Skip to main content

Hitman: Intro Pack - Recenzja

Świetny start.

Agent 47 powraca w dobrej formie. Pierwszy odcinek Hitmana nastraja pozytywnie - to udany symulator płatnego mordercy.

Nowy Hitman został podzielony na odcinki. Publikujemy recenzję prologu oraz pierwszej misji, a na początku przyszłego roku - po premierze kompletnego wydania - ocenimy pełny produkt.

Deweloperzy z IO Interactive z pewnością zrozumieli, co nie spodobało się graczom w Hitman: Rozgrzeszenie. W nowej odsłonie fabuła zeszła na dalszy plan, zabrakło też oskryptowanych, filmowych scen. Wracamy do korzeni, a założenia są proste - jesteśmy płatnym zabójcą, wykonujemy kontrakty, a najważniejsza jest swoboda i kombinowanie w drodze do celu.

Pierwszy epizod - z siedmiu planowanych - oddaje w nasze ręce dwie misje treningowe oraz główną lokację w Paryżu. Jednorazowe ukończenie odcinka zajmuje dwie godziny. Początkowe wyzwania nie są tylko zwykłymi, prostymi samouczkami. To całkiem rozbudowane zadania. W jednym musimy wyeliminować VIP-a na jachcie, w drugim szpiega na terenie bazy wojskowej.

Podczas zadań testowych Agencja sprawdza możliwości bohatera - w tej roli powraca oczywiście 47 z kodem kreskowym z tyłu głowy. Plansze w treningu są mniejsze i przemyślane tak, by nauczyć gracza jak najwięcej. Twórcy przedstawiają też system dodatkowych wyzwań, które związane są z wykonaniem określonej czynności w trakcie misji.

Zobacz: Hitman - poradnik i opis przejścia

Głównym daniem w Intro Pack jest jednak paryski pokaz mody organizowany w sporym pałacyku. Dostępny obszar jest wielki, tak dużych lokacji w serii jeszcze nie było. Dzięki temu otrzymujemy kilka punktów wejścia i różne sposoby na wykonanie zlecenia.

Podstawowa, fabularna misja każe wyeliminować dwa cele. Każdy jest odpowiednio przedstawiony. Chociaż narracja i historia są rzeczą drugorzędną, to życiorysy naszych ofiar są nieźle zaprojektowane. W trakcie gry możemy nawet nieco bliżej poznać przyszłych denatów i odkryć ciekawe smaczki.

Zobacz na YouTube

Po rozpoczęciu zabawy mamy wrażenie, że trafiliśmy do ładniejszej i większej odsłony Hitman: Krwawa Forsa. Zjawiamy się i zaczynamy polowanie w dowolny sposób. Twórcy przygotowali ogromną piaskownicę, w której możemy pozwolić sobie na przeróżne eksperymenty. Bez dwóch zdań pomaga system ręcznego zapisu stanu gry - nawet na konsolach.

Cel zawsze można zlikwidować na wiele sposobów, chociaż tylko kilka to naprawdę kreatywne rozwiązania związane z zastawianiem pułapek. Perfekcjoniści zajmą się najbardziej rozbudowanymi taktykami, a niektórym wystarczy zapewne podejść do celu i pociągnąć za spust.

Do gry chce się jednak wracać, a ukończenie zadania wcale nie sprawia, że mamy dosyć. Wręcz przeciwnie, z radością poświęcamy czas na testowanie kolejnych przepisów na zabójstwo doskonałe. Trucizna, siekiera, karabin, garota, zepchnięcie z balkonu, utopienie, strzał ze snajperki, żyrandol - opcji jest sporo.

Wyzwania, odpowiednio zróżnicowane, pomagają odblokować dodatkowe punkty wejścia i „zrzuty zaopatrzenia” z Agencji, co zwiększa różnorodność kolejnych podejść.

Rozgrywka sprawia przyjemność niezależnie od obranego stylu gry, ale nie da się ukryć, że najbardziej satysfakcjonujące są perfekcyjne eliminacje, dokonane bez podnoszenia alarmu. Sterowanie jest intuicyjne, bohater odpowiednio reaguje na komendy. Jeżeli coś pójdzie nie tak, to tylko i wyłącznie nasza wina.

Niestety, 47 nie może sobie pozwolić na przekąskę

Powraca oczywiście konieczność wmieszania się w tłum przy użyciu przebrania. Spacerujemy więc po okolicy jako strażnik, ochroniarz, kucharz, kelner, stylista czy nawet znany model. Różne stroje pozwalają dostać się do innych sektorów mapy. Na ostatnie piętro paryskiej posiadłości nie wejdziemy jako pracownik obsługi, ale już gość honorowy zostanie przepuszczony.

Agenta 47 mogą rozpoznać tylko niektórzy, na przykład osobisty ochroniarz ofiary. Jeżeli przebierzemy się za mechanika, zwróci na nas uwagę szef warsztatu. Jest w tym więcej logiki i nie powtarza się irytująca sytuacja z Rozgrzeszenia, gdzie wszyscy noszący ten sam strój, co bohater, zwracali na nas uwagę.

Ponownie skorzystamy także z instynktu zabójcy. Przytrzymując przycisk, podświetlamy sylwetki ludzi i elementy otoczenia, na które warto zwrócić uwagę. To pomocny dodatek, ale na szczęście ułatwienie można wyłączyć.

Interesującym urozmaiceniem jest też system Możliwości. Są to różne okazje pozwalające zbliżyć się do celu, a w głównej misji jest ich kilkanaście. Wprowadzono szereg wskazówek, dzięki którym z niektórych Możliwości korzysta się nieco zbyt łatwo - wystarczy oznaczyć wybraną strategię, a dalej prowadzeni jesteśmy przez ikonki, choć cały czas musimy uważać. Wskazówki te można jednak dezaktywować i kierować się wyłącznie zasłyszanymi dialogami oraz intuicją.

Zobacz także: Hitman - Poradnik, Solucja - kompletny przewodnik po nowej odsłonie Hitmana, ze szczegółowymi mapami i opcjonalnymi ścieżkami likwidacji celów.

Świetnie przedstawiono także przeróżne postacie poboczne, którym przyjrzymy się w Paryżu. Wysłuchamy problemów blogerki, a ekipa telewizyjna zareaguje odpowiednio, gdy przejdziemy przed kamerą. Ten mały świat żyje - i to naprawdę czuć.

Mapa to niezbędny element przy planowaniu podejścia

Poza zadaniami treningowymi oraz głównym zleceniem, twórcy przygotowali szereg innych aktywności. Otrzymujemy tworzone przez graczy kontrakty, tryb eskalacji - w którym musimy zabić kilka osób w określonej kolejności, konkretnym sposobem - oraz dodatkowe wyzwania.

Produkcja działa bez zarzutu na PlayStation 4, a twórcy przygotowali opcję blokady liczby klatek na poziomie 30. Pewne okazjonalne wahania nie są dostrzegalne. Minusem są tylko zbyt długie czasy ładowania, które przywodzą na myśl loadingi z Bloodborne.

Hitman to świetna gra, jedna z lepszych odsłon cyklu. Nawet jeden odcinek oferuje sporo zabawy, o ile nie mamy nic przeciwko powracaniu do tej samej lokacji. Epizodyczna formuła rozczaruje jednak tych, którzy lubią przechodzić od misji do misji i zwiedzać różne miejsca. Na kompletne wydanie poczekamy do przyszłego roku.

8 / 10

Zobacz także