Skip to main content

Incredipede - Recenzja

Darwin się mylił: ewolucja nie zdaje egzaminu. Do przetrwania gatunku potrzebny jest naprawdę inteligentny projekt!

Kość po kości, mięsień po mięśniu, składamy w całość groteskowego stwora, a potem sami kierujemy jego nieporadnymi ruchami. Przeprowadzamy go przez przeszkody i niebezpieczeństwa, pomagamy dostać się do trudno dostępnych skarbów, aż wreszcie dotrze do upragnionej mety. Pomysł na grę z pewnością oryginalny. A wykonanie? Naprawdę nietuzinkowe!

Oprawa graficzna Incerdipede przywodzi na myśl średniowieczne ilustracje, na których przedstawiono ówczesne wyobrażenie nieznanych lądów i zamieszkujących je dziwacznych istot. Główna postać, która w podstawowej formie składa się jedynie z oka, też wygląda jak wyjęta z kryptozoologicznych bestiariuszy. Zwłaszcza gdy zaczniemy ją obudowywać wymyślną plątaniną kończyn. Za niepowtarzalną grafiką stoi Thomas Sahan, artysta-plastyk specjalizujący się w drzeworytach i makrofotografii owadów, z którym mikro-studio Nothway Games połączyło siły w końcowej fazie produkcji. A że to właśnie strona wizualna robi tu bodaj największe wrażenie, trzeba go uznać za równoprawnego twórcę Incredipede, zaś samą grę - za projekt artystyczny

.

Podróż do egzotycznych krain

Krótkie wprowadzenie i przerywniki przenoszą nas w świat pełen szamańskiej magii, dziwacznych bożków i tajemniczych ruin. Tak właśnie nowy nieznany ląd musiał wyglądać w oczach Kolumba i jego załogi zdobywców! Specyficzny nastrój gry buduje również oprawa dźwiękowa, pełna pierwotnych rytmów, brzmiąca bębnami, piszczałkami i innymi instrumentami, które wśród mniej lub bardziej dzikich plemion przetrwały w niezmienionej formie od neolitu. Tłem dla naszych wysiłków są nieraz odgłosy drapieżnych zwierząt i okrzyki bosonogich myśliwych, przedzierających się przez ciemną, wilgotną dżunglę. Wszystko to składa się na audiowizualną mieszankę, która niezwykle silnie przemawia do wyobraźni.

„Doskonała oprawa idzie w parze z wyjątkowo oryginalnym modelem rozgrywki.”

Grafika stylizowana na drzeworyt nie dziwiłaby nikogo, gdyby gry komputerowe rozwinęły się w czasach Gutenberga

W przeciwieństwie do wielu „gier artystycznych”, Incredipede dostarcza solidnej porcji dobrej zabawy. Doskonała oprawa idzie w parze z wyjątkowo oryginalnym modelem rozgrywki. Jest w nim coś z pamiętnego cyklu Incredible Machine, coś z World of Goo i całkiem sporo z przeglądarkowego hitu QWOP, który w swoim czasie skłonił pół Internetu do wyczyniania wygibasów na sportowej bieżni. Jednak w gruncie rzeczy tytuł ten nie daje się porównać z żadną inną grą.

Na każdej z plansz stajemy przed podobnym problemem. Stworzonko, którym się opiekujemy, musi bezpiecznie przedostać się do mety, oznaczonej smugą złotego światła. Po drodze musi złapać jeszcze jedną lub kilka „znajdziek”. Kolekcjonowanie ich nie jest konieczne do zaliczenia etapu, ale pewna ich liczba jest wymagana, by awansować do dalszego obszaru z trudniejszymi zagadkami.

Cały figiel w tym, żeby naszemu podopiecznemu podoklejać patykowate kończyny i poprzyczepiać do nich taki układ mięśni, by powstało ciało dostosowane do zadań, jakie stawia przed nami dana plansza. Manewrowanie potworkiem jest zaś o tyle trudne, że mamy jedynie wpływ na kurczenie bądź rozkurczanie się jego mięśni, a nie na przykład na kierunek ruchu. Na ogół, bez dobrze przemyślanej konstrukcji nie zdziałamy wiele, czasem jednak niedostatki naszej kreacji da się zrekompensować zręcznością. Z planszy na planszę, będzie to jednak coraz trudniejsze, bo i gra staje się coraz bardziej skomplikowana. Już nie wystarczy przejść z punktu A do punktu B. Trzeba uważać na lawę, pokonywać zbiorniki wodne, a nawet nauczyć się szybować na wietrze.

Niekończąca się zabawa, kontrowersyjna estetyka

Zastosowany w grze silnik fizyczny dość dobrze odwzorowuje rzeczywistość. Ciążenie, tarcie, wyporność, akcje i reakcje - na ogół wszystko działa tak jak powinno. Zdarza się jednak, że obiekty przenikają przez siebie, a kończyny stwora przeskakują z jednej pozycji w drugą w nieoczekiwany sposób. Takie wypadki to rzadkość, ale w grze, która bazuje na fizyce, w ogóle nie powinny mieć miejsca! Przyczepić można by się było jeszcze do nieintuicyjnego menu. Są to jednak jedyne techniczne niedoróbki gry. W trakcie pokonywania sześćdziesięciu zadań, które stawia przed nami gra, zdążymy się nimi zresztą zirytować najwyżej dwa - trzy razy. A i to na krótko, bo o wiele większej frustracji (ale już z gatunku tych przyjemnych) dostarczą nam końcowe etapy gry, gdzie trzeba się naprawdę solidnie nagłówkować. W nich jedno podejście do danej planszy raczej już nie wystarczy.

Colin Northway - skoro tak wygląda główny projektant to i gra musi się wyróżniać

Na poziomach zaprojektowanych przez twórców zabawa bynajmniej się nie kończy. Możemy przyjąć wyzwanie rzucone przez innego użytkownika i spróbować sił w jednym z setek poziomów opublikowanych w sieci. Sami także możemy stworzyć własny pomysłowy tor przeszkód i podzielić się nim ze światem. Podobnie rzecz ma się z wymyślonymi przez nas stworami. Każdym możemy się pochwalić w Internecie - i to wszystkim bez wyjątku, bo gra dostępna jest również w przeglądarkach, a do obejrzenia czyjejś kreacji nie jest wymagany zakup. Możliwość podejrzenia jak z danym poziomem poradzili sobie inni, motywuje do szukania jak najlepszych rozwiązań. Cóż z tego, że udało nam się przejść poziom? Zrobienie tego szybciej, efektowniej lub bardziej elegancko niż reszta graczy - oto jest dopiero wyzwanie!

Mimo oryginalnego pomysłu, niesztampowego wyglądu i solidnego wykonania, Incredipede nie stanie się hitem. Wyjątkowy styl to dla niej tak błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Czasem, mimo barwnej, przerysowanej i odrealnionej grafiki, gracz zaczyna się zastanawiać: „czy to stworzenie aby nie cierpi? czy ja mu czasem nie sprawiam bólu?”. Kiedy patrzymy na pełznącego z widocznym wysiłkiem stwora, który pręży odsłonięte mięśnie i szoruje po podłożu nagimi kośćmi, zaczynamy mu mimowolnie współczuć. Zmuszanie go do pokonywania kolejnych poziomów wydaje się sadyzmem. Niby wszystko pięknie i kolorowo, a niejeden gracz poczuje się bardzo nieswojo. Ów niezamierzony raczej przez twórców efekt sprawi, że znakomity w sferze rozgrywki tytuł odrzuci wielu wrażliwych odbiorców.

7 / 10

Zobacz także