżego, nie tylko w aspekcie mapy i technologii. Przełomowych zmian nie ma się co spodziewać, a wiele, naprawdę wiele elementów zostało po prostu żywcem przeniesionych, bez nawet drobnej poprawki. Zobaczymy, czy zostawiono jakąś niespodziankę na pełną wersję gry.

Punkty umiejętności inwestujemy w rozwijanie zalet aut - każde osobno. Na ocenę systemu przyjdzie czas dopiero w finalnej wersji.

Wyścigi są różnorodne, prowadzenie pojazdów równie przyjemne, a po wyłączeniu wszelkich asyst - odpowiednio wymagające. Nie ma się do czego przyczepić. Jednak trasy, które zostały udostępnione, oprócz nowych widoków, nie zaskakiwały niczym świeżym, a projektowo były podobne lub nawet nieco mniej atrakcyjne technicznie od tych z Forzy Horizon 4.

Trzeba jednak podkreślić, że te parę pierwszych wyścigów było umiejscowionych w najmniej atrakcyjnym obszarze i nie możemy się doczekać, by wziąć udział w ściganiu w pozostałych miejscach, z włączonym „dzieleniem świata” i trybem multiplayer.

Zaskakuje brak nieco większego postępu w fizyce obiektów. Co z tego, że nasz jeep mknie przez fantastycznie widokową równinkę, pokrytą kaktusami, gdy każda roślina, którą uderzy zderzak wyskakuje przed nas niczym klocek w Minecrafcie. Owszem rośliny łamią się na mniejsze odłamki, ale wciąż wygląda to dość sztucznie - jakbyśmy prowadzili spychacz lub buldożer. Podobnie jest z kamieniami, które w zabawny sposób wyskakują spod kół.

Perfekcyjne odwzorowanie kabiny - w tle dżungla

Można odnieść wrażenie, że Forza Horizon 5 to technologiczna prezentacja nowej generacji. Gra działa i wygląda obłędnie na Xbox Series X, i to nawet w 4K z mega stabilnymi 60 FPS. W drugiej z opcji uzyskujemy 30 FPS, ale jakość otoczenia, razem z promieniami ray tracingu, jest już wprost nieziemska, jak na konsolowe możliwości. Next-gen pełną gębą. Szkoda, że nie można wyjść z samochodu i pospacerować wokół, by napawać się widokiem.

Forza Horizon 5 będzie spektakularna. To pewne, choć wciąż zbyt mało widzieliśmy, zbyt niewiele przeżyliśmy, by móc w pełni doświadczyć różnorodności i poznać pozostałe trasy i aktywności. Emocje lepiej studzić niż przystąpić do zabawy z oczekiwaniami z sufitu - w końcu to Forza Horizon. Nowi gracze będą zachwyceni, a doświadczeni miłośnicy serii wiedzą, w czym Forza była i jest najlepsza, a gdzie są jej słabsze strony.


Premiera 5 listopada na PC oraz Xbox Series X/S Gra będzie dostępna w Xbox Game Pass, w polskiej wersji językowej (napisy).

Zobacz także