Ile metra jest w Metro Exodus?
Jak wypada najnowsza odsłona na tle Metro 2033 i Last Light?
Niedawno mieliśmy okazję zapoznać się z Metro Exodus na przedpremierowym pokazie gry, który odbył się w Londynie. Z naszymi wrażeniami możecie zapoznać się tutaj. Tym razem skupiamy się na ukazaniu podobieństw i różnic najnowszej części cyklu w stosunku do poprzednich odsłon osadzonych w uniwersum stworzonym przez Dmitrija Głuchowskiego.
Metro 2033 oraz Metro: Last Light swoją premierę miały jeszcze w poprzedniej generacji sprzętowej. Od tego czasu minęło już kilka lat, a na rynku gier wiele się zmieniło. Dlatego deweloperzy odpowiedzialni za grę zdecydowali się podążać się za obecnymi trendami i eksperymentują z marką.
Zmiana miejsca akcji to bez wątpienia największa ewolucja w serii. Do tej pory Artem i jego towarzysze w walce o przetrwanie pokonywali dziesiątki kilometrów w podziemiach. Tylko okazjonalnie wychodziliśmy na powierzchnię, by po dłuższej chwili wrócić do ciemnych i mrocznych korytarzy.
W Metro Exodus zostawiamy za sobą Moskwę oraz niekończącą się sieć linii metra. Przemierzamy Rosję głównie na otwartych, przestrzennych mapach, odwiedzając charakterystyczne dla tego kraju miejsca, takie jak lasy iglaste Tajgi czy obszar, którego centralnym punktem jest rzeka Wołga.
Trudno narzekać na monotonie krajobrazów. Rosja bowiem, jak długa i szeroka, oferuje przepiękne widoki, które studio 4A Games przeniosło do swojego najnowszego dzieła. Dla graczy to jedna z nielicznych okazji do odwiedzenia największego kraju na świecie, choćby w wirtualnej formie.
Pomimo zmiany scenerii twórcom udało zachować się ducha serii. Postanowili nie zmieniać diametralnie wszystkich elementów i mechanik znanych wielbicielom cyklu Metro. Co więcej, aby naturalnie przejść do nowego porządku, po Rosji podróżujemy z kompanami, których poznaliśmy w pierwszej i drugiej części gry. Istotnym faktem jest to, że ponownie głównym bohaterem, w którego wcielamy się w opowieści, jest Artem.
Nadal świetnie sprawdza się rosyjski dubbing, który potęguje doznania płynące z gry. Choć domyślnie postacie rozmawiają po angielsku, możemy zmienić tę opcję w ustawieniach gry. Nic nie buduje bowiem lepszej atmosfery od twardego i szorstkiego akcentu byłych mieszkańców moskiewskiego metra. Co jeszcze buduje ciekawy nastrój produkcji?
Przede wszystkim są to bronie „samoróbki”, które zawsze zwracały uwagę swoim wyglądem. Nie zabraknie oczywiście dobrze znanego karabinu pneumatycznego, w którym musimy - po oddaniu kilkunastu strzałów - regulować ciśnienie. Bardzo dobrze w konwencję wpisuje się kusza, którą widzieliśmy w pierwszych zwiastunach.
Z arsenałem nieodzownie wiąże się system tworzenia craftingu, który w Metro Exodus został znacznie rozbudowany. Nasze uzbrojenie możemy ulepszyć o nowe lufy, kolby i inne dodatki, tworząc nowe rodzaje karabinów czy rewolwerów. Mechanika czyszczenia oręża nadal występuje, zmuszając nas do dbania o bronie, co tylko dodaje uroku i realizmu.
Walcząc z ludźmi, a przede wszystkim z mutantami, musimy nie tylko zwracać uwagę na stan broni, ale także na ilość amunicji. Nowe Metro, wzorem poprzednich części, stawia na elementy przetrwania, dlatego nie możemy pozwolić sobie na trwonienie pocisków. Szukanie materiałów do craftingu jest równie ważne, co zabijanie przeciwników.
Same potwory nadal potrafią przerazić. Mimo że już nie podróżujemy po tunelach metra, obecność mutantów, nawet w bardziej otwartych lokacjach, wprowadza stan niepokoju. Dźwięki otoczenia i kroków czy ryki bestii budują napięcie, nie pozwalając nam w spokoju podążać do kolejnego celu misji.
Podczas projektowania rozgrywki twórcy nie zapomnieli również o przedmiotach oraz mechanikach, które dobrze pamiętamy z poprzednich gier serii. Choćby zapalniczka, która zastępuję latarkę i niszczy pajęczyny czy maska przeciwgazowa, w której wymieniamy filtry, by była użyteczna podczas przemierzania skażonych stref. Oczywiście powraca też mapa oraz doczepiony do niej kompas. O zegarku nie trzeba nawet wspominać.
W Metro Exodus występują jedne z najciekawszych znajdziek wśród wszystkich gier, czyli notatki z pamiętnika. Nie dość, że uzupełniają historię o nowe opowieści, to pozwalają lepiej poznać głównego bohatera. Dobrze, że deweloperzy zdecydowali się zachować ten element narracji, gdyż wzbogaca on warstwę fabularną.
Ile metra jest w Metro Exodus? Naprawdę sporo. Co niezwykłe, twórcy zachowali specyficzny nastrój, umiejscawiając opowieść poza podziemnymi tunelami kolejki. Wydaje się, że pomysł z wyjściem na powierzchnię, przy zachowaniu mechanik charakterystycznych dla cyklu, może okazać się trafną decyzją, niepozbawiającą gry klimatu.
Metro Exodus zapowiada się naprawdę świetnie. To powiew świeżości, który wraz z kolejnymi godzinami spędzonymi z grą, nabiera coraz większej mocy i sensu. Nikt bowiem nie chce spędzić całego życia pod ziemią.