Historia Clementine to diament wśród gier. Dokończcie The Walking Dead, jeśli tego nie zrobiliście
Teraz jest łatwiej i wygodniej.
OPINIA | Od zawsze lubiłem filmowe gry. Wiecie, te, których niektórzy nie uznają nawet za gry, bo przecież tylko się tam chodzi i wybiera kwestie dialogowe. Heavy Rain, Detroit: Become Human, Life is Strange, The Quarry - nic, tylko się rozsiąść i prowadzić fabułę zgodnie z własnym sumieniem. Jako miłośnik motywu zombie od razu po premierze zagrałem też w The Walking Dead od Telltale. Najpierw pierwszy sezon, następnie drugi, a potem… już nie wróciłem. Dopiero niedawno naprawiłem ten błąd, który mógłby być jednym z największych w mojej „growej karierze”.
Uwaga: w tym tekście NIE MA SPOILERÓW z serii The Walking Dead od Telltale
Piszę ten tekst właśnie po to, żeby przestrzec was przed podobnym błędem. Jeśli zagraliście tylko w pierwszy lub pierwszy i drugi sezon, to rozważcie dokończenie tej historii - aż do czwartego, finałowego sezonu. Ja tak właśnie zrobiłem i teraz to jedna z moich ulubionych opowieści wśród gier wideo, a Clementine szturmem wskoczyła na pierwsze miejsce mojego rankingu bohaterów i bohaterek gier - przynajmniej na razie, bo być może wciąż szargają mną emocje po finale serii, którego doświadczyłem nie dalej jak kilka dni temu.
Pamiętam, że pierwszy sezon The Walking Dead był swego rodzaju sensacją. Przystępna gra właściwie dla każdego, z dobrą fabułą, świetnie napisanymi postaciami i finałem, który pojawia się w każdym rankingu najbardziej wzruszających zakończeń gier. Filmiki z youtuberami płaczącymi (wydaje mi się, że całkiem szczerze) podczas napisów końcowych latały po sieci z dziesiątkami tysięcy odtworzeń. Potem było jednak coraz gorzej, a kolejne sezony „zgubiły” gdzieś publikę, co pokazuje między innymi liczba ocen na Steamie:
- Pierwszy sezon - ok. 38 tys. ocen
- Drugi sezon - ok. 21 tys. ocen
- Trzeci sezon - ok. 11 tys. ocen
- Czwarty sezon - ok. 12 tys. ocen
Dlaczego tyle osób odpadło? Z pewnością nie pomógł model dystrybucji podzielony na epizody, który sprawiał, że musieliśmy czekać kilka miesięcy na - mniej więcej - 2,5 godziny gry. Problemem był też trzeci sezon o podtytule A New Frontier. Ekspozycja postaci innej niż Clementine na okładce nie jest przypadkowa - nie licząc pierwszej części, jest to jedyny sezon, w którym nie kierujemy lubianą bohaterką, a w skórze całkiem nowego protagonisty przyglądamy się jej działaniom, które zapewne nie zawsze są zgodne z tym, czego chciałby dla niej gracz.
Choć opowieść w A New Frontier jest całkiem niezła, powszechnie uznaje się ten sezon za najsłabszy. Niektórzy radzą go nawet pominąć, choć nie uważam, żeby było to rozsądne rozwiązanie. Zobaczycie tu kilka ważnych wydarzeń z życia Clementine, a poza tym naprawdę warto dać szansę Javierowi!
Teraz się wymądrzam, ale swego czasu nie zagrałem w trzeci sezon właśnie dlatego, że „zabrali” mi Clementine. Potem nadchodziły kolejne odcinki czwartego sezonu, ale omijałem je szerokim łukiem, bo przecież nie będę kontynuował historii z „dziurą” w postaci nierozegranego A New Frontier - i myślę, że moje podejście wcale nie było wśród graczy rzadkością. Wydaje się, że to właśnie podział na epizody i trzeci sezon nieco „pogrzebały” tę serię.
Niedawno kupiłem jednak w dużej promocji The Walking Dead: The Telltale Definitive Series, czyli pakiet zawierający nie tylko cztery wspomniane sezony o Clementine, ale też spin-off z Michonne w roli głównej. Cóż za wygoda i ulga, włączać kolejne sezony i epizody bez czekania na premiery! W dodatku starsze sezony zostały nieco zremasterowane, więc wyglądają lepiej niż kiedyś. Zagrałem oczywiście w całość, od początku, bo wielu rzeczy nie pamiętałem.
Jednak do rzeczy: nie zawiedziecie się na tej historii. Obserwowanie, jak Clementine dorasta i z bezbronnej dziewczynki staje się ekspertką od przetrwania, zmagając się z całkowicie odwrotną niż do tej pory rolą, to była wspaniała przygoda. Historia w piękny sposób zatacza tu koło i jest kompletna, a biorąc pod uwagę ogromne problemy Telltale Games w trakcie prac nad The Final Season, jakość ostatniego sezonu uważam za istny cud. Są tu nie tylko poważne zmiany gameplayowe, ale też (po raz kolejny!) fantastycznie napisani, rozwijający się na przestrzeni fabuły bohaterowie. Ostatnio tak silne emocje wywołało u mnie zakończenie The Last of Us: Part 2.
W pełnym śmierci świecie, w którym radość jest na wagę złota, Clementine udało się stworzyć coś pięknego. Właściwie to udało się nam wspólnie i jestem z tego niezwykle dumny. Piątka, Clem.