Hack 'n' Slash - Recenzja
Tajemnice programowania.
Studio Double Fine stworzyło grę, w której możemy zmieniać świat. Cóż z tego, skoro świat nie został należycie przygotowany na nasze modyfikacje.
Akcja Hack'n'Slash osadzona jest w bliżej nieokreślonym świecie, którego cechą charakterystyczną są wszechobecne porty USB, montowane na krzakach, urządzeniach, a nawet ludziach. Główna bohaterka - Alice - przypadkiem wchodzi w posiadanie urządzenia, pozwalającego zmieniać właściwości wszystkiego, do czego jesteśmy w stanie się podłączyć.
Korzystając z miecza oraz innych gadżetów, jakie znajdziemy po drodze, musimy pokonać złego czarodzieja, rozwiązując zagadki, oparte na języku programowania Lua.
Jedną z największych zalet produkcji Double Fine jest wszechobecny humor i nabijanie się z „zasad” rządzących grami komputerowymi . Szczątkowa fabuła przedstawiona jest z przymrużeniem oka, a twórcy w pełni świadomie operują popularnymi stereotypami i nawiązaniami, szczególnie do serii Zelda, którą wyraźnie inspirowana jest postać głównej bohaterki i jej towarzysza.
Dość nietypowo, gra rozpoczyna się od aktu drugiego, w którym poznajemy główną bohaterkę i jej towarzysza, czerwoną wróżkę imieniem Bob. Wydarzenia z aktu pierwszego są tajemnicą i wiele wskazuje, że sposób na dotarcie do tej części opowieści ukryty jest gdzieś w kodzie, póki co nie znalazł się jeszcze nikt, kto rozpracowałby Hack'n'Slash w tak dużym stopniu.
Z początku sposoby hakowania są dość ograniczone. Możemy zmieniać pojedyncze parametry, takie jak liczbę pól, o jakie przesunie się popchnięty klocek czy nastawienie z natury wrogich przedstawicieli lokalnej fauny. Oprócz standardowej zmiany zachowania, później uda się uruchomić nietypowe opcje - powodując na przykład, że przy zderzeniu ze ścianą lub przeciwnikiem, tworzone przez złego króla bagien kolczaste żółwie będą eksplodować.
„Twórcy nie najlepiej przygotowali się na swobodę, jaką zaoferowali.”
Z czasem w ekwipunku Alice pojawiają się narzędzia zmieniające przepływ czasu i pokazujące niewidoczne gołym okiem elementy świata, nasze możliwości modyfikowania otoczenia znacząco rosną, a zagadki stają się bardziej złożone.
Warto też rozumieć zasadę działania rzeczy, w których dokonujemy zmian, bowiem eksperymentując z ustawieniami możemy stworzyć kulę ognia omiatającą pół planszy lub bezradnie wirującego strażnika.
Wszystko wygląda pięknie w teorii, ale twórcy nie najlepiej przygotowali się na swobodę, jaką zaoferowali. Z jeden strony, możemy hakerskimi sztuczkami zrzucić patrolującego mapę zwierzaka w przepaść, ale gdy to zrobimy, pojawia się komunikat, że wszechświat uległ zniszczeniu, a my musimy powrócić do ostatniego punktu zapisu.
Uciążliwy jest także fakt, że wprowadzane zmiany nie są zapamiętywane - lokacje resetują się za każdym razem, gdy do nich wracamy, przez co niektóre elementy krajobrazu musimy hakować lub przesuwać po kilka razy.
W późniejszych etapach gry przyjemne zagadki, takie jak hakowanie własnego imienia, by zmylić zarządcę więzienia, zastępowane są przez nudne i żmudne dłubanie w algorytmach. Aby ukończyć Hack'n'Slash musimy znać podstawy prawdziwego programowania na tyle, by wiedzieć, które fragmenty procedur zmienić na naszą korzyść, a szukanie ważnych elementów kodu nawet w całkiem przyjemnym interfejsie, staje się żmudną pracą.
Pod względem graficznym produkcja Double Fine nie zachwyca. O ile trudno przyczepić się do jakości animacji czy barwnych, żywych środowisk, wielokrotnie odwiedzamy identyczne miejsca. I choć bohaterowie żartują na ten temat, tego rodzaju recykling trudno wybaczyć grze, którą można ukończyć w niecałe pięć godzin.
Prototyp Hack'n'Slash powstał podczas sesji Amnesia Fortnight 2012. Ostatecznie został przekształcony w pełnoprawną grę, ale projekt wciąż jest mocno niedokończony. Gdzieś po dwóch godzinach z całkiem przyjemnej zabawy, tytuł zmienia się w powtarzalny i zwyczajnie nudny eksperyment.