Gwiezdne testy i kamienne serca
Krótkie spojrzenie na miniony tydzień.
Cały świat z zapartym tchem czeka na debiut siódmego epizodu Gwiezdnych Wojen. Komercyjna machina towarzysząca filmowej premierze powoli się rozpędza, co zaobserwować może każdy, kto w ostatnim czasie odwiedził najbliższą galerię handlową - odzież i buty z podobiznami bohaterów Star Wars coraz częściej pojawiają się na półkach, a sklepy z zabawkami pękają wprost w szwach od zestawów klocków, maskotek i gier planszowych sygnowanych logiem sagi George'a Lucasa.
Swoją porcję tortu otrzymali również gracze - Electronic Arts zarządziło betatesty najnowszej odsłony serii Battlefront, w której udział wzięło, bagatela, ponad dziewięć milionów osób. Włodarze EA z pewnością pragnęliby powtórzyć ten wynik podczas premiery. Czy skończony produkt będzie silny Mocą? Okaże się to już za miesiąc, 19 listopada.
O ile o samej grze można napisać wiele dobrego, o tyle zapowiedź kosztującego 179 złotych Season Passa do Battlefronta to z pewnością przejaw Ciemnej Strony Mocy. Przepustka sezonowa ma dać wcześniejszy dostęp do czterech dużych dodatków, a także specjalną emotikonę „Shoot First”. Niecałe czterysta złotych za kompletny produkt? Nie o taką Galaktykę walczyli Rebelianci.
Pozostając przy EA: jeden z dyrektorów firmy, Patrick Söderlund, w wywiadzie dla serwisu IGN zadeklarował chęć rywalizacji z potentatami rynku gier akcji. Czy Rockstar i Ubisoft mają się czego obawiać? W końcu Electronic Arts już niejeden raz zaskakiwało, dając zielone światło twórcom takich gier, jak Dead Space, Saboteur czy Mirror's Edge.
Inna sprawa, że studia wewnętrzne EA nie mogą liczyć na taryfę ulgową. Jeżeli nie uda się im odnieść komercyjnego sukcesu, wizja rozwiązania teamu staje się bardzo realna: los ten spotkał już Pandemic, autorów między innymi interesującej serii Mercenaries. Produkcja tytułu mogącego stanąć w szranki z Assassin's Creed to spore wyzwanie, ale także i wielka szansa na zapisanie się na kartach historii elektronicznej rozrywki. Elektronicy mają wszak potężnego asa w rękawie, czyli prawa do marki Star Wars.
W innym wywiadzie dyrektor ds. operacyjnych Electronic Arts, Peter Moore ogłosił, że w interesie jego firmy nie jest „produkcja HD Remake'ów”. Informacja ta wypłynęła w trakcie rozmowy z serwisem IGN, przy dyskusji na temat ewentualnego odświeżenia trylogii Mass Effect. Obie powyższe informacje dają nam ciekawy obraz na przyszłość EA: debiut nowych marek, wejście na nowe obszary rynku i odcięcie się od mody na remaster. Oby za deklaracjami poszły świetne produkcje i wysoka sprzedaż nowych IP.
Wynikami sprzedaży nie muszą się za to martwić pracownicy CD Projekt RED. Debiutujący w tym tygodniu dodatek do Dzikiego gonu, czyli Serca z Kamienia zbiera oceny równie dobre, co wersja podstawowa. Zamiast zbroi dla Płotki czy możliwości pokolorowania pancerza otrzymujemy kilkunastogodzinną kampanię z emocjonującą główną linią fabularną i ciekawymi questami pobocznymi.
Rozszerzenie dostępne jest jedynie w formie cyfrowej, jednak fani pudełek nie mogą narzekać: wersja fizyczna, poza kodem do pobrania gry, zawiera zestaw dwóch talii do gwinta. Teraz już nic nie stoi na przeszkodzie, by przegrać sakiewkę orenów w partyjce z kolegą.
Fani gier RPG nie mogą mieć powodów do narzekań. Dodatek do Wiedźmina z pewnością umili czas w oczekiwaniu na największą premierę tej jesieni: Fallout 4. Bethesda umiejętnie buduje napięcie, publikując krótkie animowane filmy wyjaśniające mechanikę systemu S.P.E.C.I.A.L. Jednak prawdziwą petardą okazał się trailer live action, w którym Sole Survior opuszcza bezpieczną Kryptę, walczy z Supermutantami i zdobywa Power Armour.
Jest to także kolejny trailer, który nie zdradza ani odrobiny historii zawartej w grze - marketingowcy we wszystkich materiałach umiejętnie omijają kwestię fabuły Fallout 4. Fakt ten, w połączeniu z informacjami o zmienionym sposobie prowadzenia dialogów i dostępnymi materiałami wideo, stawiającymi głównie nacisk na prezentację mechaniki walki może w fanach serii wzbudzać podejrzenia o położenie większego nacisku na elementy action niż RPG. O naturze nowego Fallouta będzie można przekonać się już 10 listopada.
Nie ma co czekać za to na premierę Silent Hills, skasowanej kontynuacji świetnej (do czasu) serii horrorów od Konami. Po bardzo średnich odsłonach w postaci Homecoming i Downpour, cykl miał doczekać się gry, w której twarzy i głosu głównemu bohaterowi użyczy znany z serialu „The Walking Dead” Norman Reedus, zaś w fotelach reżyserów zasiąść mieli Hideo Kojima i Guillermo Del Toro.
Jak ta kolaboracja się skończyła, wiemy wszyscy: Kojima na wskutek tarć wewnątrz firmy nie jest już pracownikiem Konami, zaś Del Toro skupia się na kinie (choć również z miernym skutkiem - wytwórnia Lionsgate zawiesiła prace nad reżyserowaną przez niego kontynuacją Pacific Rim). W wywiadzie dla serwisu Bloody Disgusting hiszpański reżyser nie przebierając w słowach otwarcie krytykuje taktykę „spalonej ziemi” japońskiej korporacji, która nie tylko skasowała projekt, ale także usunęła z sieci świetne demo zatytułowane P.T.
Przy okazji wywiadu dowiedzieliśmy się też kilku szczegółów na temat samej rozgrywki - ta miała czerpać inspirację z The Last of Us, jednak Del Toro nie doprecyzował, czy chodzi o mechanikę, czy o ogólny ton prowadzonej historii. Na pocieszenie dla graczy zostaje Alison Road, niezależna produkcja studia Lilith, czerpiąca pełnymi garściami ze sławetnego Playable Trailer.
Od bety tydzień rozpoczęliśmy, betą tydzień zamkniemy. W piątek i sobotę odbyły się testy serwerów Dark Souls 3, a ostatnie rozpoczną się dziś wieczorem.