Skip to main content

Gran Turismo 6 - Recenzja

Kręta droga do perfekcji.

Gran Turismo jeszcze nigdy nie było tak dobre jak jest w szóstej odsłonie. Przebudowano model jazdy, wypiękniała oprawa graficzna, dodano nowe samochody i trasy. Tylko te nieszczęsne odgłosy silników oraz brak zaawansowanego systemu zniszczeń wciąż pozostawiają wiele do życzenia.

Po włożeniu płyty z GT6 do napędu PS3, obejrzymy niedługi film ukazujący pracę projektantów samochodów. Po kilku ujęciach przenosimy się wprost na wirtualne tory nowego Gran Turismo. Dawno nie widziałem tak znakomitego intra do gry wyścigowej. Polyphony na każdym kroku stara się uzmysławiać nam, że ich najnowsza produkcja to coś więcej niż tylko gra.

Po chwili lądujemy w menu nazwanym Moje Centrum. Spędzając dziesiątki godzin w piątej odsłonie serii, bez wątpienia menu było jednym z najbardziej irytujących elementów gry. Było toporne, powolne i mało przejrzyste. Najwidoczniej twórcy wzięli sobie do serca uwagi graczy.

Przemeblowane w GT6 menu jest nowoczesne i z łatwością odnajdziemy w nim to, czego szukamy. Wczytywanie wyścigów również odbywa się znacznie szybciej niż poprzednio. Stworzono wręcz wzorcowy interfejs.

Zobacz na YouTube

W grze dostajemy tryb kariery podzielony na kilka kategorii - od najłatwiejszej (Nowicjusz), po najtrudniejszą (Super), a także grę online (Poczekalnia oraz Zawody sezonowe), opcję szybkiej gry w singlu i dla wielu graczy. Z poziomu menu głównego przemieścimy się do garażu oraz zmodyfikujemy samochody.

Ciekawie prezentują się zawody sezonowe. Goodwood Festival of Speed to próby czasowe. Za kierownicą usiądziemy w różnych klasach aut, na przykład pokierujemy Lotusem Europa S2 '68. Wraz z postępami w rozgrywce, dostaniemy zaproszenie do wzięcia udziału w kolejnych jazdach. Natomiast w trybie „Badanie Księżyca" dosłownie przenosimy się na satelitę Ziemi. Naszym zadaniem jest przemierzyć trasę jaką pokonali członkowie misji Apollo 15 w 1971 roku. Zaskakująca, ciekawa i krótka odskocznia od typowych wyścigów. Wydaje się, że została dodana jako efektowna prezentacja nowych możliwości silnika graficznego. Ponad głowami zobaczymy rozgwieżdżone niebo; wraz z upływem czasu dostrzeżemy, że gwiazdy przemieszczają się po nieboskłonie. O ile podczas krótkich wyścigów trudno to zobaczyć, o tyle w 24-godzinnych wyścigach Le Mans efekt prezentuje się znakomicie.

Oprócz możliwości nabycia aut w salonach, dostajemy opcję nazwaną „Vision GT". Dzięki współpracy twórców z projektantami i producentami samochodów, co miesiąc otrzymamy darmową aktualizację ze specjalnie przygotowanym modelem pojazdu, którym możemy kierować w trybie kariery nie ponosząc kosztów jego zakupu.

Jako pierwszy samochód udostępniono obłędnie wyglądającego Mercedes-Benz AMG Vision Gran Turismo. W zamyśle „Vision GT" ma być podziękowaniem dla graczy za wsparcie Gran Turismo przez 15 lat istnienia serii.

Jednak esencją każdego Gran Turismo jest rozbudowany do granic możliwości tryb kariery dla pojedynczego gracza. Tym razem nie pokierujemy wirtualnym kierowcą jako szef teamu w trybie B-spec. Jeśli mam być szczery, wcale za tym nie tęsknię. W poprzedniej odsłonie GT, tryb ten był potwornie nudny, aczkolwiek Kazunori "Kaz" Yamauchi - producent gry i szef Polyphony Digital - zapowiedział, iż B-spec powróci wraz z edytorem tras już wkrótce, w ramach jednej z przygotowywanych aktualizacji.

„Mikropłatności są opcjonalne, ich dodanie nie wpływa na rozgrywkę.”

Nowe auta i tory w Gran Turismo 6 wyglądają fenomenalnie

Co oczywiste, siadając za kierownicą zaczynamy od rozgrywki na najniższym szczeblu. Wyzwania są najłatwiejsze, wygrane przynoszą najmniejsze zyski, a kierowane wozy nie należą do demonów prędkości; nie rozpalają też naszych serc. Po każdym ukończonym wyścigu otrzymujemy określoną liczbę gwiazdek. Uzbieranie odpowiedniej ich sumy umożliwia zdobycie darmowego samochodu oraz licencji na ściganie się w wyższej kategorii. Stajemy wtedy przed szeregiem zadań, takich jak jazda między pachołkami na czas. Gdy je zaliczymy, możemy rozpocząć zabawę w wyższej klasie rozgrywek. A tam i samochody ciekawsze, i pieniądze większe.

W całym trybie kariery będziemy siadać za kółkiem najrozmaitszych pojazdów. Od gokartów, przez auta klasy WRC czy samochody ze stajni Ferrari, kończąc na Bugatti Veyrone. Cały motoryzacyjny przekrój, każdy znajdzie coś dla siebie. Dzięki temu nie sposób się nudzić, stając przed nowymi wyzwaniami i nie wiedząc, czego spodziewać się po nowym samochodzie o odmiennych od poprzednio prowadzonego właściwościach jezdnych. Z drugiej jednak strony ciężko jest się przywiązać do konkretnego modelu samochodu. Coś za coś.

Pojazdy prowadzą się wyraźnie lepiej niż w poprzedniej odsłonie GT. Widać ogrom pracy włożonej w model jazdy „szóstki". Kierowanie to czysta przyjemność, auta nie zachowują się jak pudełka rzucone na lodowisko. Czuć każdy zakręt, gdy samochód się przechyla na miękkim zawieszeniu, jak wchodzi w kontrolowany poślizg czy traci przyczepność po wjechaniu w kałużę przy źle dobranych oponach. Pamiętać jednak trzeba, iż Gran Turismo choć reklamowane jest jako realistyczna symulacja jazdy samochodem, jest ona realistyczna na tyle, na ile pozwala na to masowy odbiorca. To hitowa seria, która sprzedała się w dziesiątkach milionów kopii, stąd brak w niej skrajnych rozwiązań. Z pewnością znajdziemy lepsze pod kątem realiów przedstawienie jazdy autem w grach PC, ale nie w tym rzecz.

Niestety wciąż nie doczekaliśmy się zmiany systemu kolizji. Pędząc na złamanie karku, gdy nie wyrobimy się w zakręcie, to uderzymy czołowo w bandę i po prostu odbijemy się od niej, aby po chwili wrócić na drogę. Na samochodzie pozostaną jedyne drobne zadrapania i wgniecenia. Ścigając się obieramy precyzyjny tor jazdy, pilnując, by nie dotknąć przeciwników i ani nam w głowach ich taranowanie. To nie ten typ gry, ale po tylu latach obecności Gran Turismo na rynku po prostu niedopuszczalne jest, by seria nie doczekała się modelu kolizji i zniszczeń z prawdziwego zdarzenia.

Pierwszy pojazd koncepcyjny, który dostajemy w Vision GT to Mercedes-Benz AMG Vision Gran Turismo.

Bez wątpienia szósta odsłona Gran Turismo to ścisła czołówka najładniejszych tytułów wyścigowych dostępnych na PS3. Stara generacja konsol pięknie się z nami żegna. Fantastyczne modele aut premium i nowe tory - w tym Silverstone - odwzorowane są z niesamowitą dbałością o szczegóły.

Zachwycające zmiany pór dnia i efekty pogodowe sprawiają, że faktycznie można się pokusić o stwierdzenie, że równie dobrze GT6 mogłoby być tytułem startowym PS4. Przejedźcie się Mercedesem SLS AMG GT3 '11 albo Pagani Huayra '11 po Willow Springs International Raceway. Opad szczęki murowany; gra wygląda wprost cudownie.

Jej odbiór psuje jednak zaskakująca niekonsekwencja Polyphony. Z jednej strony ścigamy się po efektownym Willow Springs oraz Brands Hatch, by po chwili być rzuconym na jazdę nocną po miejskiej trasie SS Special Stage Route 5. Tor ten wygląda wprost okropnie, z budynkami przypominającymi lata świetlności PS2.

Niestety identycznie jest z pojazdami. Te klasy premium wyglądają fenomenalnie. Jednak znaczna część dostępnych samochodów to auta standardowe, fury z poprzednich edycji Gran Turismo, maźnięte jedynie nowym lakierem. Co niestety widać aż nazbyt wyraźnie.

Polyphony chełpi się, iż udostępniło w grze 1197 pojazdów, w tym aż 124 nowe. Tylko po co mi kilka wersji tego samego samochodu, na przykład Chevrolet Corvette Z06? Zdecydowanie wolałbym, by liczba torów oraz aut została rozsądnie ograniczona. Niech graficy nie tracą czasu na przygotowywanie kilku wersji Toyoty Prius, bo po prostu nie ma to najmniejszego sensu. Naprawdę nie po to kupujemy Gran Turismo, by pochwalić się koledze czasami wykręconymi Priusem czy czymś w stylu Hondy Fit/Jazz. One w rzeczywistości są na tyle brzydkie, że nie trzeba mnie jeszcze nimi straszyć z ekranu telewizora.

Kaz szczyci się tym, że dąży do doskonałości przy tworzeniu GT. Że schyla i przygląda się każdemu detalowi. Ale o ile nie przeszkadza mi dwuwymiarowa publiczność, bo pędząc 200 km/h po prostu jej nie widać, o tyle nie rozumiem jak to możliwe, że padający na przednią szybę deszcz może wyglądać tak kiepsko. Podobnie ma się kwestia z cieniami, które od czasu do czasu wyraźnie nie wyglądają tak jak powinny. Choć nowe oświetlenie, a co za tym idzie gra światła i cienia w ogólnym rozrachunku jest świetna. Liczę, że zarówno cienie, jak i deszcz zostaną poprawione w jednej z nadchodzących aktualizacji. Czy taki sam los spotka stare tory oraz standardowe wozy zostaną podmienione na modele jakością odpowiadające klasie premium? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć.

A jak GT6 prezentuje się od strony dźwiękowej? Przygrywająca w tle muzyka jest w porządku, może niekoniecznie pobudza do rywalizacji, ale nie jest też zła. Problem w tym, że najlepszą opcją gry w Gran Turismo 6 to zabawa z przyciszonymi głośnikami. Polyphony nie poprawiło oprawy dźwiękowej względem GT5. Możemy zapomnieć o delektowaniu się odgłosami wydobywającymi się z modyfikowanych silników. Wszystkie brzmią dość podobnie. Podobnie do suszarek, kosiarek i maszynek do golenia. Wydobywający się z auta ryk zawsze brzmi tak samo, niezależnie od środowiska, w którym przebywamy. Nieważne, czy jeździmy po górskiej trasie, w mieście, czy przy dużej prędkości wjeżdżamy do tunelu.

To tylko Kaz może wiedzieć, jakim cudem od tylu edycji Gran Turismo, nie byli w stanie poprawić najsłabszego elementu serii. Pozostaje tylko wierzyć zapewnieniom producenta, że rzeczywiście ekipa usilnie pracuje nad rejestrowaniem nowych odgłosów silników, by udostępnić je w późniejszym terminie. Trzymam kciuki, bo to co mamy teraz, po prostu mocno odstaje od dzisiejszych standardów.

Animacja jest płynna i umożliwia komfortową zabawę. Rzadko i tylko na krótką chwilę spada liczba klatek na sekundę poniżej akceptowalnego poziomu.

Nie przeczę, gdy dowiedziałem się o zaimplementowaniu mikropłatności, obawiałem się, że GT6 zamieni się w produkcję typu „płać by wygrać". Na szczęście, nie musimy wydawać setek złotych, by móc cieszyć się grą. Mikropłatności są opcjonalne, ich dodanie nie wpływa na rozgrywkę. To wersja dla niecierpliwych, którzy nie mają wystarczająco dużo czasu, by poświęcać go na godziny jazdy, tylko po to, by usiąść za kierownicą wymarzonego samochodu. Uczciwie postawiona sprawa.

Dlatego o ile nie korzystamy z mikropłatności, to ekonomia gry nie ulega przeobrażeniu. Im wyższe miejsce zajęliśmy w końcowej klasyfikacji kierowców, tym więcej zgarniamy kredytów. Wraz z postępami w trybie kariery i posiadaniem licencji wyższej klasy, zdobędziemy większe sumy.

I tak uczestnicząc w „Turnieju torów światowych" w międzynarodowej licencji klasy A, za pierwsze miejsce dostaniemy niespełna 47 tys. kredytów. Całkiem sporo, ale o ile zwyczajne samochody nie kosztują dużo, o tyle auta z wyższej półki takie jak Aston Martin Vanquish to już wydatek rzędu 240 tys., Lamborghini Aventador 400 tys., a Bugatti Veyron 2 mln.

To pokazuje ile godzin musimy spędzić z grą, ile wyścigów wygrać, by uzbierać na wymarzone wozy. By móc oglądać je z każdej strony stojących w naszym garażu, aż wreszcie - by wziąć je na trasę i przekonać się na własnej skórze, czy było warto czekać.

Gran Turismo 6 poprawia, dodaje i ulepsza niemal każdy fragment poprzedniej części. Nie zapominajmy jak wyglądało GT5 w dniu debiutu, a jak wygląda teraz. Stwierdzenie, że GT6 to tylko rozbudowane DLC „piątki", byłoby po prostu nie fair wobec znaczących zmian jakie wprowadzono, a których nie widać po pierwszych minutach zabawy. Paradoksalnie, gdyby Kaz zdecydował o usunięciu z gry większej liczby starych aut i tras, dostalibyśmy jeszcze lepszy produkt.

Niemniej, choć nie jest to tytuł pozbawiony wad i nie definiuje gier wyścigowych na nowo, to wciąż mamy do czynienia z bardzo dobrą, rozbudowaną produkcją; pełną pasji i bez reszty pochłaniającą na dziesiątki - jeżeli nie setki - godzin. A będzie tylko lepiej, patrząc na to jak z upływem czasu zmieniało się GT5.

8 / 10

Zobacz także