Skip to main content

Graliśmy w Zombie Army 4: Dead War - gdy horda naciera z każdej strony

Wymagająca kooperacja.

Zombie Army 4 nie jest grą rewolucyjną, ponownie proponując kooperacyjną formułę zabawy w stylu kultowego Left4Dead, ale z własnym pomysłem, diametralnie zmieniającym zabawę - nastawieniem na karabiny snajperskie.

Miłośnicy trylogii Nazi Zombie Army poczują się w Dead War jak w domu. Znane mechaniki i rozwiązania niektórzy na pewno potraktują jako atut. Solidnie zrealizowana rozgrywka to zabawa na wiele godzin, szczególnie jeśli mamy zgraną ekipę czterech osób.

Twórcy nie zdecydowali się jednak na istotne zmiany względem poprzednich odsłon, dlatego grafika - jak na 2020 rok - nie wygląda szczególnie imponująco. Zombie Army jest spin-offem cyklu Sniper Elite, więc zmaga się z tym samym problemem. Korzystanie ze strzelb, karabinów szturmowych, pistoletów czy walki wręcz - z wszystkiego, co nie jest „snajperką” - jest znacznie mniej satysfakcjonujące.

To znajome środowisko dla fanów cyklu. Wśród postaci jest nawet Karl Fairburne, główny bohater Sniper Elite

Na szczęście każda kolejna lokacja w Zombie Army 4 pozwala na swobodne korzystanie z karabinów snajperskich. Zdarzają się czasem miejsca wyraźnie przygotowane z myślą o strzelcach wyborowych, między innymi balkony na piętrze budynku. Momenty, w których razem z drużyną eliminujemy po kolei zombie z wyłaniającej się zza horyzontu hordy - najlepiej celnymi strzałami w głowę - są wręcz filmowo spektakularne.

Podczas kilkugodzinnego dema mieliśmy okazję zagrać w dwie misje trybu fabularnego oraz Hordę. W pierwszym wariancie wykonujemy serię prostych zadań, przemieszczając się po kolejnych liniowych lokacjach - dokładnie tak, jak miało to miejsce we wspomnianym już Left4Dead. W międzyczasie bronimy się przed hordą coraz mocniejszych przeciwników. Zdarzają się też bossowie - w demie był to „czołg zombie”.

Prosta fabuła popycha wydarzenia do przodu, ale historia to tylko pretekst, by zmierzyć się z kolejnymi falami nieumartych. I całe szczęście, bo w tak dynamicznej grze nastawionej na kooperację zbyt skomplikowana opowieść niepotrzebnie odciągałaby od tego, co najważniejsze. Choć w trzeciej części bohaterowie zesłali Hitlera-zombie do piekieł, antagonista powrócił, budząc tysiące żądnych krwi pomagierów. Zadaniem graczy jest ponowne przegnanie Führera do zaświatów.

Dla tego pana jest już za późno

Wspomniany tryb Hordy to z kolei czysta rozwałka, szczególnie wystawiająca na próbę umiejętność komunikacji. Walczymy tutaj z kolejnymi falami wrogów, korzystając z coraz lepszych broni i znalezionych pułapek. Z czasem odblokowujemy dostęp do kolejnych miejsc, poszerzających obszar gry - trochę jak w trybie Zombie w Call of Duty.

W Zombie Army 4 gracze mają do wyboru cztery postacie, ale zabrakło podziału na klasy. Bohatera możemy jednak dostosować, wybierając umiejętności specjalne. Stanowiłoby to być może ciekawe rozwiązanie, gdyby zdolności faktycznie mocno wpływały na przebieg rozgrywki i umożliwiały stworzenie kogoś w rodzaju medyka czy tanka. Aktualnie trudno dostrzec różnice, a postaciom brakuje nieco tożsamości na polu walki. Warto natomiast wspomnieć, że personalizujemy też broń - karabiny mogą przykładowo strzelać paraliżującymi pociskami elektrycznymi lub podpalać zombie.

Na plus można zaliczyć zróżnicowanie przeciwników. Oprócz tych podstawowych stawiamy też czoła wielu specjalnym: to przykładowo zombie-samobójca z przytwierdzonym do torsu ładunkiem wybuchowym, opancerzony kolos, który jest w stanie przyjąć ogromną ilość kul, snajper, który przesiadując na dachach potrafi napsuć krwi swoimi celnymi strzałami z karabinu czy wielki rzeźnik, wymachujący piłą motorową. Silni wrogowie podnoszą poziom adrenaliny, bo podczas potyczki z nimi wciąż musimy uważać na „zwykłą” hordę, atakującą z każdej strony.

Pojawienie się na polu walki takich jegomościów wymusza natychmiastową zmianę taktyki

Z tego względu nawet na normalnym, domyślnym poziomie trudności współpraca między członkami zespołu jest kluczowa, co jest największym atutem Zombie Army 4. Należy dbać o zdrowie każdej postaci - bohaterowie mogą się leczyć - a także wzajemnie osłaniać plecy, najlepiej nieustannie komunikując o kierunku, z którego nadciągają wrogowie.

Powraca też oczywiście znak rozpoznawczy serii Sniper Elite, czyli kamera, prezentująca tor przeszywającej ciało kuli w zwolnionym tempie i prześwietlająca ciało ofiary. Aby jednak nie spowalniać tempa rozgrywki, pokazy są znacznie skrócone - trwają około dwóch sekund. Z drugiej strony, efektowny killcam widzi każdy członek drużyny.

Zombie Army 4 prawdopodobnie przypadnie do gustu miłośnikom serii, ale też każdemu, kto szuka solidnej i dość wymagającej zabawy kooperacyjnej. Aby jednak czerpać jak największą przyjemność z gry, konieczne jest zebranie ekipy. Premiera 2 lutego 2020 roku na PC, PS4 i Xbox One, przy czym na komputerach produkcja będzie przez rok dostępna tylko w Epic Games Store.

Zobacz także