Skip to main content

Heroes of the Storm - Zapowiedź

Nową grę Blizzarda można pokochać lub znienawidzić, lecz trudno będzie przejść obok niej obojętnie.

Heroes of the Storm to przedstawiciel gatunku sieciowych gier drużynowych typu MOBA. Przedstawiciel, który zostanie znienawidzony przez obecnych miłośników tej odmiany strategii. I nie ma w tym nic złego. Choć gra ma być bardziej otwarta na nowych graczy, nie zabraknie rozgrywki na wysokim poziomie.

Przypomnijmy, że na polu bitwy spotkają się bohaterowie różnych gier Blizzarda - Diablo, StarCrafta czy Warcrafta. Twórcy zapowiadają, że chcą przede wszystkim stworzyć „fajną grę”, a projekt nie jest skierowany wobec żadnej ze społeczności. Dziennikarz Eurogamera miał okazję przyjrzeć się rozgrywce w trakcie ostatniego Blizzconu, a także porozmawiać z Chrisem Sigaty'm z Blizzarda.

Na pierwszy rzut oka Heroes of the Storm wydaje się kolejnym klonem Dota 2. Jednak już na samym początku widać różnice między tymi tytułami. Przykładowo, zrezygnowano z dobijania, czyli tak zwanego „last hitting”, a cała drużyna przechodzi na wyższy poziom doświadczenia w całości. Słabi gracze będą więc mogli rozwijać się z pomocą kolegów, przez co nie staną się zupełnie niepotrzebni. W grze nie ma też żadnych sklepów i przedmiotów. Zamiast tego każda postać dysponuje drzewkiem talentów, z którego wybiera się ulepszenia.

Produkcja Blizzarda, podobnie, jak Dota 2, jest niezwykle satysfakcjonująca, ale posiada własne rozwiązania we wszystkich kluczowych aspektach. Pierwsze chwile spędzone z tytułem prezentują się naprawdę dobrze. Powinni to odczuć zwłaszcza gracze, którzy chcieliby się skusić na Dota 2, ale przestraszyli się początków zabawy.

Tam, gdzie Dota zachęca do poznawania bohaterów ze względu na inną mechanikę rozgrywki, Heroes of the Storm nagradza graczy, którzy po prostu chcą wcielić się w Kerrigan albo Thralla

Chris Sigaty, dyrektor produkcji Heroes of the Storm, uważa, że w grze nic nie znalazło się przez przypadek, a tytuł ma odmienić wizerunek podobnych projektów, które często odpychają nowych graczy.

- Po pierwsze, chcemy zmniejszyć nacisk na elementy kreujące graczy - gwiazdy, zamykających się w toksycznej przestrzeni i denerwujących się na osoby, które zwyczajnie jeszcze nie poznały gry - powiedział Chris. - Pragniemy bardziej uwypuklić stronę drużynową i wzmocnić poczucie, że wszyscy znajdujemy się w jednej grze. Drugą rzeczą, która według nas będzie miała ważny wpływ na zabawę, jest czas potyczek. Staramy się, aby pojedynki kończyły się w około 25 minut. Bitwy trwające 45 minut lub więcej wywołują bowiem frustrację.

Wydaje się, że na chwilę obecną dobór niektórych stworów przez Blizzard pozostawia pewien niedosyt. Slitche z World of Warcarft i goblin o imieniu Gazlowe wydają się marnować miejsce w menu stworów, których firma ma w zanadrzu znacznie więcej. Ich finalna lista nie jest jeszcze znana. Potwierdzono, że w grze znajdzie się Thrall, natomiast losy Griftaha nie są jeszcze znane.

Wydaje się, że wśród obecnie ujawnionych postaci najlepiej zacząć zabawę Arthasem - Królem Liczów. Nie jest tak silny, jak był w Northrend, jednak nie w tym rzecz. Jego zdolności pasują po prostu do tej postaci i nie stanowią kopii znanych z World of Warcraft.

To świetny wojownik dysponujący automatyczną możliwością przyzywania zabitych wrogów, jako sojuszników. Dzięki doborowi talentów, możemy z niego stworzyć zarówno bohatera defensywnego, czyli tanka lub postać mającą zadawać jak największe obrażenia, tak zwanego damage dealera. W wyborze finalnej umiejętności trzeba zdecydować pomiędzy możliwością przyzywania smoka Sindragosa czy wskrzeszenia armii umarłych.

Kolejna głośna bohaterka to Kerrigan, będąca kimś w rodzaju zabójcy. Jej początkowa umiejętność o nazwie Ravage umożliwia przemienienie Królowej Ostrzy w skrzydlatą postać atakującą wrogów. Poza tym Kerrigan może przyciągać swoich rywali, raniąc ich w zabójczym uścisku. Z czasem otrzyma też zdolność pozwalającą wzywać zergi.

Wszystkie postacie posiadają własne specjalizacje, a niektóre z nich są bardzo wąskie. Nova, należąca w StarCrafcie do Duchów, posiada na przykład możliwość cichego przemieszczania się, kiedy nie bierze udziału w walce. Jej najlepszym atakiem są różnego rodzaju strzały. Grając nią trzeba poczuć się jak snajper - przyjąć dobrą pozycję i czekać na oddanie strzału. Przynajmniej dopóki nie odblokuje ostrzału orbitalnego.

„Na chwilę obecną najbardziej wymagający w prowadzeniu wydaje się Abathur - zerg dysponujący wieloma zdolnościami wspierającymi.”

Arthas z łatwością tworzy nieumarłych przyjaciół. Z takimi może nie napijesz się piwa, ale mogą sprawić trochę problemów wrogiej drużynie.

Na chwilę obecną najbardziej wymagający w prowadzeniu wydaje się Abathur - zerg dysponujący wieloma zdolnościami wspierającymi. Wśród nich znajduje się między innymi teleportacja w różne punkty mapy oraz możliwość wnikania w swoich sojuszników i zapewnienia im osłony oraz wsparcia, samemu pozostając poza polem bitwy.

Nawet w wersji alfa rozgrywka przebiega płynnie, jest satysfakcjonująca i stoi na poziomie, o którym wiele innych gier może tylko pomarzyć. Jak przystało na produkcję Blizzarda, znajdziemy tutaj sporo humorystycznych elementów. Każda z postaci posiada wierzchowca, na którym może się przemieszczać. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby zobaczyć Arthasa ujeżdżającego kolorowego kucyka.

Postać Diablo posiada natomiast skórkę nadającą mu wygląd ogromnego murloka - potwora przypominającego jaszczurkę. Elite Tauren Chieftain może z kolei przybrać wygląd gwiazdy glam rocka i dzięki specjalnej mocy spowodować, że okoliczne stwory zaczną wokół niego tańczyć. To wszystko stanowi integralną część Neksusa, świata stworzonego na potrzeby gry. Humor jest jednak podparty doświadczeniem w jego stosowaniu i nie zawodzi, jak miało to miejsce w wielu ostatnio wydawanych produkcjach.

- Nie chcemy porównywać się do istniejących społeczności i przekonywać ich, aby zagrali w Heroes of the Storm. Tworzymy ten tytuł, jako produkcję, w którą sami chcemy grać - mówi Sigaty. - Uważam, że nasze zasady, strategia, głębia rozgrywki, a jednocześnie intuicyjne wejście w świat gry pozwoli wielu osobom dołączyć do zabawy i zostać z nami, aby odkrywać nowe rzeczy. System talentów połączony ze zróżnicowanymi mapami sprawia, że są tu wszystkie ważne elementy, ale podane w innej formie.

Pola bitwy są wypełnione różnymi dodatkami wpływającymi na przebieg potyczek. W grze znajduje się na przykład mapa, w której należy zbierać czaszki umożliwiające przywołanie potężnego golema. Można też stoczyć pojedynek o smocze ołtarze, po przejęciu których bohater zmieni się w niezwykle silną jednostkę - Smoczego Rycerza. Istnieje też możliwość uzbierania odpowiedniej ilości złota i podarowania go pewnemu piratowi, który pomoże nam w trakcie szturmu poprzez ostrzeliwanie fortyfikacji wroga z dział znajdujących się na pirackim statku.

„Pola bitwy są wypełnione różnymi dodatkami wpływającymi na przebieg potyczek.”

Stylistycznie gra okazuje się kombinacją różnych światów Blizzarda - połysk znany ze StarCrafta, urok przypominający WarCrafta. Jeśli zaś chodzi o świat Diablo... Cóż, w grze jest sam Diablo!

Na jednej z map zaprezentowanych na Blizzconie pokazano również niebezpiecznego Raven Lorda, któremu można było składać daniny w postaci pojawiających się na polu bitwy totemów. Jeśli udało się nam zdobyć odpowiednią ich liczbę, to Raven Lord odbierał ogromną część zdrowia wrogim potworom, a budynki przeciwnika stawały się znacznie osłabione. Tak ogromne bonusy zachęcają do mobilnego i przemyślanego dowodzenia wojskami, a nie tylko skupianiu się na szturmach na bazę wroga.

Trudno sobie wyobrazić, aby tak duże zróżnicowanie gry udało się łatwo przenieść na grunt profesjonalnych graczy i e-sportu. Autorzy przyznali jednak, że odkąd zaczęli grać z różnymi dodatkowymi opcjami, to mapy nastawione na zwykłą rozgrywkę wydały im się nudne. A zatem, czy te bardziej rozbudowane mapy spotkają się z negatywnym przyjęciem wśród profesjonalnych graczy? I jak zareagują oni na tytuł, który z łatwością może mieć charakter reklamy Blizzarda?

- Nie wiem, nigdy nie myślałem o tym wcześniej - przyznał Sigaty. - Nawet StarCraft, kojarzony mocno z Blizzardem, okazał się bardzo prominentną produkcją, więc nie sądzę, aby stanowiło to jakiś problem. W pierwszej kolejności staramy się skupić na przyjemności płynącej z gry, ponieważ to jest kluczowy element. Jeśli chodzi o profesjonalnych graczy, to mamy na tym polu dziedzictwo w postaci StarCrafta 2 i według mnie nie można tej społeczności powiedzieć, że, ot tak, tworzymy kolejną konkurencję e-sportową.

- Jeśli podejdzie się do tego w ten sposób, to można stracić z oczu cel stworzenia naprawdę fajnej gry - kontynuuje Sigaty. - A wcale o to nietrudno, jeśli zacznie się wprowadzać różne zbalansowania pod kątem stworzenia super produkcji dla e-sportu. Oczywiście, mamy na uwadze tę dziedzinę, ale zobaczymy, jak odnajdzie się w niej nasz nowy tytuł.

Na chwilę obecną wszystkie ujawnione mapy są utrzymane w klimacie fantasy, jednak w przyszłości pojawią się również inne światy, w tym ciemne zakątki Sanktuarium.

- Najbardziej pasjonującą dla nas rzeczą jest zetknięcie się różnych światów, umożliwiające wprowadzenie masy rozwiązań - powiedział Sigaty. - Z pewnością ujrzymy mapy w klimatach science-fiction, a także bohaterów z innych serii i być może zupełnie nowych.

W trakcie rozmów z innymi osobami z Blizzarda padły nawet propozycje umieszczenia w grze postaci z The Lost Vikings. Rozważania sięgają również oryginalnego bohatera z lat 90. - Blackthorne'a, do którego być może pasowałyby auta z Rock n' Roll Racing.

„Co do otwartych testów, to wiadomo, że wystartują w pierwszej połowie 2014 roku.”

Wieże ochraniają miasteczka, a na głównym trakcie znajdziemy uzdrawiające fontanny

W dalszej perspektywie autorzy planują wprowadzić narzędzia służące do tworzenia nowych map i dokonywania modyfikacji w grze. Aplikacja ma być dużo bardziej rozbudowana od moda do StarCrafta 2 - to jest Blizzard DOTA, zaprezentowanego w 2011 roku - chociaż nadal ma się opierać na tej samej technologii i być tworzona przez ten sam zespół.

- Uwielbiamy modyfikacje i według nas najlepszy edytor, jaki stworzyliśmy, to ten do StarCrafta 2, oparty na silniku Galaxy - powiedział Sigaty. - Engine ten posłuży też do wykonania edytora do Heroesów. Oczywiście udostępnimy go społeczności. Na chwilę obecną nie wiemy tylko kiedy. Cieszyłbym się, gdyby udało nam się go oddać w ręce graczy jeszcze podczas beta testów, chociaż bardziej prawdopodobne jest to, że trafi do graczy po ich zakończeniu.

Co do otwartych testów, to wiadomo, że wystartują w pierwszej połowie 2014 roku, a można się na nie zapisywać już teraz na oficjalnej stronie produkcji. Heroes of the Storm będzie produkcją Free to Play, chociaż Blizzard nie ujawnił jeszcze informacji związanych z ewentualnymi płatnościami dodatkowymi. Wiadomo tylko, że w grze pojawi się złoto, za które będzie można nabywać różne rzeczy.

Czy finalny rezultat przyciągnie graczy z Doty, LOL-a, Smite'a, Infinite Crisis, Heroes of Newereth i wielu innych podobnych produkcji? To pytanie, którym Blizzard na chwilę obecną nie zaprząta sobie głowy.

- Nie wiem, czy będziemy starać się skupić na jednej konkretnej społeczności - przyznał Sigaty. - Ludzie siedzą głęboko w tych grach, a ich czas jest ograniczony. Mam nadzieję, że skupienie się na stworzeniu fajnej gry zaowocuje tym, że gracze wraz ze swoimi znajomymi zagrają w naszą produkcję.

Zobacz także