Skip to main content

Impact Winter - Recenzja

W krainie lodu.

Interesujący pomysł na nietypową grę survivalową nie został zrealizowany bezbłędnie, co ostatecznie przeszkadza w pełni docenić ten tytuł.

Impact Winter czaruje klimatem i perspektywą eksplorowania zniszczonego przez uderzenie meteorytu, pogrzebanego pod śniegiem świata. W pewnym momencie gra obiecująca ciekawą narrację gubi jednak kierunek, a błędy i problemy techniczne sprawiają, że w drodze do celu czujemy czasem frustrację z powodów zupełnie innych, niż zamierzyli twórcy.

Historia z początku kojarzy się z inną znaną grą o przetrwaniu, This War of Mine. W obu tytułach opiekujemy się grupką ludzi próbującą przeżyć w trudnych warunkach, wyruszając co jakiś czas z bazy po zasoby i stopniowo rozbudowując kryjówkę o sprzęty podnoszące komfort życia czy zwiększające bezpieczeństwo.

Na tym jednak kończą się podobieństwa między tytułami. Polska produkcja wykorzystuje te podstawy, by opowiedzieć o walce z przeciwieństwami losu i dylematach moralnych, podczas gdy Impact Winter skupia się na manipulowaniu systemami gry w taki sposób, by przyspieszyć moment ewentualnego ratunku dla naszej grupy.

Bohater gry to Jacob, przywódca ocalałych, który dba o żywność, narzędzia i surowce dla towarzyszy. Jest też towarzyszący mu robot Ako, który nie odstępuje właściciela, pomaga mu i stale się uczy, by ostatecznie doprowadzić ratowników do mieszkańców przysypanego śniegiem kościoła.

W bazie musimy dbać między innymi o główne ognisko

Mechanika związana z Ako to zdecydowanie jeden z najciekawszych elementów. Wykonując zadania, produkując przedmioty czy eksplorując mroźne okolice zdobywamy punkty doświadczenia, które odejmują godziny od zegara wskazującego nadejście pomocy. W zależności od skuteczności naszych działań, umiejętności nawigowania po śnieżnym pustkowiu i planowania kolejnych wypraw, jesteśmy w stanie skrócić początkowe trzydzieści dni oczekiwania do dwudziestu, a nawet kilkunastu.

Dzięki temu rozwiązaniu Impact Winter daje nam poczucie, że robimy postępy, jednocześnie nie męcząc gracza dziesiątkami zbędnych statystyk do rozwijania. Każda odkryta lokacja, drzwi otwarte przy pomocy wytrychów czy nawet posiłek ugotowany przez mieszkającą w kościele kucharkę przybliżają nas do celu.

Nie oznacza to, że gra kompletnie wolna jest od statystyk czy wskaźników. Stale musimy kontrolować poziomy zadowolenia, wyżywienia i wypoczęcia naszych podopiecznych, a także dbać, by wyruszający w śnieżną pustkę Jacob nie zasłabł ani nie zamarzł po drodze, a ognisko ogrzewające kościół miało dość paliwa. O wszystko da się zadbać bez większych problemów, przez co głównym zajęciem jest szukanie sposobów, by skrócić czas oczekiwania o kolejne godziny.

Dużym plusem Impact Winter jest to, że nie narzuca jednego konkretnego zestawu zajęć. Czwórka ocalałych pod naszą opieką posiada własne wątki fabularne, które pozwalają skupić się na konkretnych aspektach życia w śniegowej krainie, ucząc nas sztuki przetrwania czy ulepszając Ako. Podążając tropem wyznaczanym przez jedną z tych historii zaczynamy się specjalizować, przy okazji poznając historie kompanów.

Zobacz na YouTube

Fabuła nie jest niestety w stanie przykuć na długo do ekranu. Poznawanie towarzyszy szybko schodzi na drugi plan wobec realizowania wyznaczanych przez nich zadań, a jeżeli stwierdzimy, że żadna z opowieści przesadnie nas nie wciąga, nic nie stoi na przeszkodzie, by kompletnie zignorować misje od ocalałych i skupić się na polowaniu na specjalne wieże nadajnikowe czy budowaniu tego, co akurat w danej chwili uznamy za najbardziej potrzebne.

Eksplorowanie śnieżnego świata składa się z długich minut marszu przez białe, monotonne obszary i sprawdzania na radarze, czy w zasięgu znajduje się coś ciekawego. Ma to swój urok, oglądanie Jacoba w świetle reflektorów Ako pozwala faktycznie poczuć, jak pusta i nieprzyjemna stała się okolica po uderzeniu meteoru.

Jednocześnie jednak pogrzebane pod śniegiem miasteczko, które przemierzymy wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu zasobów, ma wiele do zaoferowania. Pod białym puchem zakopane są skarby, a prawie każdy budynek, jaki pojawi się w zasięgu naszego wzroku, da się zbadać i złupić. Część z tych lokacji, szczególnie domów i stacji benzynowych, bazuje na tym samym szablonie, jednak nie przeszkadza to zbytnio, szczególnie gdy poza nimi możemy zwiedzić zamarznięte lotnisko czy wesołe miasteczko.

Nie brakuje też niebezpieczeństw w postaci dzikich zwierząt, które zdecydowanie nie boją się Jacoba i jego robota oraz gwałtownych zmian pogody, zmuszających do schronienia się w najbliższym w miarę ciepłym miejscu, by nie zamarznąć. Napotykani w dziczy ludzie są natomiast pokojowo nastawieni - to kupcy i poszukiwacze, którzy zlecają nam krótkie i proste zadania warte uczciwą ilość punktów doświadczenia.

Przysypana śniegiem powierzchnia jest całkiem klimatyczna

Przyjemność z gry poważnie zaburza sterowanie, z niezrozumiałych przyczyn zaprojektowane pod kontroler. Jacobem steruje się jak czołgiem, który potrafi nie tylko zaciąć się na przeszkodach, ale też ma problemy z wchodzeniem w interakcje z otaczającym go światem. Chyba że uda nam się idealnie dobrać kąt, pod jakim ustawia się względem szafki czy drzwi.

Są także opóźnienia. Między naciśnięciem klawisza a reakcją bohatera potrafi upłynąć sekunda czy dwie. Nie przeszkadza to w trakcie poszukiwania zasobów, jednak kiedy dochodzi do walki, lag potrafi być zabójczy i bardzo frustrujący. Do tego błędy związane z przenikaniem przez tekstury, znikającymi przedmiotami i skaczącymi poziomami energii Ako poważnie uprzykrzają zabawę, sprawiając, że nie jesteśmy w stanie kończyć niektórych zadań.

Twórcy chcą, byśmy podchodzili do gry wiele razy, szukając coraz to nowych sposobów na skrócenie odliczania do ratunku i badanie niezwiedzonych miejsc. Mapa świata jest dostatecznie duża, by dostarczyć zawartości na dwa, czy trzy podejścia, jednak po zainwestowaniu kilkunastu godzin w dotarcie do celu po raz pierwszy, trudno znaleźć motywację, by wracać do krainy śniegu.

Powtarzalność w niektórych aspektach, nieciekawe historie postaci towarzyszących i niezbyt satysfakcjonujące zakończenie sprawiają, że trudno wracać do gry po jednorazowym przejściu. Impact Winter w tak dużym stopniu skupia się na cyferkach i walce z zegarem, że budowany przez świetny soundtrack i niezłą oprawę wizualną klimat ledwie utrzymuje się do napisów końcowych.

Zobacz także