Halo 5: Guardians - wrażenia z bety
I krótki gameplay.
Pod koniec grudnia wszyscy posiadacze Halo: The Master Chief Collection uzyskają dostęp do testów beta trybu dla wielu graczy w Halo 5. Część osób miała możliwość już wcześniej sprawdzić, jakie nowości czekają na zapalonych entuzjastów kosmicznych potyczek. My również przywdzialiśmy spartańskie pancerze.
Na razie nie udostępniono zbyt wiele zawartości - zaledwie skrawek w postaci jednego trybu („Zabójca”), rozgrywanego przemiennie na dwóch mapach: Truth i Eclipse. Zapewnia to jednak sporo rozgrywki, a twórcy obiecują, że z czasem dodadzą do testów kolejne elementy.
Drużynowy zabójca (z ang. „Team Slayer”) to walki toczone przez dwie drużyny, po czterech graczy na każdą. Przy tak małym zespole bardzo istotne jest zgranie i świadomość, że wystarczy delikatnie odstawać poziomem umiejętności od reszty grupy, by istotnie wpłynąć na wynik meczu.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to bardzo detaliczna grafika i płynne 60 klatek wyświetlanych na ekranie. Myślałem, że reedycja Halo 4 na Xbox One jest piękna, ale to, co zobaczyłem przy okazji bety „piątki” bardzo mi zaimponowało. Mapy są pełne szczegółów i przyjemnych widoków.
Odważnym zmianom uległy celowniki hologramowe, które pojawiają się przy mierzeniu z każdej broni - nie są przepełnione zbędnymi upiększeniami i świetnie spełniają swoją rolę. Wyświetlacz wewnątrz hełmu Spartanina też uległ delikatnym poprawkom, przez co znacznie więcej możemy wyczytać na temat naszego stanu zdrowia czy mocy tarcz kinetycznych.
Każdy gracz rozpoczyna z klasycznym zestawem broni, złożonym z karabinu bojowego, podręcznego pistoletu oraz dwóch granatów. Resztę sprzętu możemy znaleźć na mapkach. Specjalne bronie dostępne są tylko na danym obszarze. W miejskim Eclipse pojawiają się dwa karabiny snajperskie, a Truth po pewnym czasie wzbogaca miecz energetyczny. Obie bronie w rękach specjalistów pomagają spuścić łomot przeciwnikowi.
Spartanie też ulegli ciekawym modyfikacjom. Brakuje póki co ulepszeń pancerzy dodających specjalne umiejętności, ale mimo wszystko nowe, żelazne zbroje potrafią pozytywnie zaskoczyć. Dodane funkcje to między innymi zwiększona mobilność - po skoczeniu w kierunku innego poziomu mapki wystarczy ponowić przycisk, by postać sama wspięła się na podwyższenie.
Skacząc z góry wystarczy wcisnąć przycisk odpowiedzialny za celowanie, by zawisnąć na kilka sekund w powietrzu za sprawą silników odrzutowych pancerza. Z tej pozycji możemy również wcisnąć jeden guzik i załadować specjalny atak, charakteryzujący się silnym uderzeniem pięścią w powierzchnię pod nami. Zajmuje to chwilę, za to natychmiast powala przeciwnika.
Miłośników walki bliskiego kontaktu uraduje wykorzystanie silników odrzutowych pancerza do szybkich odskoków w wybranym kierunku. Takie manewry możemy stosować zarówno w powietrzu, jak i na ziemi, i świetnie spisują się jako uniki, ale też szybkie przemieszczenie, mające zmylić mierzącego w nas wroga. Odpowiednie wykorzystanie tych ruchów nie raz uratowało mi skórę.
Niektóre manewry wyłączają możliwość ładowania tarczy. Jeżeli ratujemy się ucieczką, to musimy pamiętać, że w trakcie szybkiego biegu nie odnowimy osłony i bardzo łatwo można nas dobić. Warto o tym pamiętać zarówno jako uciekający, jak i łowca, który widząc gracza znikającego za rogiem, nie jest chętny do pościgu.
Obie mapy reprezentują podobny rodzaj zabawy - ciasne pomieszczenia do szybkich, krwawych potyczek z kilkoma miejscami na walkę dystansową, ale nie na tyle odległą, by snajper zagrażał na długo. Nie są to duże obszary, więc nie ma mowy o żadnych pojazdach ani o walkach między kilkoma piętrami. Zazwyczaj jest to tylko parter i pierwsze piętro - żadnych wysokich wzgórz i ciemnych korytarzy.
„Miłośników walki bliskiego kontaktu uraduje wykorzystanie silników odrzutowych pancerza.”
Tempo rozgrywki nie daje wytchnienia. Nawet zatrzymanie się na chwilę sprawi, że z którejś strony nadejdzie przeciwnik. Po czterech częściach serii na placu boju rzadko spotykamy amatorów i to od razu widać. Nikt nie traci zbędnego czasu na przeładowywanie broni, tylko szybko ekwipuje drugą, by kontynuować ostrzał.
Granaty wpadają do pomieszczeń jako pierwsza linia osłabienia wroga, a następnie wskakują tam uważni strzelcy. Jeżeli jesteś za blisko, to szybki cios z łokcia na pewno zakończy żywot. Tutaj nie ma przyzwolenia na nieuwagę.
Dodatkowym motywatorem uważnej i skutecznej walki jest system nadający odznaczenie za zasłużone zwycięstwo. Po bardzo udanej bitwie uzyskujemy na przykład złotą rangę trzeciego poziomu. Od teraz każdy wynik będzie wpływał na utrzymanie tego odznaczenia. Kilka porażek zrzuci nas na poziom drugi, następnie pierwszy, a potem możemy zapomnieć o ładnym znaczku. Kto chce go utrzymać - musi wygrywać i zdobywać dużo punktów za pokonanych przeciwników.
Gra jest zlokalizowana. Zarówno menu, jak i napisy są po polsku, występują też polscy lektorzy. Wynik meczu i czas do zakończenia potyczki podaje ładnie brzmiący narrator, a wszyscy spartanie dookoła mówią w rodzimym języku.
Mówiący za graczy bohaterowie stanowią doskonałą alternatywę dla osób grających samotnie, którzy nie mają ochoty na rozmowy przez zestaw słuchawkowy. Spartanie z naszej drużyny rzucają proste, acz bardzo informacyjne komunikaty: „Wróg w czerwonym korytarzu”, „Przeciwnicy przechwycili karabin snajperski”, „Uwaga, granat!”. Bardzo przydatne rozwiązanie, które zaskakuje dokładnością wymawianych komunikatów.
Studio 343 udowadnia wydaną betą, że finalnie ich gra może okazać się bardzo silnym zawodnikiem wśród premier 2015 roku. Wyraźne ślady produktu będącego jeszcze w fazie produkcji można dostrzec w lobby, gdzie oczekiwanie na kolejną potyczkę trwa za długo, czasem po prostu cofając nas do menu głównego. Jest to jednak jedyny poważny problem bety trybu multiplayer Halo 5. Miłośnicy pojedynków drużyn czerwonych i niebieskich Spartan na pewno spędzą przy niej niezliczone godziny.