Graliśmy w Resident Evil 2 - zaskakujące połączenie klasyki z nowoczesnością
Horror na komisariacie.
Capcom w niesamowicie zręczny sposób łączy cechy klasycznych odsłon serii Resident Evil z nowoczesnymi rozwiązaniami i oprawą. Efektem jest doskonała mieszanka, która powinna przypaść do gustu wielu graczom.
Podczas niemal godzinnego pokazu mogliśmy wybrać między demem skupiającym się na Leonie lub Claire. Zdecydowaliśmy się na pierwszą opcję, bardziej klimatyczny i przypominający klasyczny horror fragment.
Bohater trafia na komisariat i próbuje dociec, co się tam wydarzyło. Na początku nie mamy żadnych znaczników czy celów do osiągnięcia - w ekwipunku brak też pełnej mapy. Dlatego po prostu przemierzamy całą lokację. I to właśnie doskonale zrealizowana eksploracja wydaje się być kwintesencją odświeżonego Resident Evil 2.
Komisariat - mimo że możliwy do obejścia w jakieś 40 minut - wypełniony jest mniejszymi i większymi pomieszczeniami, w których poukrywano niesamowitą ilość przedmiotów i zagadek. Tutaj znajdujemy kłódkę, w innym miejscu sejf, jeszcze gdzie indziej skrytkę na kod. Wszystko możliwe do otwarcia, ale nie od razu - trzeba pogłówkować lub znaleźć podpowiedź, zwiedzając budynek.
Doskonałe wrażenie robi oprawa wizualna. Grę uruchomiono na PS4 Pro, co pozwoliło na osiągnięcie 60 klatek na sekundę. To nie wszystko, gdyż twórcy starają się na każdym kroku podkreślić, że mamy do czynienia z prawdziwym horrorem. Włosy jeżą się na głowie, gdy Leon wchodzi do długiego, zaciemnionego korytarza i latarką oświetla zwisające z sufitu zwłoki. W budowaniu klimatu nieustannie uczestniczy światłocień.
Czymże jednak byłby Resident Evil bez przerażających zombie - w końcu to one grają tutaj pierwsze skrzypce. Nieumarłych w demie nie zabrakło, dlatego mieliśmy wiele okazji do przetestowania systemu celowania i strzelania.
To również ciekawe połączenie klasycznych systemów z nowoczesnymi rozwiązaniami. Bohater potrzebuje chwili na precyzyjne przycelowanie, ale - gdy mamy taką możliwość - warto poczekać, bo każdy znaleziony nabój jest na wagę złota. Podczas mierzenia możemy się poruszać (nie tracąc przy tym na celności), ale bardzo wolno. Z drugiej strony, zombie również nie są zbyt szybkie. Wszystko doskonale ze sobą współgra i od pierwszych sekund wydaje się całkowicie naturalne.
Doskonale czuć też moc broni - nawet zwykłego pistoletu. Być może to kwestia oprawy dźwiękowej, ale na pewno także sposobu, w jaki niszczymy ciało zombie każdym celnym trafieniem. Przeciwnicy nie padają po jednym strzale w głowę - zamiast tego, ze zniszczoną czaszką kontynuują spacer w stronę postaci, wyciągając ręce do przodu. Tam, gdzie trafiamy, tam widzimy realne obrażenia, a nie tylko płaską „naklejkę” śladu po kuli na teksturze modelu postaci. Dotyczy to także torsu i kończyn, które możemy odstrzelić.
Remake Resident Evil 2 to także charakterystyczny ekwipunek, a co za tym idzie - zarządzanie przedmiotami. Każdy z nich po podniesieniu musimy usytuować w plecaku, czasem porzucając inne znaleziska. Taki system rodzi wiele sytuacji, w których musimy podjąć te same trudne decyzje, co w klasycznych odsłonach serii. Wziąć amunicję do strzelby, choć nie mamy jeszcze tej broni? Podnieść cenny przedmiot, wyrzucając lecznicze zioła? Wybory mogą okazać się kluczowe, bo nigdy nie wiadomo, na jakich przeciwników trafimy.
W demie widzieliśmy jedynie „zwykłe” zombie, ale żaden model postaci się nie powtórzył. Przeciwnicy nie tylko stoją, czekając na walkę, ale zajmują się swoimi sprawami. Jeden chce wejść do budynku przez okno (co w końcu mu się udaje), drugi uderza w metalową skrzynkę, trzeci pożera zwłoki. Potyczek można oczywiście uniknąć, przekradając się między nieumarłymi lub uciekając i zamykając za sobą drzwi.
W jednym ze znalezionych na komisariacie listów, jego autor wspominał o zombie przypominających „ludzi obdartych ze skóry”, którzy są ślepi, ale mają dobrze rozwinięty słuch. Nie mieliśmy okazji zobaczyć tego przeciwnika, ale policjant radził unikać sprintu podczas spotkania tego monstrum.
Nie zabrakło też kilku przerywników filmowych, w których spotkaliśmy między innymi ocalałego porucznika. To właśnie podczas wyreżyserowanych scen możemy przyjrzeć się szczegółowości oprawy graficznej - gdy Leon znalazł pierwszego zabitego policjanta, zbliżenie pozwalało rozróżnić włókna mięśniowe w rozerwanym ciele nieszczęśnika.
Po spędzeniu niecałej godziny z nowym Resident Evil 2, jesteśmy zachwyceni pracą, jaką Capcom włożył w całkowite przebudowanie i odświeżenie oryginalnej gry. Teraz rozumiemy już, czemu omawiany tytuł otrzymał nagrodę najlepszej produkcji tegorocznych targów E3.