Skip to main content

Hearthstone to wciągająca ruletka

Zabawa przypomina czasem wizytę w kasynie.

Trzy tygodnie temu, pierwszy raz od czasu beta testów, usiadłem do Hearthstone i nie ukrywam - blizzardowa karcianka solidnie mnie wciągnęła. Po dwudziestu dniach zabawy muszę powiedzieć, że twórcy Diablo i dwóch Craftów spisali się świetnie, ich gra jednak niewiele różni się od ruletki.

Na pierwszy rzut oka porównanie to może nie być do końca zrozumiałe - w końcu mamy do czynienia z produkcją, której najbardziej oczywistym przodkiem jest Magic: The Gathering, pramatka wszystkich współczesnych przedstawicieli karcianego gatunku. Istnieje jednak kilka przesłanek, sprawiających, że trudno nie widzieć podobieństwa do jednej z bardziej losowych gier, jakie kiedykolwiek powstały.

Baza gry jest bardzo „magickowa” - mamy karty o różnym koszcie, przyrost many (w odróżnieniu od MTG nie kontrolowany przez gracza) i podział na trzy typy kart o różnych funkcjach. Dodatkowo, jest też możliwość zagrania dziewięcioma bohaterami, z których każdy posiada własną, dodatkową pulę „kartoników” i specjalną umiejętność do użyciu za punkty magii. Stworki mają atak i obronę, a kluczem do zwycięstwa jest sprowadzenie punktów życia przeciwnika do zera.

Tyle tylko, że znaczna część kart posiada element losowy, którego nie brakuje także w „poważnej”, rankingowej rozgrywce. Czasem jest to efekt wybierający cel na ślepo, innym razem za sprawą czaru czy umiejętności dostajemy zupełnie nową kartę wybraną przypadkowo z bardzo dużej puli.

Ragnaros to pierwsza karta, która najbardziej zwróciła uwagę na aspekt losowości - dla niektórych zbyt dużej - w Hearthstone.

Znaczna część Hearthstone polega w rezultacie na manipulowaniu swoim szczęściem tak, by przypadek, był jak najmniej przypadkowy - jeśli chcemy, żeby czar trafił w konkretnego stworka możemy sobie pomóc, wybijając jego kumpli. Bardzo rzadko zdarza się jednak, byśmy mogli całkowicie zapanować nad wynikami.

To z kolei sprawia, że przyjemniejsze niż granie w Hearthstone jest oglądanie, jak grają inni. Niesamowite, imponujące zwroty akcji sprawiają, że cała zabawa dostarcza bardzo dużo emocji. W świecie, gdzie tysiące ludzi są gotowi spędzać długie godziny patrząc, jak ktoś inny poci się nad grą, to recepta na sukces. Fajni, charyzmatyczni streamerzy mogą przeżywać fantastyczne chwile ze swoimi widzami, gdy przypadek stanie po ich stronie, robiąc przy okazji świetną reklamę produktowi Blizzarda.

Problem tkwi w tym, że kiedy sami usiądziemy do zabawy, Hearthstone okazuje się być nieco mniej lekki i przyjazny, niż w momencie, gdy oglądamy czyjś stream, a darmowość produkcji jest bardzo pozorna. Żeby mieć jakąkolwiek szansę na wygraną - nawet w niezobowiązujących, towarzyskich meczach - potrzebujemy kart dostępnych w paczkach z losową zawartością. Pakiety te kosztują co prawda niezbyt dużo, ale tylko pod warunkiem, że kupimy jedną czy dwie sztuki. Sęk w tym, że potrzebujemy znacznie więcej.

Pewnym sposobem na wyważenie kosztów całej zabawy jest opcja kupowania wielu elementów za wewnętrzną walutę, złoto, jednak nawet biorąc pod uwagę codzienne misje pozwalające zarobić kilkadziesiąt sztuk „golda”, pozyskanie kart w ten sposób wymaga dziesiątek godzin żmudnej pracy i to tylko w sytuacji, gdy nie zdecydujemy, że chcemy grać „na poważnie” - do gry na wyższym poziomie potrzebne są potworki i czary ukryte za jeszcze wyższym paywallem, w przygodach.

Przygody nie są tanie, ale ich ukończenie gwarantuje dostęp do dobrych kart

Zważywszy na to, że praktycznie każda z najpopularniejszych obecnie talii korzysta z rzeczy dostępnych tylko po wykupieniu przygody, szybko zdajemy sobie sprawę, że w Hearthstone praktycznie nie da się grać za darmo.

I nie ma w tym absolutnie nic złego - Blizzard, jak każda inna firma, chce zarabiać. Trudno się dziwić, że pracuje na modelu zmuszającym graczy do płacenia. Połączenie łatwych zasad i czynnika losowego sprawia jednak, że zabawa z Hearthstonem zaczyna momentami przypominać wizytę w kasynie, co stanowi już pewien problem. Elementy te mogą też doprowadzić mniej zdyscyplinowanych do bezmyślnego wydawania pieniędzy i podejmowania złych decyzji z powodu rozemocjonowania.

Karcianka Blizzarda jest fantastyczna - ma świetnie wykonaną oprawę graficzną, do każdej karty przypisanych jest szereg zabawnych, doskonale wykonanych wypowiedzi lub dźwięków, a sama rozgrywka potrafi solidnie wciągnąć. Jednocześnie jednak wyciągając wirtualne karty warto pamiętać o tym, że wesoły krasnolud witający przy każdym uruchomieniu gry, bez mrugnięcia okiem sięgnie do naszego portfela. Bo darmowy Hearthstone może być jedną z najdroższych - dla odbiorców - produkcji amerykańskiego giganta.

Zobacz także