Skip to main content

Homeworld: Deserts of Kharak - Recenzja

Pustynna wojna.

Świetna strategia, choć wydana chyba nieco zbyt wcześnie. Szkoda, że nie otrzymujemy większej liczby map w trybie sieciowym.

Blisko rok po wydaniu odświeżonej edycji pierwszych odsłon Homeworld, fani gier RTS otrzymują kolejną, zupełnie nową część galaktycznej sagi. Deserts of Kharak to prequel do wydarzeń opowiedzianych w obu klasykach.

Opowieść, składająca się z 13 misji, skupia się wokół osoby Rachel S'jet - pani naukowiec, która z misją badawczą wyrusza na nieprzystępne pustkowia w celu zbadania pustynnych anomalii. Jednocześnie przybliża nam historię konfliktu dwóch zwaśnionych stron: Koalicji oraz Gaalsien.

Kharak to cichy świadek militarnego konfliktu, który w przyszłości niemal doprowadzi ludzkość do zagłady i poszukiwania nadziei na życie w innym zakątku galaktyki. Pustynna planeta stopniowo wymiera, piasek wdziera się wszędzie zajmując kolejne życiodajne ziemie. Tajemniczy artefakt może być ostatnią szansą na przetrwanie dla frakcji, która go zdobędzie.

Dzieło programistów ze studia Blackbird to klasyczna strategia RTS, której akcja w całości rozgrywa się na powierzchni planety. W odróżnieniu od pierwszej i drugiej części serii, w ogóle nie poruszamy się w przestrzeni kosmicznej. Choć gra garściami czerpie z pierwowzoru, to blisko jej również do klasyków gatunku, takich jak Command and Conquer.

Zobacz na YouTube

Istotne jest to, że wszystkie jednostki są zmotoryzowane. W grze nie występuje piechota - i ma to sens. Na pustyni przemierzamy ogromne połacie terenu, a przypominający lotniskowiec statek-matka jest gigantyczny, więc udostępniając piechurów trudno byłoby o zachowanie odpowiedniej skali.

Główna jednostka pełni taką samą funkcję jak w oryginalnym Homeworld. Tworzymy w niej wszystkie oddziały i usprawniamy technologie. To także potężnie uzbrojona machina wojenna, siejąca strach i zniszczenie wśród wrogów.

Co istotne, oprócz bojowych pojazdów naziemnych otrzymujemy także lotnictwo, które nie jest tylko dodatkiem, lecz istotnym elementem rozgrywki. Dzięki nalotom prowadzonym wprost z pokładu statku-matki, niejedna bitwa będzie dużo prostsza do wygrania.

Olbrzymie pustynne wydmy i skały mają duży wpływ na strategię jaką obierzemy podczas wykonywania misji. To o tyle ważne, że czołgi znajdujące się na wzniesieniu mają czyste pole strzału, a te usytuowane niżej często trafiają w piasek tuż przed swoją lufą.

Bez naszej ingerencji, jednostki nie zmienią miejsca prowadzenia ostrzału. Sztuczna inteligencja, choć w ogólnym rozrachunku jest całkiem przyzwoita, to w wielu miejscach nie radzi sobie z topografią powierzchni.

Niektóre jednostki mogą aktywować dymną zasłonę, która uniemożliwia wrogom celny ostrzał

Kampania to główny tryb Deserts of Kharak. Nie jest zbyt długa i poznajemy losy wyłącznie jednej strony konfliktu, okazuje się jednak interesująca i angażująca. Do tego okraszono ją świetnymi przerywnikami filmowymi.

Większość zadań sprowadza się do eksploracji terenu, odnalezieniu szybko „topniejących” surowców, a następnie przemieszczeniu się do kolejnych miejsc, gdzie możemy je eksploatować. Nie zakładamy stacjonarnej bazy, jesteśmy w ciągłym ruchu. Zatrzymujemy się tylko wtedy, gdy okrąży nas przeciwnik.

Rozgrywka jest wymagająca, szybka i nastawiona na ofensywny styl gry, ale mamy wystarczająco dużo czasu na zwiedzanie, badanie terenu i chwilę oddechu. W obronie tymczasowego obozu możemy wykorzystać małe, automatyczne wieżyczki.

Niestety, póki co zabawa w trybach wieloosobowych nie jest zbyt rozbudowana, oferując wyłącznie kilka map. Ponadto, do wyboru mamy jedynie dwie frakcje, o zbliżonych właściwościach.

Od strony audiowizualnej gra potrafi zachwycić. Przy akompaniamencie donośnej marszowej muzyki rozlegają się efektowne wybuchy eksplodujących pojazdów. Pustynia poprzeszywana jest dziurami i kraterami po niedawnych potyczkach. Wiatr smaga piaskiem, a na horyzoncie widzimy nadciągające trąby powietrzne.

Nocne misje wyglądają imponująco

Nowy Homeworld z pewnością potrafi wyglądać znakomicie, zachwycając widokami pustynnej planety. Niemniej okupiono to wysokimi wymaganiami sprzętowymi. Przy dużym nagromadzeniu walczących jednostek można zapomnieć o stałych 30 klatkach.

Kiedy tylko twórcy poprawią błędy w postaci braku możliwości rekonfiguracji klawiszy klawiatury, ulepszą sztuczną inteligencję i dodadzą nowe mapy do rozgrywki sieciowej, otrzymamy tytuł wyśmienity.

Mimo że produkcja Blackbird nie udostępnia dziesiątek jednostek, bitwy są raczej kameralne, a pole walki mało urozmaicone, gra wciąga jak diabli. To po prostu kawał dobrej zabawy. Świetna fabuła, atrakcyjna oprawa i satysfakcjonująca rozgrywka przykuwają do monitora.

8 / 10

Zobacz także