Gry z serii Need For Speed wyprzedzają swoje czasy, więc przyciągają fanów z opóźnieniem - uważają weterani cyklu
Większość odsłon zyskuje uznanie dopiero po latach.
Seria Need For Speed istnieje na rynku już 30 lat i chociaż w opinii wielu osób najlepsze czasy ma dawno za sobą, to kolejne części cyklu nadal przyciągają wielu fanów. Liczne odsłony jednak spotkały się z mieszanym przyjęciem w dniu premiery, a dopiero po latach zostały docenione i dzisiaj uchodzą za kultowe. To nietypowe zjawisko nie umknęło uwadze weteranów marki, którzy są przekonani, że seria niejednokrotnie wyprzedzała swoje czasy.
O mocno zmieniającą się z czasem opinię dotyczącą różnych odsłon cyklu zapytała deweloperów redakcja portalu VG247. Dziennikarze zauważyli, że trzy ostatnie odsłony cyklu - Payback, Heat oraz Unbound - spotkały się z raczej chłodnym przyjęciem w dniu premiery, ale dzisiaj są już powszechnie lubiane wśród fanów.
„Myślę, że to już są klasyki. Przyglądamy się reakcjom fanów i widzimy podobną sytuację z chyba każdą odsłoną Need For Speed, nad którą pracowaliśmy” - tłumaczy Patrick Honnoraty, jeden z głównych producentów najnowszych odsłon serii. „Kiedy wypuszczamy nową odsłonę, to ludzie krzyczą »O Boże, jaka ta gra jest zła. Powinna trafić do śmietnika, nikt jej nie lubi«. Potem lata mijają i ludzie już mówią o niej »O Boże, jaka ta gra jest dobra, ma tyle świetnych pomysłów, to najlepszy NFS w historii. Dlaczego nie zrobią drugiego takiego?«”.
„Według mnie za każdym razem, kiedy wypuszczamy nową odsłonę Need For Speed na rynek, to ona wyprzedza swoje czasy. Żadna nie okazuje się wielkim hitem na premierę, ale z perspektywy czasu ludzie zawsze bardzo ciepło je wspominają” - dodaje deweloper. Podobnego zdania jest weteran marki Justin Weibe, który dzisiaj już nie pracuje nad serią, ale nadal jest z nią blisko związany. Weibe uważa, że idealnym przykładem dla słów Honnoraty’ego jest wydane w 2011 roku Need For Speed: The Run, dla wielu będące dziś pozycją kultową.
„Chcieliśmy zrobić coś przełomowego. Jako punkt wyjścia wskazaliśmy możliwość wyjścia z pojazdu i mieliśmy ambitne wizje stworzenia czegoś więcej niż po prostu gry wyścigowej. Szybko jednak zrozumieliśmy, że nie jesteśmy w stanie tego w pełni zrealizować i stanęło na wprowadzeniu scenek z sekwencjami QTE” - wspomina Weibe. „Będę pierwszym z twórców, który otwarcie przyzna, że to nie wyszło zbyt dobrze. Niemniej jestem dumny z faktu, że próbowaliśmy zrobić coś świeżego”.
„Z kolei jakieś kilka miesięcy temu zajrzałem na forum fanów i byłem w prawdziwym szoku, jak wysoko ludzie oceniają niektóre z odsłon, które stworzyliśmy. Naprawdę byłem przekonany, że część z nich jest czarnymi owcami w moim CV, a tymczasem wiele z nich uważa się dzisiaj za kultowe i ludzie je uwielbiają” - dodaje. „To oczywiście bardzo miłe i finalnie cieszę się, że podjęliśmy ryzyko, skoro chociaż części osób naprawdę się podobały nasze pomysły”.
Ze słowami przedmówców w pełni zgadza się John Stanley, starszy dyrektor kreatywny Need For Speed Unbound, który nazywa tego typu sytuacje „klątwą Need For Speed”. Zauważa jednak, że seria na przestrzeni lat tak bardzo się zmieniała i eksperymentowała z tyloma różnymi rozwiązaniami, że dwóch fanów może mieć identyczne zdanie co do jednej odsłony cyklu, ale kompletnie się nie zgadzać w kwestii innej.