Hitman - Recenzja
Powrót cichego zabójcy.
Pierwszy epizod nowej odsłony serii Hitman zadebiutował niemal rok temu. Nie obyło się bez kontrowersji, ponieważ nie wszystkim spodobał się epizodyczny model dystrybucji. Teraz, przy okazji premiery pudełkowego wydania, można śmiało stwierdzić, że to jedna z najlepszych części cyklu.
W Hitmanie zawsze najważniejsza była różnorodność i możliwość eksperymentowania - i tym razem właśnie te aspekty rozgrywki stoją na pierwszym miejscu. Fabuła o tajemniczym kliencie agencji płatnych morderców jest wyłącznie tłem do świetnej zabawy na sześciu zupełnie odmiennych mapach.
Jednorazowe ukończenie całej historii może zająć około 10 godzin, ale takie podejście to marnowanie potencjału gry studia IO Interactive. Ośmielę się stwierdzić, że wracanie do znanych już lokacji, by wykonywać nowe wyzwania, jest tak naprawdę głównym daniem i sprawia najwięcej przyjemności.
Oczywiście podstawowe cele każdej misji stwarzają okazje do najbardziej efektownych i wyreżyserowanych zabójstw. Najczęściej musimy wyeliminować dwie osoby, czasem więcej. Zdarza się też, że należy jeszcze wykonać cel dodatkowy - to na przykład zniszczenie wirusa w laboratorium.
Przy pierwszym podejściu do gry pomocne okazują się różne wskazówki. Nie są natrętne, ale zwracają uwagę na istotne szczegóły. W ten sposób nie przegapimy jakiegoś wydarzenia czy rozmowy, która może naprowadzić agenta 47 na wyjątkową okazję egzekucji.
Takich szczególnych szans na zabójstwa jest sporo nawet w obrębie jednej misji. Możemy dzięki nim - wykonując kilka czynności - znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i zająć się celem tak, by zbytnio nie narazić się na wykrycie.
W ten sposób możemy przebrać się za kogoś, z kim cel jest akurat umówiony. Zastać przyszłego denata w ciemnym zaułku - po podsłuchaniu, że wybiera się tam, by w ukryciu wykonać ważny telefon. Może się zdarzyć, że zyskamy szansę na zamknięcie nieszczęśnika w saunie i podkręcenie temperatury, albo okazję do zrzucenia na ofiarę wypchanego łosia czy zatrucie jej ulubionego sushi. To tylko śmiesznie mała garstka przykładów.
Zobacz: Hitman - poradnik i opis przejścia
Każda lokacja to zupełnie środowisko. Odwiedzamy pałacyk w Paryżu, włoskie miasteczko, dzielnicę Marrakeszu, hotel w Bangkoku, bazę paramilitarną w Kolorado i super-nowoczesny szpital w Japonii. Wszędzie czekają oczywiście nowe cele, ale też nowe historie do odkrycia.
Ciekawym elementem nowego Hitmana jest bowiem poznawanie ofiar. Podsłuchując rozmowy i zwiedzając dokładnie mapę dowiadujemy się kolejnych szczegółów na temat tych, których mamy się pozbyć. To oczywiście zupełnie opcjonalne, choć czasem może okazać się pomocne. Niezwykle przyjemne jest jednak odkrywanie detali przygotowanych przez scenarzystów.
Za każdym razem, gdy kończymy misję w dowolnym trybie, zwiększamy poziom mistrzostwa. Wraz z postępami - w ramach danej lokacji - odblokowujemy nowe punkty startowe, a także nowe narzędzia, jak choćby ukryty gdzieś karabin snajperski. To motywuje do kolejnych podejść.
Do powrotów do wszystkich lokacji zachęcają też wyzwania. Kuszą wysokie wyniki punktowe przyznawane za pozbywanie się celów wyłącznie w podstawowym garniturze, bez przebierania, bez używania pistoletu i zabijania osób postronnych.
Zabawa z głównymi celami to nie wszystko. Świetnie można bawić się także w trybie Eskalacji, w którym musimy eliminować parę osób konkretnie wskazanym sposobem, a całość podzielona jest na etapy. W pierwszym mamy więc jeden cel, w drugim dwa - i tak dalej. Spełnianie wszystkich wymagań wiąże się często z koniecznością intensywnego kombinowania i obmyślania dokładnego planu.
Regularnie twórcy wprowadzają także tak zwane cele nieuchwytne, dzięki którym również mamy ochotę ponownie włączyć grę. Zazwyczaj mamy tydzień, by podjąć próbę wyeliminowania takiej osoby. Pojawia się ona na jednej z map, gdzie nie jest w ogóle oznaczona specjalną ikoną celownika. Musimy przyjrzeć się zdjęciu i odnaleźć ofiarę. Jeżeli zostaniemy zabici, nie możemy powtórzyć misji tego typu.
Niektóre sytuacje zmuszają do ustalenia całej akcji, krok po kroku, co do milisekundy. Musimy - przykładowo - włączyć alarm, gdy cel stanie w konkretnym punkcie, a następnie idealnie wytyczoną wcześniej trasą pobiec w ustalone miejsce, by tam zaskoczyć ofiarę, która akurat ucieka do schronu.
Wykonywanie takich trudnych i skomplikowanych wyzwań to najlepszy element gry. To uczucie, gdy rozbudowany plan uda wykonać się w stu procentach, jest po prostu bezcenne. Czujemy satysfakcję i poczucie perfekcji.
Jednocześnie, po prostu czerpiemy frajdę z rozgrywki. Czasem błędy skutkują zabawnymi sytuacjami. Chaotyczne i przypadkowe egzekucje bywają absurdalne i wywołują uśmiech na twarzy, gdy coś źle przemyślimy i mamy dosłownie ułamek sekundy na reakcję, chwytamy więc leżący obok wazon i ogłuszamy denata lub świadka.
Dla początkujących przygotowano różne opcjonalne ułatwienia - choćby podświetlanie sylwetek przez ściany. Wyłączenie takich pomocy skutkuje większą liczbą punktów za wykonanie misji oraz bardziej satysfakcjonującą rozgrywką.
Pod względem technicznym gra nie miała idealnego startu. Wszelkie problemy zostały już wyeliminowane, choć jeżeli mamy problemy z internetem, to warto pamiętać, że gra może nas czasem wyrzucić do menu. Domyślny tryb online jest bowiem powiązany z rekordami i wyzwaniami tworzonymi przez fanów.
Optymalizacja wersji PC nie jest idealna, aczkolwiek na wysokich ustawieniach - nie najwyższych - udaje się utrzymywać płynność 60 klatek. Zdarzają się jednak dziwne spadki na kartach Nvidii, z którymi gra raczej się nie lubi.
Szkoda też, że zabrakło dobrej muzyki. Obecne w grze utwory nie są złe, ale jest ich mało i nie zapadają w pamięć. Obyło się więc bez powrotu do jakości ścieżki dźwiękowej Jaspera Kyda z Krwawej Forsy.
Hitman ma w sobie coś uzależniającego. Do zwiedzonych już wielokrotnie lokacji chce się wracać, by testować swoje zdolności w kolejnych wyzwaniach. Świetny projekt map i mnogość sposobów na wyeliminowanie celów sprawiają, że nie ma mowy o nudzie.