Hatred - Recenzja
Niecodzienna otoczka, przeciętna zabawa.
Hatred wzbudza mieszane uczucia. I nie chodzi o tematykę gry. Intensywne fragmenty wymagające opanowania i celnego oka bywają ekscytujące, ale dosyć szybko dostrzegamy monotonny schemat rozgrywki i błędy projektowe.
Fabuła jest wyjątkowo nieskomplikowana i stanowi wyłącznie tło. Główny bohater - bezimienny psychopata - postanawia zająć się oczyszczaniem świata. W jego oczach największym brudem są otaczający go ludzie. Odpowiednio przygotowany wychodzi więc na ulice i zaczyna chorą misję.
Odziany w czarny płaszcz sadysta nie ogranicza się tylko do najbliższego sąsiedztwa. Trafiamy do kolejnych, widzianych z góry miasteczek i lokacji, stacji kolejowych czy kanałów. Wszędzie eksterminujemy absurdalne tłumy cywili i stróżów prawa. Nikt nie może nas powstrzymać. Nie jesteśmy też prowadzeni za rękę - mapy są spore i często nieliniowe.
Przygoda jest jednak bardzo schematyczna i krótka, bo trwa zaledwie pięć godzin. Likwidujemy więc bezbronnych ludzi, a po jakimś czasie zaczynają polować na nas policjanci i oddziały specjalne. Obecność uzbrojonych komandosów stanowi największą siłę gry, gdyż mundurowi potrafią dać się we znaki, nawet na łatwym poziomie trudności. Na wyższym zmuszeni jesteśmy mocno kombinować - wybierać odpowiednie miejsce i zestaw broni, by skutecznie odpierać ataki przeciwników.
Spore wyzwanie to jedna z zalet Hatred. Plusem jest też dobrze zaprojektowany model strzelania, gdyż każda broń zachowuje się inaczej i jest skuteczna w różnych sytuacjach. Arsenał to raczej standardowy zestaw współczesnej broni. Mamy karabin szturmowy, pistolety maszynowe, strzelbę, a ponadto czasem zdobyć możemy miotacz ognia i wyrzutnię rakiet. Uzupełnieniem są granaty i koktajle Mołotowa.
Tylko przy pierwszych egzekucjach czujemy jakiś dyskomfort, podświadomą niechęć i niesmak. Świat gry szybko przestaje mieć znamiona realizmu, a absurdalność sytuacji zaczyna mocno przeważać. Kontrowersyjna tematyka bezpośrednio i w sposób negatywny wpływa zresztą na samą rozgrywkę. To właśnie fragmenty, w których jedynym celem jest eliminowanie cywili, są najnudniejszą i najmniej ekscytującą częścią gry. Cały czas czekamy więc na pojawienie się stróżów prawa, by móc rozpocząć właściwą, wymagającą umiejętności zabawę.
Szukając oryginalnych rozwiązań twórcy idą o krok dalej. Nasz psychopatyczny bohater leczy rany poprzez dobijanie rannych. Musimy wycofać się, wrócić przez przebyte ulice, by znaleźć poszkodowanego i zregenerować punkty zdrowia. Egzekucjom tego typu towarzyszy zresztą brutalna scena, którą szybko wyłączamy z menu gry - staje się bowiem irytująca, powtarzalna i przeszkadza w szybkim mknięciu dalej. To kolejny przykład, jak w negatywny sposób tematyka wpłynęła na koncepcję rozgrywki.
Poza głównymi celami misji, ograniczającymi się niemal zawsze do zabicia określonej liczby ludzi, trafiamy też na poboczne wyzwania. Niestety, zazwyczaj sprowadzają się do tego samego. Przykładowo - mamy pozbyć się wszystkich klientów sklepu albo gości hotelu. Jest tylko parę wyjątków od reguły. Brakuje różnorodności - chociażby podkładania bomby i pilnowania, by nikt jej nie rozbroił, albo przetrzymywania zakładników.
W grze nie ma znajdziek ani trybu kooperacji, więc po jednorazowym ukończeniu nie ma już po co wracać. Nieobecny jest też system rozwoju bohatera, a system zapisu stanu gry - związany z wykonaniem zadań pobocznych - pozostawia wiele do życzenia.
Interesująca jest natomiast oprawa graficzna. Obserwujemy mnóstwo odcieni szarości, z którymi kontrastują czasem kolorowe akcenty - neony, światła wozu policyjnego i płomienie. Stylistyka jest przemyślana i pasuje do ponurej tematyki.
Wrażenie robi także destrukcja otoczenia. Cierpliwe ostrzeliwanie ściany zwykłego domu sprawi, że zacznie się powoli rozsypywać. Celnie rzucony granat pozwoli przebić się szybko do budynku. Samochody efektownie eksplodują. Z aut, wyłącznie policyjnych, możemy czasem korzystać, choć zazwyczaj nie jest to opłacalne.
Fatalna okazuje się natomiast optymalizacja. Gra wygląda nieźle, ale w żaden sposób nie usprawiedliwia to obecnego stanu technicznego produkcji. Na konfiguracji spełniającej wymagania zalecane trudno wybić się ponad 30 klatek na sekundę, przy większym chaosie na ekranie widoczne są spadki animacji. Nie pomaga zmniejszenie różnych opcji graficznych. Szczęśliwie, obyło się bez istotnych błędów technicznych i bugów.
Jeśli oddzielić tematykę gry i zgrabny marketing od rozgrywki, otrzymujemy produkt przeciętny, miejscami nudny i niedopracowany. Gdy zaś pochylimy się nad scenariuszem, szybko dostrzegamy, że nie ma on kompletnie żadnej głębi, a mordowanie cywili jest po prostu przemyślaną sztuczką na wywołanie zainteresowania.
Co więcej, brutalna tematyka zapędziła twórców w kozi róg: większość rozwiązań wynikających z fabuły stanowi najsłabszy punkt samej rozgrywki, a najciekawiej jest wtedy, gdy dochodzi do starć z uzbrojonym i wyćwiczonym przeciwnikiem.