Gunpoint - Recenzja
Urokliwa gra niezależna o szpiegu-freelancerze, który włamuje się do budynków.
Richard Conway jest szpiegiem-freelancerem i nie ma lekkiego życia. Jak to w zawodzie bywa, zdarza mu się sięgnąć po broń, włamać do strzeżonego budynku albo ukraść cenne dane lub przedmioty. Zdarza mu się także wypaść z okna na szóstym piętrze. I przeżyć.
Agent ubrany w długi płaszcz, kapelusz i specjalne spodnie jest bohaterem niezależnej produkcji studia Suspicious Developments - Gunpoint. To gra logiczna z elementami zręcznościowymi, w której włamujemy się do budynków.
Wykonywanie zadań umożliwia Conwayowi wyjątkowe ubranie. Dzięki spodniom - nazwanym Bullfrog Hypertrousers - agent skacze na duże odległości w górę i w dal. Płaszcz chroni go natomiast przed upadkiem z dowolnej wysokości i umożliwia przyklejanie się do pionowych ścian. Ubiór uzupełnia urządzenie pozwalające włamywać się do obwodów elektrycznych i zmieniać połączenia pomiędzy korzystającymi z nich przedmiotami.
Na początku każdej planszy obmyślamy jak zakraść się do budynku. Możemy wskoczyć na dach i skorzystać ze świetlika, albo po prostu przebić się przez szybę na którymś piętrze. Opcji jest sporo.
Po dostaniu się do środka, rozpracowujemy natomiast instalację elektryczną budynku. Podłączono do niej wszelkiej maści urządzenia, takie jak skanery linii papilarnych, wykrywacze dźwięku czy oświetlenie. Instalacja elektryczna tworzy łamigłówkę. Zmusza nas do wybierania, czy chcemy narobić hałasu przy czujniku dźwięku, który podłączyliśmy do drzwi, czy też wolimy wyłączyć światło na piętrze, by patrolujący je strażnik wszedł w zasięg kamery połączonej z frontową, stalową bramą. Możliwości jest wiele, a liczba elementów, które musimy brać pod uwagę, sukcesywnie wzrasta.
W dalszej części zabawy budynki zaczynają patrolować strażnicy. Zobaczymy też ich opancerzonych kolegów, których ciężko znokautować, oraz szybkich i skutecznych agentów. Również instalacje elektryczne rozrastają się. Początkowo bawimy się jednym obwodem elektrycznym, by w kolejnych planszach zobaczyć ich o wiele więcej. Obwody oznaczono natomiast różnymi kolorami. Łączyć można ze sobą jedynie urządzenia jednego koloru, co w jeszcze większym stopniu utrudnia rozgrywkę.
Po ukończeniu zadania otrzymujemy pieniądze, które wydajemy na dodatkowe gadżety. Może to być rewolwer, umiejętność pozwalająca uniknąć strzałów lub wyciszyć brzęk tłuczonego szkła. Dostajemy również punkty, które możemy wydać na dwie umiejętności lub powiększenie zapasu baterii do gadżetów.
Z tego pomysłu autorzy gry nie potrafili jednak skorzystać. Gadżety, nie licząc tych absolutnie podstawowych, są w zasadzie zbędne. Nie odczuwa się konieczności ich posiadania, a rozgrywka praktycznie w żaden sposób nie zachęca do ich zakupu. Najbardziej użytecznego - wyważanie drzwi kopniakiem - nie zdobędziemy nawet do ostatniej misji. Szkoda.
Inne, jak system zapisywania stanu gry, wyszły znacznie lepiej. Misje możemy powtarzać w nieskończoność. Po śmierci lub popełnieniu poważnego błędu, wybieramy jedną z dostępnych opcji i cofamy się w czasie o kilka sekund. Ten prosty mechanizm wystarcza do tego, by prędko poprawić złą decyzję.
Gunpoint wiele zyskuje również dzięki naprawdę nieźle napisanym dialogom. Rozmowy nie są długie, a interakcja ograniczona do wybrania opcji dialogowej. Niemniej, są bardzo zabawne, a niewymuszony humor to wciąż rzadkość w tego rodzaju grach. Wątpliwości rodzą jedynie przekleństwa - wydawały mi się tutaj absolutnie zbędne.
„Gra jest urokliwa, zabawna i zmusza do myślenia.”
Oczarować potrafi też oprawa. W menu przygrywa leniwy jazz. W trakcie misji słyszymy natomiast szybsze, pulsujące elektronicznie utwory. Swój urok ma także grafika - dwuwymiarowa, pikselkowa, ładna. Ponarzekać można w zasadzie jedynie na nieszczególnie dużą liczbę utworów muzycznych. Rozgrywka jest natomiast przyjemna i wciągająca. Używanie szarych komórek sprawia wiele radości, a zagadki nie denerwują. Nawet kiedy nie możemy ich rozgryźć.
Niestety, zanim gra na dobre się rozkręci, obejrzymy już napisy końcowe. Gunpoint można ukończyć w pół wieczoru. Trzy godziny zabawy to bardzo mało. Co warto nadmienić, w połowie gry zagadki stają się dziwnie proste, a ich rozwiązanie wpada do głowy błyskawicznie. Trudno określić, czy to kwestia zdobytej wprawy, czy też autorom zabrakło pomysłów na poważniejsze wyzwania.
Gunpoint to relaks i odpoczynek od dużych projektów, nastawionych na akcję. Gra jest urokliwa, zabawna i zmusza do myślenia. Zawiera także edytor poziomów. Póki co radość z przeżywania przygód Conwaya jest jednak jak dym papierosowy po skończonym jazzowym koncercie - szybko ulatnia się pozostawiając po sobie jedynie miłe wspomnienie.