Skip to main content

Graliśmy w kampanię Company of Heroes 2

Pięć misji strony radzieckiej za nami, przed nami zaś premiera świetnej strategii.

Zobacz także: Poradnik do Company of Heroes 2

Podczas gry we fragmenty kampanii fabularnej Company of Heroes 2 ożyły we mnie ciepłe wspomnienia wydanej siedem lat temu części pierwszej. Huk armatnich dział, wystrzały karabinów i złowrogi dźwięk gąsienic ciężkich czołgów sprawiają, że wirtualna wojna wciąż niesamowicie wciąga. Pomimo braku świeżości.

Na początku maja zmierzyliśmy się z betą multiplayer. Tym razem skupiamy się na trybie dla jednego gracza, a konkretnie - pięciu misjach wchodzących w skład kampanii radzieckiej. Pierwsze zadania mają charakter wprowadzający i zapoznają nas z mechaniką gry. Dopiero w kolejnych produkcja studia Relic Entertainment w pełni rozwija skrzydła.

W trakcie kampanii wcielamy się w postać młodego radzieckiego dowódcy - Lwa Isakowicza - dowodzącego wojskami Armii Czerwonej na froncie wschodnim. Początek zabawy jest zaprezentowany w sposób, który już wielokrotnie wykorzystywano w filmach i grach. Desperacka przeprawa przez Wołgę w celu oswobodzenia Stalingradu; żołnierze, dla których zabrakło karabinów czy oficerowie NKWD rozstrzeliwujący uciekających Rosjan, od razu przywodzą na myśl Wroga u Bram czy pierwszą część Call of Duty.

Udostępnione do tej pory fragmenty fabuły przedstawiają dość standardową historię. Jej główną osią są wewnętrzne rozterki młodego, uczuciowego Isakowicza, często nie mogącego pogodzić się z okrutnymi przełożonymi, którzy wysyłają żołnierzy na pewną śmierć. W chwili obecnej fabularne scenki przed każdą misją stanowią miłe wprowadzenie, ale zapomina się o nich zaraz po trafieniu na pole bitwy.

„Pięć udostępnionych do tej pory misji zapewnia dość szeroki wachlarz wojennych przeżyć."

Niektóre rozkazy są bezwzględne - tu, dla dobra ojczyzny, musimy podpalić swoich towarzyszy

Pięć udostępnionych do tej pory misji zapewnia dość szeroki wachlarz wojennych przeżyć. Podobnie jak w poprzedniej części, autorzy zastosowali mocne uderzenie już w pierwszym zadaniu. Zamiast lądowania w Normandii mamy jednak oswobodzenie stacji kolejowej w Stalingradzie, gdzie jesteśmy rzucani w środek krwawej bitwy. Na ekranie widać ścierające się ze sobą oddziały, latające samoloty szturmowe i potęgujących chaos komisarzy NKWD, wykrzykujących przez tuby hasła zagrzewające do walki.

Początkowo dość trudno połapać się w całej zawierusze, ale już po chwili odnajdujemy nasze dwa oddziały piechoty, którymi dołączamy do walki. System rozgrywki pozostał bez większych zmian - nadal należy zwracać uwagę, aby żołnierzy ukrywać za różnymi przeszkodami zapewniającymi osłonę. Są one symbolizowane przez tarcze różnego koloru - czerwona oznacza słabą kryjówkę, pomarańczowa średnią, a zielona dobrą. W ten sposób przemieszczamy się po ruinach miasta ostrzeliwując Niemców oraz obrzucając ich granatami, ucząc się przy tym korzystania z różnych możliwości specjalnych, jakimi dysponują oddziały.

Po odbiciu Niemcom Stalingradu w następnych misjach czekają nas kolejne wyzwania. Każde z zadań charakteryzuje się czymś unikalnym, dzięki czemu zupełnie nie odczuwa się monotonii i schematyczności. Repertuar celów obejmuje również odpieranie niemieckich szturmów, osłanianie kluczowych obiektów, przedzieranie się przez obstawione przez przeciwnika miasto, a nawet polowanie na pancernego Tygrysa z użyciem piechoty.

W pamięci zapada zwłaszcza ta ostatnia misja. Dysponujemy w niej tylko kilkoma oddziałami piechoty, a broń przeciwpancerną znajdujemy na mapie. Zabawa w kotka i myszkę z Tygrysem wymaga nie tylko kombinowania, ale w pełni pokazuje też działanie nowego systemu odkrywania terenu. W Company of Heroes 2 widoczne są bowiem tylko obiekty i przeciwnicy wchodzący w pole widzenia naszych żołnierzy. Nie wystarczy zatem zbliżyć się do budynku, aby zobaczyć, co znajduje się za nim. Trzeba jeszcze wychylić się za narożnik budowli. Działa to zresztą w obie strony. Pole widzenia Tygrysa jest bowiem ograniczone tylko do tego, co widzi przed sobą kierowca. Należy skorzystać z tej wiedzy, aby się z nim rozprawić. Samo dopadnięcie pancernego kolosa to zresztą dopiero wierzchołek góry lodowej. Misja rozkręca się dopiero później.

„Zaprezentowany fragment kampanii dla jednego gracza sprawia bardzo dobre wrażenie."

Od czołgów aż czuć niszczycielską moc

Wszystkie zaprezentowane misje przyciągają nie tylko różnorodnością i niepowtarzalnością, ale również długością. Po wypełnieniu powierzonych zadań często okazuje się, że dowództwo powierza nam zupełnie nowe cele i to w innej części mapy, która nagle się powiększyła. Jeśli dodać do tego zadania drugorzędne, to otrzymujemy świetny tryb jednoosobowy, przy którym można spędzić długie godziny. W trakcie zabawy zdarzyło się kilka błędów związanych głównie z blokowaniem się jednostek, przenikania się obiektów czy problemów z wyszukiwaniem przez podwładnych drogi do celu, ale nie rzutuje to na ogólny, pozytywny odbiór gry.

Zaprezentowany fragment kampanii dla jednego gracza sprawia bardzo dobre wrażenie. Rozgrywka od razu przywodzi na myśl część pierwszą i chociaż zmian jest jak na lekarstwo, to tytuł po prostu przykuwa do ekranu. Misje są ciekawe i wciągające, a trwające w ich trakcie walki niezwykle emocjonujące. Jeśli pozostałe zadania w kampanii będą trzymać poziom tych z testowanej bety, to Company of Heroes 2 może okazać się jedną z najlepszych strategii ostatnich lat.

Company of Heroes 2 ukaże się 25 czerwca na PC.

Zobacz także