Skip to main content

Heroes of the Storm - Recenzja

Powiew świeżości.

Wciągająca i dynamiczna MOBA. Oferuje zestaw różnorodnych map, dzięki czemu zabawa nie nudzi.

Blizzard wkroczył na scenę gatunku MOBA z pewnością siebie i garścią pomysłów, dzięki którym Heroes of the Storm odróżnia się od swoich największych konkurentów. Nie jest to rewolucja ani ideał, ale po prostu świetna gra.

Założenia nie są skomplikowane - mamy do czynienia z sieciową rywalizacją dwóch pięcioosobowych drużyn. W ich skład wchodzą bohaterowie StarCrafta, WarCrafta, Diablo i innych produkcji stworzonych przez deweloperów z Zamieci. Każdy gracz wybiera swoją postać przed rozpoczęciem meczu.

Akcję obserwujemy od góry, jak w strategii. Polecenia ruchu i ataków wydajemy przy użyciu myszy i kilku klawiszy. Głównym celem jest zawsze zniszczenie bazy przeciwnika, niezależnie od planszy. Od pola bitwy zależne są jednak zadania poboczne - mamy tu do czynienia z największą zaletą Heroes of the Storm. Otóż, gra oferuje obecnie siedem różnych map, dlatego trudno tu o nudę.

Dodatkowe cele są odpowiednio zróżnicowane. W Zatoce Czarnosercego zdobywamy monety ze specjalnych skrzyń, by przekazać je duchowi pirata. W efekcie, upiorny okręt ostrzeliwuje struktury wroga. W Ogrodzie Grozy z kolei, gdy zapada zmrok, pokonujemy roślinne stwory i zbieramy nasiona, by w naszej bazie mógł powstać wielki Ogrodowy Koszmar - jeden gracz może przejąć nad tym monstrum kontrolę na pewien czas.

Wykonywanie specyficznych dla każdej mapy czynności może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść naszej drużyny. Rzadko opłaca się ignorować cele związane z lokacją - chociaż czasem, w określonych warunkach, można zaryzykować. Chociażby, kiedy jesteśmy pewni, że szybki grupowy atak jedną ścieżką zapewni nam wygraną.

Zobacz na YouTube

Mapy różnią się nie tylko pod względem celów dodatkowych. Niektóre podzielone są trzema, a inne dwiema alejami. Wygląd zawsze związany jest z lekkim tłem fabularnym lokacji. Różnie rozmieszczone są także obozy najemników - Blizzard zastąpił nimi tak zwaną „dżunglę” z innych gier MOBA.

Kiedy pokonamy najemników, musimy przejąć ich obóz. Dzięki temu, zdominowane jednostki przyłączają się do szeregu słabszych stworków, stale wędrujących z naszej bazy w kierunku struktur wroga. Zdobyci w ten sposób sojusznicy bywają niezwykle pomocni - mogą sami zniszczyć mur, bramę lub wieżę, albo przyciągnąć na chwilę uwagę oponentów.

Rozgrywka przez długi czas oferuje poczucie świeżości, chociaż większość czasu spędzamy na starciach z graczami przeciwnego zespołu. Wszystko dzięki pomysłowemu zaprojektowaniu różnych map. Wydaje się nawet, że twórcy podeszli do pól bitewnych w ten sposób - zamiast tradycyjnego dla gatunku rozwiązania: jednej planszy - ponieważ uprościli inne elementy i chcieli za to w jakiś sposób zadośćuczynić.

W trakcie meczu nie kupujemy żadnych przedmiotów. Nie spodoba się to zapewne wszystkim - w końcu nie możemy przez to modyfikować statystyk bohatera i dostosowywać postaci do przeciwników i warunków na mapie. Pozostają wyłącznie talenty, które pozwalają zmieniać działanie niektórych umiejętności.

Talenty zdobywamy w trakcie zabawy na określonych poziomach doświadczenia drużyny - indywidualne „levele” w Heroes of the Storm bowiem nie występują. Zawsze wybieramy spośród pięciu dostępnych ulepszeń, choć ich liczba jest ograniczona, gdy gramy jakimś bohaterem po raz pierwszy. Dopiero po kilku meczach odblokowujemy kolejne talenty. To dziwne rozwiązanie wprowadzające niepotrzebne ograniczenia.

Podobnie jak w StarCrafcie 2, z menu głównego możemy włączyć powtórkę każdego meczu

Brak indywidualnych poziomów postaci w trakcie meczu i nieobecność przedmiotów wpływają na rozgrywkę. Przez takie rozwiązanie, w grze nie występuje element tak zwanego „farmienia” - zabijania stworków dla doświadczenia oraz złota. Nie musimy, jak w League of Legends, uważnie obserwować podążających alejami minionów i dobijać ich ostatnim ciosem. Wystarczy po prostu w dowolny sposób atakować te jednostki, by pomagać własnym przeć do przodu.

Zmiana tradycyjnej formuły gatunku MOBA sprawia także, że nigdy nie poczujemy się naprawdę potężnie, a trzeba przyznać, że czasem sprawia to przyjemność w konkurencyjnych tytułach. Trochę szkoda.

Samouczek jest krótki, ale dobrze wyjaśnia podstawy gry

Trzeba jednak podkreślić, że dzięki wprowadzonym uproszczeniom można skupić się wyłącznie na potyczkach z przeciwnikami. Takie podejście z pewnością przemówi do wielu początkujących, których odrzuciły podobne gry. Decyzje twórców wpłynęły też na tempo zabawy. Mecze są stosunkowo krótkie - trwają zazwyczaj około 20 minut.

Bohaterowie są zaprojektowani z pomysłem i odpowiednio zróżnicowani. Obecnie w grze znajdziemy tylko 37 postaci, ale - jak na początek - to dobra liczba. Herosi specjalizują się w różnych rolach. Jedni to wojownicy, którzy inicjują grupowe starcia i mogą przyjąć na siebie nieco obrażeń. Inni są zabójcami, będącymi w stanie szybko wykończyć wroga. Mamy jeszcze jednostki wspierające - leczące lub oferujące tarcze.

Wymienione tu role są dosyć typowe dla wszystkich gier MOBA. Wyjątek stanowią specjaliści, czyli czwarty rodzaj bohaterów. To postacie wyjątkowe, które trudno zaszufladkować. Zazwyczaj cechują się jakąś dodatkową mechaniką, co sprawia, że nie poleca się ich początkującym.

Przykładowo, Abathur nie bierze aktywnego udziału w walce. Działa z daleka, „podczepiając się” pod sojuszników za pomocą małego pasożyta, który może strzelać we wrogów, przy okazji oferując sprzymierzeńcom drobne wspomagacze. Specjaliści często posiadają też zdolności stworzone z myślą o atakowaniu i osłabianiu struktur.

Heroes of the Storm potrafi mocno zaangażować. Nie trzeba długo czekać, by pojawił się syndrom „jeszcze jednego meczu”. Mimo to, szybko dostrzegamy pewne niedociągnięcia produkcji Blizzarda.

Przede wszystkim, system dobierania przeciwników w trybie szybkiej gry jest niedoskonały - a musimy z niego korzystać, aż do momentu, gdy nasz profil osiągnie 30 poziom. Często zdarza się, że lądujemy w drużynie z dwójką pomocników albo trójką zabójców.

Parę niedociągnięć to za mało, by Heroes of the Storm nie sprawiało satysfakcji.

Artyści z Blizzarda są naprawdę kreatywni

Dobrym rozwiązaniem byłoby udostępnienie trybu „draft” - w którym dziesięciu zawodników wybiera po kolei postacie w przedmeczowym lobby - przed poziomem 30. Gracze mogliby przyzwyczaić się do takiego sposobu dobierania bohaterów i kompletowania odpowiednio zbalansowanej drużyny.

Trzeba też podkreślić, że zarabianie złota bywa dosyć mozolne, a to może trochę irytować w grze Free to Play. W sklepie dostępni są nie tylko drodzy herosi, jednak uzbieranie funduszy na jedną z nowszych postaci to ponad sto meczów, o ile przy okazji wykonujemy codzienne zlecenia. Są one okazją do zdobycia dodatkowego złota, polegają tylko na wybieraniu w meczach konkretnych jednostek - na przykład: „Zagraj trzy mecze bohaterami z uniwersum Diablo”.

Za złoto, otrzymywane po każdym meczu, kupujemy wyłącznie bohaterów, ale mamy też możliwość wydawania prawdziwych pieniędzy. W tym przypadku ceny herosów są wyższe niż, przykładowo, w League of Legends. Za najdroższe jednostki zapłacimy 40 zł. Na szczęście, każdego można przetestować przed zakupem. Nabyć możemy także alternatywne stroje, wierzchowce, a także „dopalacze”, dzięki którym przez określony czas zdobywamy więcej złota i doświadczenia za rozegrane mecze.

Oczywiście, jak w przypadku wielu gier MOBA, także w Heroes of the Storm rozgrywka bez znajomych bywa frustrująca. Tego nie dało się uniknąć. Mimo uproszczonej rozgrywki, nie sposób zawsze trafiać do zgranej drużyny. Błędy innych graczy mogą niestety skutecznie zepsuć zabawę, prowadzić do przegranych starć i wywoływać niepotrzebne kłótnie, zmuszając nas do blokowania czatu tekstowego.

Uczestnictwo w meczu z pełnym zespołem przyjaciół to już natomiast inny poziom rozgrywki. Stała komunikacja, informowanie się o zagrożeniach i pozycji wrogów, szybkie planowanie. Atmosfera niczym na boisku. Udana współpraca to gwarancja świetnych wrażeń.

Odpowiednie korzystanie z najemników pomoże w drodze do zwycięstwa

Graficznie HotS prezentuje się po prostu ładnie - nic ponadto. Widać, że mamy do czynienia z silnikiem StarCrafta 2, który nie jest już najświeższą technologią. Mimo to, modele bohaterów są dopracowane, podobnie jak wszelkie efekty. Jedyne zastrzeżenia budzi optymalizacja - nawet na porządnym komputerze grze zdarza się gubić klatki.

Parę niedociągnięć to za mało, by Heroes of the Storm nie sprawiało satysfakcji. To MOBA lekka i przyjemna - przynajmniej w porównaniu z Dotą 2 czy League of Legends. Warto spróbować, tym bardziej że nic nas to nie kosztuje.

8 / 10

Zobacz także