Horizon Zero Dawn Remastered to coś więcej niż zwykły remaster. Digital Foundry pokazuje znaczące zmiany
Prawie jak Forbidden West.
Ekipa Digital Foundry wzięła pod lupę Horizon Zero Dawn Remastered w wersji na bazowym PlayStation 5. Z analizy wyłania się obraz wysokiej jakości ulepszenia, dzięki któremu tytuł Guerrilla Games może stanąć ramię w ramię z innymi nowoczesnymi grami z otwartym światem. Zmiany są tak znaczące, że zdaniem ekspertów określenie „remaster” może być wręcz niewłaściwe.
- Sam pomysł zrobienia remake'u tej gry brzmiał na początku głupio, ale okazuje się, że wcale tak nie jest. Dostajemy solidny remaster (...), któremu udaje się znacząco poprawić warstwę wizualną, jednocześnie wprowadzając wachlarz opcji, które po raz pierwszy widzieliśmy w drugiej części - twierdzi John Linneman z Digital Foundry.
- Mówiąc szczerze, zmiany są tak znaczące, że nie jestem nawet pewny, czy słowo „remaster” jest tutaj właściwe - podsumowuje Linneman, zaznaczając, że praca Nixxes przypomina mu projekty Bluepoint Games, a więc nowe wydania Shadow of the Colossus i Demon's Souls.
Podobnie jak w Forbidden West, gracze mają dostęp do dwóch głównych trybów: jakości (30 FPS, dynamiczne skalowanie 4K) i 60 FPS (dynamiczne skalowanie 1800p). Z testów wynika, że gra trzyma określony framerate bez wahań. Ponadto w trybie wydajności wygląda - zdaniem Digital Foundry - tak dobrze, że to po prostu najlepszy sposób zabawy.
Najważniejsze są jednak ulepszenia graficzne, które wynoszą Zero Dawn niemal do poziomu Forbidden West - poniżej najważniejsze wnioski i spostrzeżenia z analizy:
- Nixxes, czyli studio odpowiedzialne za remaster, znacząco zwiększyło ilość i jakość detali w świecie.
- Jest więcej unikalnych roślin, a sama roślinność ma też wyższą jakość.
- Co ciekawe, mowa nie tylko o - dla przykładu - przeskalowaniu terkstur w górę, a o całkowicie innych assetach graficznych. Część z nich „wyciągnięto” z Forbidden West, ale część jest zupełnie nowa.
- Miejsca, które teoretycznie powinny być modelami 3D, ale wyświetlały płaską teksturę - jak np. kamienne elementy zabudowań - są teraz obiektami trójwymiarowymi, reagującymi na dynamiczne oświetlenie.
- Woda w oryginale wygląda dość brzydko. W remasterze nie jest może tak wysokiej jakości, jak w Forbidden West, ale poprawa jest znacząca.
- Deformujący się śnieg, wprowadzony w dodatku The Frozen Wilds, jest w remasterze dostępny w każdej ośnieżonej części mapy. To samo dotyczy piasku.
- Nowe wolumetryczne oświetlenie dodaje grze głębi. John Linneman zaznacza tutaj, że to szczególne osiągnięcie, bo ten proces nie był automatyczny i wymagał sporo pracy.
- Cała gra została ręcznie oświetlona na nowo.
- Jeśli chodzi o postacie, to - co może być zaskakujące - mają one tę samą liczbę poligonów, co w oryginale. Zmiany widać jednak na innej płaszczyźnie: ulepszono wygląd skóry czy strojów, a nowe oświetlenie sprawia, że bohaterowie wyglądają bardziej przekonująco. Dodano też detale twarzy Aloy, jak włoski na twarzy.
- Poprawiono też jedną z największych bolączek oryginału: sztywne dialogi, którym brakowało dynamizmu. Twórcy nagrali wiele godzin nowych animacji i zbudowali system, który wdrożył je do rozmów. Ruchy i mimika postaci nie są na poziomie Forbidden West, ale wyglądają znacznie naturalniej.
- Jeśli masz już grę, to myślę, że 10 dolarów to uczciwa cena za ten upgrade, biorąc pod uwagę, ile dodano. Włożono tu za dużo pracy, żeby można było zaoferować remaster jako darmową aktualizację - dodaje.
Horizon Zero Dawn Remastered zadebiutuje już 31 października - nie tylko na PS5, ale także PC. Gra skorzysta też ze zwiększonej mocy PS5 Pro.