Graliśmy w Serca z Kamienia - pierwszy dodatek do Wiedźmina 3
Rozmawiamy też z twórcami gry.
W warszawskiej siedzibie CD Projekt RED mieliśmy okazję spędzić niemal trzy godziny z pierwszym rozszerzeniem fabularnym Wiedźmina 3. Dodatek to - jak można było się spodziewać - nowa porcja świetnej historii z intrygującą atmosferą i ciekawymi inspiracjami.
Opowieść rozpoczyna się w jednej z wiosek w Velen. Przy tablicy ogłoszeń spotykamy człowieka dającego nam namiary na potencjalnego zleceniodawcę. Ruszamy we wskazane miejsce i po chwili przyglądamy się scenom, które przywodzą na myśl twórczość Sienkiewicza.
Geralt trafia do posiadłości, w której zadomowiła się grupa wojowników do złudzenia przypominających Kozaków - nawet na swojego przywódcę wołają: „atamanie”.
- Chcieliśmy pójść w kierunku kresów, Kozaków. Mamy nawet Dzikowczyków, czyli coś w stylu Lisowczyków. To dobre motywy, bo ludzie tego nie znają. W Polsce będzie to oczywiście bardziej czytelne, natomiast dla reszty świata to totalna egzotyka - zaznaczyła w rozmowie z nami scenarzystka, Karolina Stachyra.
To właśnie herszt wspomnianej grupy, Olgierd von Everec, zleca wiedźminowi misję zgładzenia bestii, która zalęgła się w oxenfurckich kanałach. Po dotarciu do celu spotykamy rudowłosą znajomą, Shani - obecną już w materiałach promocyjnych. Przyglądamy się okolicy, badamy zwłoki, w końcu możemy zmierzyć się z potworem o zaskakującym wyglądzie.
Walka była wymagająca, chociaż grałem na normalnym poziomie trudności. Stwór uderzał językiem, pluł kwasem, wyrzucał też z grzbietu trujące pociski. Jakby tego było mało, zaczynał podskakiwać, gdy starałem się zbliżyć, by zadać cios. Opadając, odrzucał Geralta.
- Walki z bossami są przeprojektowane. Na każdego wroga jest jakiś sposób, który ułatwi starcie. Gracz musi samodzielnie wykombinować, o co chodzi - podkreśla dyrektor projektu, Konrad Tomaszkiewicz.
Faktycznie, dopiero po odejściu od komputera zorientowałem się, że to starcie mógłby zapewne uczynić nieco lżejszym znak Yrden - boss prawdopodobnie przestałby skakać.
Potyczka kończy się interesującą sceną, zupełnie niespodziewaną. Możliwe, że przeczytacie o szczegółach gdzie indziej, ale nie chcemy psuć radości z poznawania tego ciekawego fragmentu.
Dopiero po tych wydarzeniach tak naprawdę rozpoczyna się właściwa historia. Geralt spotyka tajemniczego Pana Lusterko - gracze od razu rozpoznają tę postać. Szybko orientujemy się, że dziwny jegomość nie jest zwykłym człowiekiem, dlatego też fabuła wydaje się niezwykle intrygująca. Z chęcią śledzimy rozwój historii.
Opisywanie zadań postanowiłem ograniczyć do minimum, nie sposób jednak nie napomknąć o scenach na wiejskim weselu. Jest wesoło, co chwilę coś wywołuje uśmiech, nie obyło się bez cytatu z Wyspiańskiego, a wiedźmin na chwilę zamienił miecz na sztachetę wyrwaną z płotu, by pogonić paru chłopów. Wszystko zrealizowano naturalnie, nic nie wydaje się zaimplementowane na siłę, a całość pasuje oczywiście do głównej serii misji - jak zresztą wszystkie wątki poboczne. Zespół odpowiedzialny za historię nie musiał z niczego rezygnować.
- Mieliśmy ponad dwadzieścia różnych pomysłów. Skupiliśmy się na wątku inspirowanym „Panem Twardowskim”, ale w treść wrzuciliśmy pozostałe, które mieliśmy wstępnie przygotowane - mówi Karolina Stachyra.
- Temat okazał się tak pojemny, że inne pomysły udało się połączyć z głównym. Nie doszło do sytuacji, że musieliśmy coś wyrzucić. To było świetne, że mieliśmy totalną wolność i wszystko zrobiliśmy tak, jak chcieliśmy - dodaje z zadowoleniem projektantka.
Umieszczenie akcji dodatku na mniejszym obszarze pozwoliło scenarzystom stworzyć więcej połączeń między zadaniami pobocznymi i wątkiem głównym, co faktycznie dało się wyczuć. Widać, że narracji pomaga skupienie wydarzeń w jednej okolicy.
- Mamy tu mniejszą przestrzeń i mniejszą historię, co stwarza możliwość kreowania ciaśniejszych więzów między wątkami - podkreśla Stachyra.
Okazuje się także, że doniesienia mówiące o 10 godzinach zabawy nie były przesadzone.
- Zapowiedzieliśmy, że dodatek zaoferuje minimum dziesięć godzin, ale zawsze jest tak, że gra „puchnie” - wyjaśnia Konrad Tomaszkiewicz. - Obecnie więc sam główny wątek to 10-11 godzin.
Poza tym, gracze otrzymają zadania poboczne, w tym około cztery bardziej rozbudowanych. Rozszerzenie to także 34 nowe nieodkryte miejsca, z których część ma opowiedzieć - poprzez dokumenty i książki - historię pewnego zakonu znanego z pierwszej części serii. Fanów zbierania wiedźmińskiego sprzętu ucieszy wieść o kolejnym rynsztunku do skompletowania. Będą też oczywiście dodatkowe miecze i pancerze.
Najważniejsza nowość związana bezpośrednio z rozgrywką to system słów runicznych i glificznych. Na pewnym etapie przygody Geralt zyskuje możliwość wykonania kilku zadań dla ofirskiego rzemieślnika, który później pomaga mu wzmacniać ekwipunek. Wykorzystanie nowych ulepszeń uczyni bohatera znacznie silniejszym.
Po zebraniu odpowiedniej liczby specjalnych materiałów i przekazaniu ich rzemieślnikowi, będziemy mogli odpowiednio poprawić możliwości sprzętu. Użycie słów runicznych (w przypadku broni) i glificznych (zbroja) wykorzysta wszystkie sloty na zwykłe runy znane z podstawowej wersji gry. Efekty będą jednak potężniejsze, więc to żadna strata.
- Nie otrzymamy lekkiego ulepszenia statystyk czy drobnych bonusów - zapewnia Tomaszkiewicz. - Przykładowo, istnieje glyph word, które sprawia, że odbijają się od ciebie wszystkie pociski.
- Mamy też słowo runiczne, dzięki któremu broń pochłania moc znaku. Jeżeli więc rzucisz igni, to następny cios mieczem podpali wroga. Wszystkich słów runicznych i glificznych będzie w sumie 23, mają być różnorodne i oferować znaczne usprawnienia. Z myślą o nich balansowano poziom trudności, by walka nie stała się zbyt łatwa.
Serca z Kamienia to oddzielna historia, chociaż możliwe, że scenarzyści wplotą parę odniesień do kolejnego - większego - dodatku, który ma zadebiutować w przyszłym roku. Nie jest to jednak jeszcze pewne.
Nowa opowieść zapowiada się wyśmienicie. To kolejny ciekawy, obszerny wątek fabularny, odpowiednio odróżniający się od podstawowej gry - oferuje inną, interesującą atmosferę, a momentami potrafi nieźle rozbawić. System słów runicznych okazuje się miłym urozmaiceniem, które pozwoli na dalsze eksperymenty z „buildem” Geralta.
Deweloperzy zaznaczali wielokrotnie, że nie chcą określać rozszerzeń do Wiedźmina 3 mianem „DLC”. Pierwszy kontakt z przygodą pozwala zrozumieć dlaczego. To faktycznie dodatek w starym, dobrym stylu, choć w mniejszej formie
Serca z Kamienia debiutuje 13 października.