Imponujący rozmach Dying Light 2 - wrażenia z pokazu gry
Ambitny projekt z szansą na duży sukces.
Dying Light 2 to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń poprzednich i tegorocznych targów E3. Techland może pochwalić się wieloma nagrodami z dopiero co zakończonej imprezy. Kilka dni temu mieliśmy okazję zobaczyć grę w akcji.
Techland ma bardzo duże ambicje. Studio nie zamierza tworzyć prostej kontynuacji, rozbudowując tylko mechanikę i dodając nową fabułę. Projekt Dying Light 2 to przede wszystkim dużo większa skala, dzięki której gra aspiruje do największych premier przyszłego roku.
Pół godziny prezentacji rozgrywki to na pierwszy rzut oka niewiele, choć wystarczająco dużo, aby utwierdzić się w przekonaniu, że to naprawdę intrygujący i ciekawe projekt. Mieliśmy też okazję porozmawiać z głównym projektantem gry, Tymonem Smektałą.
Miasto, które nigdy nie śpi
Różnice pomiędzy pierwszą a drugą odsłoną Dying Light dostrzegamy już na początku zaprezentowanej rozgrywki. Akcja gry toczy się 15 lat po wydarzeniach z Haranu. Wcielamy się Aidena Caldwella, zarażonego, który stara się przetrwać w okrutnym świecie, pełnym zombie i bandytów, a jego rolą jest niesienie pomocy mieszkańcom miasta.
The City to fikcyjna metropolia, która została zaprojektowana na potrzeby gry. Tworząc świat gry, twórcy wzorowali się na architekturze europejskiej. Szybko więc odnajdziemy elementy znane z Paryża, Budapesztu czy nawet innych, wschodnioeuropejskich miast. Co ciekawe, niektórzy mieszkańcy porozumiewają się w mowie esperanto, sztucznym języku stworzonym przez Polaka, Ludwika Zamenhofa.
- The City jest metaforą wszystkich miast, w których panował hedonizm i konsumpcjonizm - tłumaczy Tymon Smektała.
Po wybuchu epidemii w metropolii zapanował chaos i anarchia, dodatkowo spotęgowany wojną frakcji. Ludzie starają się przetrwać za wszelką cenę, często posuwając się do najgorszych zbrodni. Pierwotne instynkty mieszkańców The City połączone z architekturą miasta wywołują skojarzenia ze średniowieczem, dlatego twórcy określają to zjawisko jako modern dark ages.
W świecie gry nierzadko natkniemy się na budowle z minionych epok, w tym zamki, fortece czy kościoły, umiejscowione na tle wysokich, szklanych wieżowców czy innych nowoczesnych budynków. To wspaniałe połączenie, wobec którego nie można przejść obojętnie.
Miasto - czterokrotnie większe od Haranu - składa się z siedmiu dzielnic, pomiędzy którymi poruszamy się bez ekranów ładowania. Każdy z sektorów wyróżnia unikatowy styl architektoniczny i topografia terenu. Poszczególne części miasta borykają się z problemami do rozwiązania, a także posiadają charakterystycznych przeciwników.
The City wydaje się miejscem, w którym mieszkańcy lepiej niż w Haranie poradzili sobie z zagrożeniem ze strony zombie. Powstały dobrze zorganizowane ugrupowania, które walczą o władzę nad miastem i zasoby.
Z pewnością ma na to wpływ także cykl dnia i nocy, który - podobnie jak w części pierwszej - odgrywa istotną rolę, ale przybrał nową formę. W dzień nieumarli ukrywają się w budynkach, gdyż światło słoneczne jest dla nich szkodliwe. W nocy natomiast stają się aktywniejsi i wychodzą na ulice, a ludzie pozostają w bezpiecznych schronieniach.
Główny bohater gry, Aiden, może poruszać się po The City za dnia i w nocy. W zależności od preferencji gracza, eksploracja miasta odbywa się o dowolnej godzinie, ale dostęp do niektórych lokacji bywa ograniczony przez porę dnia. Co więcej, przebieg misji - w zależności od tego, czy wykonujemy ją w dzień, czy w nocy - może rozwinąć się w inny sposób.
Wszystkie decyzje mają znaczenie
Dying Light 2 najbardziej wyróżnia wielowątkowa fabuła i świat, który zmienia się na naszych oczach pod wpływem podejmowanych decyzji. Możliwości jest tak dużo, że pierwsze ukończenie gry zapewni nam odkrycie „jedynie” połowy całej zawartości - tak uważają twórcy.
Wybory podczas zaprezentowanego dema pojawiały się często - wszystkie miały znaczenie. Począwszy od pozornie błahych, które w późniejszym etapie zadania miały wpływ na przebieg misji, po takie, które zmieniają całkowicie otoczenie. Do tego stopnia, że do danego obszaru możemy bezpowrotnie stracić dostęp.
Nie brakuje również decyzji, które wpływają na losy postaci. Przez błędnie podjęte wybory doprowadzimy do śmierci bliskich osób. Warto wspomnieć, że na niektóre decyzje mamy ograniczony czas.
Deweloperzy przygotowali kilka zakończeń. Konsekwencją naszych zachowań są nie tylko wybory podejmowane w okienku dialogowym. Jeśli nie zdążymy dobiec do celu w odpowiednim czasie lub po prostu nie znajdziemy drogi do danego obiektu, trzeba poszukać alternatywnej ścieżki.
Sierpem i młotem
Fundamentami rozgrywki Dying Light 2 nadal pozostaje parkour oraz walka bronią białą. Te elementy zostały odpowiednio usprawnione, by jeszcze bardziej sprawiały radość i satysfakcję graczom.
Walka stała się bardziej taktyczna. Podczas pojedynków, zwłaszcza z ludzkimi przeciwnikami, blokujemy ciosy i wykonujemy uniki, a w odpowiednim czasie aktywujemy unikalne tryby danej broni - zadamy choćby dodatkowe obrażenia od elektryczności, które na chwilę unieruchomią wroga.
Broń palna, tak jak w pierwszej części, będzie jedynie dodatkiem. O wiele częściej skorzystamy z kuszy i łuku. Mieliśmy okazję zobaczyć bardzo ciekawy oręż, który służy do walki wręcz, ale także można z niego strzelać pociskami. Tego typu bronie są potężniejsze od standardowych konstrukcji i nie można ich wytworzyć, a jedynie znaleźć w świecie gry.
„Parkour jest łatwy do przyswojenia, ale dopiero regularne ćwiczenia w terenie przyniosą lepsze efekty”.
Aiden Caldwell zdecydowanie lepiej radzi sobie poruszając się po cichu niż bohater pierwszej odsłony Dying Light - Kyle Crane. Możemy niezauważenie przemknąć obok bandytów czy nieumarłych. Skrytobójstwa zombie nie wchodzą jednak w grę, ze względu na bardzo wyczulone zmysły tych przeciwników. Poza tym twórcy stawiają przede wszystkim na akcję. Niemniej, skradanie wykorzystamy jako jedną ze ścieżek dotarcia do celu misji.
Tymon Smektała, główny projektant gry, podkreślił również, jak bardzo starano się rozwinąć parkour i model poruszania się, aby nowe ruchy wniosły rozgrywkę na wyższy poziom. Aiden może biegać po ścianach niczym specjalista z futurystycznych odsłon Call od Duty czy Jack Cooper z Tittanfalla. Do dyspozycji ma również paralotnię, dzięki której może przemierzać duże odległości, szybując wzdłuż miasta.
Twórcy z Techlandu zapewniają, że parkour jest łatwy do przyswojenia. Jednak dopiero ćwiczenia w terenie oraz znajomość topografii i geometrii miasta przyniesie znaczne lepsze efekty, dzięki którym szybciej przemieścimy się i łatwiej uciekniemy hordom zombie.
Początek przyszłego roku zapowiada się świetnie dla polskich studiów deweloperskich. Być może Cyberpunk 2077 odniósł sukces wizerunkowy na targach E3, ale Dying Light 2 zaprezentował się fantastycznie w akcji - względem pierwszej części, to gra zdecydowanie ciekawsza, dojrzalsza i bardziej dopracowana. Przed twórcami z pewnością pozostało sporo pracy, a do sprawiedliwej oceny musimy jeszcze zaczekać. Zaprezentowano tylko jedną, długą misję i fragment miasta, ale to, co zobaczyliśmy, napawa wielkim optymizmem.
Dying Light 2 zadebiutuje wiosną 2020 na PC, PS4 i Xbox One.