Graliśmy w Mafia: Edycja Ostateczna - wierny remake bez zbędnych nowości
Trzy godziny w Lost Heaven.
Fani Mafii nie muszą się obawiać. Deweloperzy z Hangar 13 nie zmienili oryginału w drastyczny sposób i nie wprowadzili niepotrzebnych nowości. Edycja Ostateczna to wciąż liniowa gra w otwartym świecie, ociekająca mafijnym klimatem.
Remake zbudowano od podstaw na nowym silniku, więc oprawa robi wrażenie. Patrząc na świetne twarze postaci, modele pojazdów i pięknie odwzorowane miasto Lost Heaven, trudno oprzeć się wrażeniu, że tytuł „Edycja Ostateczna” nie oddaje w pełni tego, z czym mamy do czynienia - sugeruje bowiem bardziej, że to tylko remaster w stylu odświeżonej Mafii 2.
Twórcy udostępnili w przedpremierowym demie pięć pierwszych rozdziałów kampanii i jeden z późniejszego etapu gry. Śledziliśmy więc początki gangsterskiej kariery Tommy'ego Angelo - mogliśmy nawet wziąć udział w kultowym wyścigu. Nie obyło się bez pościgów i strzelanin.
Najważniejsze jest jednak to, że struktura oryginału pozostała właściwie niezmieniona. Nowe elementy są natomiast mile widziane. Mowa tu na przykład o możliwości „przewinięcia” misji, gdy mamy tylko jechać autem do celu. To świetny dodatek, bo model jazdy pozostaje co najwyżej akceptowalny - jak w Mafii 2. Nie sprawia szczególnej frajdy.
Trzeba tu zaznaczyć, że nieco inaczej ma się sprawa z motocyklami, czyli kolejną nowością. Są bardziej zwinne i mniejsze niż auta, więc siłą rzeczy łatwiej manewrować nimi w ruchu ulicznym. Możliwość przeciskania się między autami jest naprawdę przydatna, ale ewentualna kraksa zawsze zaboli bardziej niż w przypadku samochodu.
Dwukołowce przywodzą na myśl Mafię 3, podobnie jak model strzelania - a ten aspekt był na pewno jednym z elementów, do których nie można się było w trójce przyczepić. Broń ma odpowiedni odrzut, kojarzący się też z Mafią 2, a headshoty sprawiają przyjemną satysfakcję. Nieco gorzej wypada walka wręcz, ale na szczęście nie jesteśmy do niej zmuszani.
Warto zaznaczyć, że fani oryginału mogą odczuć mniejszy poziom trudności w remake'u. Nie musimy teraz szczególnie dbać o amunicję, bo często można ją uzupełniać. Bohater jest też nieco bardziej wytrzymały i nie ginie po 2-3 strzałach. Strzelaniny mają więc bardziej rozrywkowy charakter i są w mniejszym stopniu taktyczne. Jednocześnie też nie są też tak frustrujące, jak potrafiły być niektóre wymiany ognia w produkcji z 2001 roku.
Podróżując między celami kolejnych misji, nie trafiliśmy na żadne poboczne aktywności. Deweloperzy z Hangar 13 informowali przed premierą, że w pewien sposób rozbudują grę - między innymi za pomocą dodatkowych zadań. Remake Mafii na pewno nie został zmieniony w typowy open world, który straszy dużą liczbą ikon na mapie. Podejrzewamy, że bonusowe misje zostaną po prostu wplecione w główny wątek.
Wszystkie zadania są wiernie odwzorowane. Niektóre lokacje oczywiście przebudowano, by gameplay był wygodniejszy, ale przebieg charakterystycznych misji, które pamiętamy z pierwszej części, jest właściwie taki sam. Nie pozbyto się nawet niesławnego etapu z wyścigowym autem i rywalizacją na torze.
Zmiany wprowadzono też w wielu cut-scenkach. Chodzi tu jednak o stosunkowo drobne modyfikacje - jakaś postać pojawia się w innej kolejności czy stoi w nieco innym miejscu. Dialogi nie są identyczne, ale historia i sens pozostają niezaburzone. Najważniejsze, że reżyseria scen i misji buduje odpowiednio skonstruowany, gangsterski klimat.
Mafia: Edycja Ostateczna przypomina, jak powinien wyglądać dobry remake. Udostępnione nam demo rozwiewa wątpliwości dotyczące zbytniej ingerencji w formułę oryginału - to na pewno nie nastąpiło. Pełną skalę zmian będziemy mogli jednak ocenić dopiero za miesiąc.