Skip to main content

Graliśmy w Wolfenstein 2: The New Colossus - Blazkowicz odbija Amerykę

Strefa 52 i wózki inwalidzkie.

Podczas pokazu w siedzibie Bethesdy mieliśmy okazję zagrać w dwa etapy Wolfenstein: The New Colossus. Obok prezentowanej na E3 sekcji zwiedziliśmy też kawałek malowniczego, kontrolowanego przez nazistów Rosswell i pojechaliśmy kolejką do tajnej bazy Rzeszy. Całość sprawia pozytywne wrażenie, nawet jeśli balans między rozgrywką a historią wydaje się nieco zachwiany.

Pierwsza część dema rozgrywała się na pokładzie okrętu podwodnego, który w The New Order odbito z rąk Niemców. W sequelu żołnierze dowodzeni przez powracającą w roli „głównej złej” Frau Engel namierzyli łódź i dostali się do środka, a Blazkowicz - nie mając jeszcze dość sił, by stanąć na nogach - toczył się przez korytarze na wózku, strzelając do wrogów.

Fragment ten jest wyraźnie inny od znanych z poprzedniej odsłony sekcji z pojazdami. Mamy lekkie trudności z rozglądaniem się, a jednocześnie pojawia się konieczność napędzania wózka ręcznie, co ogranicza nas do korzystania z jednej broni. To dodało etapowi minimum realizmu. Szalone zjazdy po schodach i taśmociągach sprawiły natomiast, że całość była przyjemna i świeża.

Nie zabrakło piesków

Wizyta w Roswell dała z kolei możliwość zakosztowania atmosfery okupowanej przez nazistów Ameryki. Członkowie Ku-Klux Klanu paradujący ulicami i podchodzący bardzo przyjaźnie do okupantów, rozmowa z podejrzliwym oficerem uwielbiającym truskawkowe desery i drobne detale, jakie dało się wyłapać podczas spaceru ulicą pokazały, jak ważny dla twórców jest klimat.

Spacer przez miasto był jednak tylko wstępem do serii poważnych strzelanin, jakie rozgrywały się w podziemnym kompleksie pod ulicami. Obok zwykłych wartowników i oficerów gotowych podnieść alarm przy pierwszej oznace kłopotów, korytarze tajnej bazy wypełnione były superżołnierzami, poruszającymi się z zawrotną prędkością i sprawiającymi, że znaczna część naszego ołowiu lądowała w ścianach i podłodze.

Pewną odpowiedzią na nowe typy wrogów ma być niezbyt zaskakująca zdolność Blazkowicza - może on teraz nosić w dwóch rękach zupełnie różne bronie, dowolnie łącząc elementy swojego arsenału. W ten sposób jesteśmy gotowi wypalić ze strzelby do znajdujących się blisko wrogów, a tych dalej poczęstować serią z karabinu, rezygnując jednak z możliwości bardziej precyzyjnego celowania.

Ostrzał na ślepo z obu broni naraz nie jest zbyt dobrym pomysłem - to najlepsza metoda, by w szybkim tempie pozbyć się amunicji więcej niż jednego kalibru. Deficyt pocisków towarzyszył nam przez niemal całą wizytę w bazie.

Zobacz na YouTube

Twórcy zdają się flirtować nieco ze skradaniem, które w pierwowzorze pozwalało nam wyeliminować kilku wrogów zanim podniesie się alarm i rozpocznie jatka. Tym razem przemykając w cieniach byliśmy w stanie między innymi uniknąć walki z wielkim robotem, co było całkiem miłym zaskoczeniem.

Nie znaczy to, że strzelaniny schodzą na drugi plan - konstrukcja map dostępnych podczas pokazu w żaden sposób nie pozwala unikać większości starć, możemy jednak korzystać z alternatywnych metod eliminowania nazistów. Podczas przejażdżki na wózku Blazkowicz był w stanie włączać rozsiane po łodzi podwodnej elektryczne pułapki, obracające wrogów w pył w całkiem widowiskowy sposób.

Zobacz: Wolfenstein 2: The New Colossus - Poradnik, Solucja

Jednym z najciekawszych elementów pokazu była przejażdżka pociągiem. B.J. musiał najpierw przebić się przez zastępy strzegących go nazistów, by na koniec złapać za stery, dając graczowi możliwość wpadnięcia na stację końcową z wielkim impetem. Dla osób, które nie dały się ponieść instynktowi i zrezygnowały z przyspieszenia, twórcy przygotowali dość prostą alternatywę - przyciągając drążek prędkości do siebie sprawialiśmy, że wagony cicho i spokojnie wtaczały się na peron, by uniknąć alarmu.

Dość dziwną decyzją wydaje się wyraźne rozdzielenie narracji od zwiedzania poziomów. W The New Colossus zdecydowana większość historii opowiadana jest za pośrednictwem przerywników filmowych, które wydają się być znacznie dłuższe niż te z pierwszej części. Po obejrzeniu paruminutowych scenek przechodzimy do rozgrywki, w której kontakt z fabułą mocno się urywa. Oczyszczając kolejne pomieszczenia z nazistów czujemy tylko, że musimy iść naprzód, do celu.

B.J. radzi sobie dobrze nawet bez władzy w nogach

Cieszy natomiast zastąpienie systemu punktów kontrolnych zdolnością swobodnego zapisu gry. Choć większość checkpointów w oryginale była rozmieszczona dość rozsądnie, to zdarzało się, że w kółko musieliśmy słuchać tych samych wstawek głosowych, co z czasem robiło się irytujące.

The New Colossus to próba pokazania nowego zakątka zdominowanego przez nazistów świata, dająca możliwość spotkania starych znajomych i poznania nowych, interesujących postaci. Dostajemy jeszcze więcej futurystycznej technologii wykradzionej żydowskim wynalazcom, całość jednak zdaje się nie odbiegać od sprawdzonej i działającej formuły pierwowzoru. Pozostaje tylko czekać na premierę.

Wolfenstein 2 debiutuje 27 października.

Zobacz także