Gry wideo dokonały wielkiego postępu - przypomina o tym remaster Saints Row 3
Nowe szaty szalonego króla.
Saints Row: The Third to najbardziej popularna odsłona serii. Całkiem niedawno doczekała się portu na konsolę Nintendo Switch, a teraz powraca w odświeżonej kosmetycznie wersji Remastered. Po dziewięciu latach od premiery dziki klon GTA wciąż bawi humorem i totalną rozwałką, ale jak na dłoni widać tutaj również technologiczny skok, który dokonał się w grach w ciągu ostatniej dekady.
Kiedy Rockstar tworzyło opowieści bliskie dramatowi sensacyjnemu, studio Volition - odpowiedzialne za serię Saints Row - postawiło na szaloną komedię. Skakanie ze spadochronem, demolowanie miasta czołgiem, szalone teleturnieje i oszustwa ubezpieczeniowe - to tylko garść z pokręconych aktywności, które w akompaniamencie zawsze przesadzonej fabuły, tworzyły oryginalny byt i jedyną w swoim rodzaju rozgrywkę.
Remaster skupia się na wizualnym odświeżeniu gry, natomiast historia pozostaje dokładnie taka, jak w oryginale. Święci, będący nie tylko kryminalistami, ale już nawet celebrytami, przystępują do walki z międzynarodową organizacją, zrzeszającą kilka gangów w jeden syndykat zbrodni.
Poza podstawową grą, wersja odświeżona zawiera również około trzydzieści dodatków - od fabularnych rozszerzeń po kosmetyczne gadżety. Studio Volition nie uwzględniło w nowej edycji DLC, które zdaniem twórców naruszały balans rozgrywki.
Kosmetycznym zmianom uległa cała warstwa wizualna. Ogromny obszar gry - miasto Steellport - zyskał nowe tekstury budynków; każde auto uległo modyfikacji i unowocześnieniu, a bohaterowie, przechodnie i przeciwnicy zostali kompletnie przemodelowani. Zachowano pierwotną koncepcję artystyczną, ale wizualnie podniesiono jakość do obecnej generacji.
Nowe efekty związane z cyklem dnia i nocy, warunki pogodowe oraz tekstury potrafią miło oszukać i cieszyć oko - wygląda to tak, jakbyśmy mieli do czynienia po prostu z nową grą. Nieco inaczej jest w przypadku rozgrywki. Model poruszania się i strzelania, jak na dzisiejsze standardy, pozostaje niewygodny i odrobinę nienaturalny. Większość przeciwników biega i strzela w nieładzie, psując poczucie świeżości ulepszonej oprawy.
Jeżdżenie po mieście może być przyjemne, ale sztuczna inteligencja kierowców i przechodniów jest kompletnie pokręcona i dziś - gdy z nami dekada triumfu gier z otwartymi światami - musimy przymknąć na to wszystko oko, by móc cieszyć się prostotą zabawy. Pojazdy obijają się więc o siebie jak w lunaparku, przechodnie potrąceni upadają jak lalki, a wrogowie lgną do nas niczym merdający ogonkiem piesek.
Remaster Saints Row 3 kierowany jest przede wszystkim do znudzonego ostatnimi grami odbiorcy, który szuka totalnego relaksu, beztroskiej demolki i wesołych dialogów. I w tym kontekście gra sprawdza się cały czas doskonale. Atutem jest też kooperacja, która przynosi wiele godzin abstrakcyjnej zabawy ze znajomymi.
Jednak dekada to szmat czasu, a wiele wydanych na przestrzeni ostatnich lat gier z otwartym światem podniosło bardzo wysoko poprzeczkę pod względem szeroko pojętej sfery technologicznej, włączając w to mechanizmy rozgrywki, sztuczną inteligencję i detale świata. Gdy po latach wracamy do Saints Row 3, widzimy jak na dłoni gigantyczny skok technologiczny, jaki dokonał się w grach - nie tylko w kontekście wysokiej rozdzielczości i „ostrych tekstur”. I to też jest jedna z rzeczy, którą warto samemu doświadczyć.