Icey - Recenzja
Odkrycie roku.
Granie w Icey to nie tylko czysta przyjemność ze względu na świetny system walki, ale też odkrywanie drugiego dna i poznawanie nietypowej narracji, która bez przerwy zmusza odbiorcę do kwestionowania swoich wyborów.
Mamy do czynienia z grą w grze i z łamaniem czwartej ściany oraz kilkoma warstwami fabularnymi. Wszystko to jest jednak zgrabnie połączone. Wielokrotnie w myślach chwalimy oryginalne rozwiązania, ciekawe pomysły i nietypowe sceny. Nic tu jednak nie odstaje, wszystko pasuje do układanki.
Nie można podać konkretnych przykładów, bo sednem zabawy jest samodzielne odkrywanie kolejnych niespodzianek - musi wystarczyć ogólny opis. Zdarza się, że wskazówki jasno dają do zrozumienia, by bohaterka podążała w prawo. Szybko odkrywamy jednak, że nie musimy tego robić.
Sprzeciwianie się narratorowi i ignorowanie jego sugestii to sposób na odkrycie wielu ukrytych elementów. Opowieść nie jest jednak banalna. Skonstruowano ją w przemyślany, inteligentny sposób. Czasem zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę tajemniczy głos chciał, żebyśmy go nie słuchali. Wydaje się, że deweloperzy zawsze są krok przed nami i bawią się naszą przygodą.
Narrator zachowuje się czasem tak, jak można tego oczekiwać - komentuje poczynania postaci czy wskazuje cel misji. Może się też jednak zirytować, a nawet naśmiewać z gracza. Nie wypowiada się już tylko o wojowniczce Icey, ale też bezpośrednio o tym, kto ją kontroluje.
Czasem wydaje nam się oczywiste, że narratorem jest sam twórca. Momentami opowiada nawet o procesie produkcyjnym. Odkrywanie nowych ścieżek, a przede wszystkim sekretnego zakończenia, odsłania jednak kolejną warstwę historii.
Podziwianie narracyjnych eksperymentów jest niezwykle ciekawe, ale najlepsze w Icey jest to, że specyficzne triki fabularne nie są jedynym wartym uwagi elementem. Podczas gdy wiele tytułów bawiących się historią skupia się wyłącznie na tym aspekcie, chińska produkcja jest jednocześnie angażującą grą akcji.
Jeżeli więc nie mamy ochoty na zgłębianie drugiego i trzeciego dna opowieści, możemy po prostu skupić się na rozgrywce. Otrzymujemy wtedy dynamicznego brawlera. Liczy się refleks i zręczność. System walki można porównać do tego z Bayonetty czy Metal Gear Rising, tyle że Icey to gra 2D.
Przez całą podróż - trwającą tylko trzy godziny - używamy tylko miecza, ale twórcy przygotowali szereg różnych ciosów. W miarę postępów odblokowujemy nowe kombosy i ulepszamy je. Różni przeciwnicy wymagają odpowiedniego podejścia. Gra bywa trudna nawet na normalnym poziomie trudności, ale wyzwanie zawsze jest sprawiedliwie. Wystarczy uważać i nauczyć reagować na ataki wrogów.
Podążając bez przerwy za wskazówkami otrzymujemy więc przyjemną grę akcji. Badanie lokacji, szukanie ukrytych przejść, a nawet stanie w jednym miejscu przez dłuższą chwilę mogą jednak skutkować fascynującym odkryciami.
Kim jest Judasz, którego musimy zabić? Dlaczego narratorowi na tym zależy? Uzyskanie odpowiedzi na wiele pytań wymaga ponownego odwiedzania różnych lokacji, czasem też rozpoczynania przygody od początku. Bawimy się z deweloperem i próbujemy odgadnąć, co jeszcze dla nas przygotował.
Icey to fantastyczne połączenie świetnego slashera i intrygującej opowieści z oryginalną narracją. Na pierwszy rzut oka taka kombinacja wydaje się dziwna, ale w praktyce otrzymujemy grę niezwykłą i wciągającą.