Incubation: Time Is Running Out - Retrospektywa
Ósmy pasażer Nostromo do kwadratu.
Poczułem się jakby mnie ktoś przybijał wzrokiem do ściany. Grupa obcych, stojących raptem kilka kroków dalej, przeszywała nasz oddział na wylot swoimi zielono-żółtymi ślepiami. Dowódcy zaciął się karabin, a nam powoli kończyła amunicja. Pozostały tylko bagnety i nadzieja, która umiera przedostatnia - na końcu ginie żołnierz.
Incubation to kultowa strategia turowa wydana w 1997 roku przez twórców serii The Settlers, studio Blue Byte Software. W latach 90. stworzenie konkurencyjnej produkcji względem serii XCOM wydawało się rzuceniem na głęboką wodę. Twórcom udało się jednak tchnąć w Incubation unikalny, gęsty klimat zaszczucia. Atmosfera niepewności i strachu towarzyszy nam nieprzerwanie podczas potyczek w ciasnych korytarzach stacji kosmicznych. Wysoki poziom trudności i możliwość przechodzenia etapów na multum sposobów to tylko skromna część argumentów przemawiających na korzyść gry.
Incubation to w pewnym sensie odsłona gry Battle Isle - flagowej serii studia - ale fabuła jest z nią luźno powiązana. Akcja toczy się wokół tajemniczego wirusa opanowującego kosmiczne kolonie. Substancja przeobraża ludzi w potwory o nazwie Scay'Ger. Będąc przywódcą marines, naszym zadaniem jest utrzymać przy życiu ocalałych cywili i własny oddział.
„Atmosfera niepewności i strachu towarzyszy nam nieprzerwanie podczas potyczek w ciasnych korytarzach stacji kosmicznych.”
Przed każdą misją wybieramy się do zbrojowni i dobieramy podopiecznym ekwipunek oraz umiejętności. Na początku to skromny zestaw przetrwania - kilka pistoletów, karabinów, bandaży i pancerzy. Z biegiem czasu oddział awansuje na kolejne poziomy doświadczenia i zdobywa plecaki odrzutowe, skanery, wzmocnione pancerze i wstrzykiwane stymulatory.
Pole bitwy oglądamy z dowolnej kamery, standardowo jest to rzut izometryczny. Możemy również przełączać perspektywę centralizując ją na przeciwnikach lub patrząc na świat z oczu wybranego żołnierza. W trakcie rozgrywki przedzieramy się zwykle przez kolejne pomieszczenia i hangary kosmicznych stacji badawczych oraz tropikalną planetę, po drodze spotykając pokaźny bestiariusz obcych. Ci źli potrafią być naprawdę szybcy i wściekli, a przede wszystkim - groźni. Jeśli pozwolimy, by choć jedna zielona bestia (notabene, podobna do Predatora) zbliżyła się do naszych żołnierzy na wyciągnięcie szpona - kilkoma machnięciami zabije nawet najlepszego marine.
Całość rozgrywa się w turach. Każdy żołnierz ma określoną liczbę punktów akcji, które może przeznaczyć na poruszanie się po arenie, strzelanie do kosmitów lub opatrzenie ran. Ze względu na różnorodne ukształtowanie mapy, warto być stale w ruchu i szukać najdogodniejszej pozycji do obrony. Tak, nie zgrywamy chojraków, defensywa to podstawa przetrwania. Niejednokrotnie nasz oddział jest osaczony przez zastępy potworów. A kiedy tylko na chwilę zrobi się cicho, otworzymy kolejne grodzie i powita nas przerośnięte monstrum, w międzyczasie jego „koledzy” wydostaną się z otworów klimatyzacji.
Warto pamiętać o przewadze ilościowej przeciwników i co chwilę zerkać na zapas amunicji. Nie mamy jej zbyt wiele i aby ukończyć większość zadań będziemy musieli odnaleźć rozrzucone na mapie skrzynie z dodatkowymi pociskami. Konfrontacja au face z potworami to ostateczność, lepiej trzymać obcych na dystans, zwłaszcza, że ich szpony, macki i kwas zadają największe obrażenia z bliska. Niestety, przeciwnicy są sprytni, silni i zorganizowani. Niektóre etapy trzeba przechodzić kilka razy i testować najrozmaitsze taktyki na polu walki, bo żaden wariant nie jest uniwersalny.
Incubation ciężko przetrwało próbę czasu. Na każdym kroku widać i słychać, że tytuł liczy już szesnaście wiosen. Co prawda w czasach powstawania odwzorowanie otoczenia i wszystkich jednostek w pełnym 3D robiło wrażenie, dziś rażą po oczach kanciaste postacie - zwłaszcza w trakcie przerywników filmowych. Z drugiej strony posiadają nieopisany urok - ten sam, który łapie mnie za serce, gdy powracam do pierwszego Quake'a. Odgłosy i ścieżka muzyczna również odbiegają od współczesnych standardów, ale dobrze podkręcają tempo akcji i dość realistycznie odwzorowują to, co dzieje się na ekranie. No, dobra, gdy nasi podopieczni giną, zwykle... wybuchają, ale w tym wypadku wyjątek potwierdza regułę.
Incubation doczekało się również pakietu dodatkowych misji, jeszcze trudniejszych niż niemal trzydzieści wyzwań z „podstawki”. Warto odświeżyć ten tytuł, następnie spojrzeć na najnowszą odsłonę serii XCOM i zadać sobie pytanie, czy od gry wymagam podjęcia wyzwania, czy niezobowiązującej rozrywki? Niezależnie od odpowiedzi, mnie marzy się kontynuacja lub wersja „HD” Incubation, bo to jedna z najbardziej niedocenionych strategii turowych wszech czasów. Potwornie wymagająca, kosmicznie wciągająca i niewyobrażalnie satysfakcjonująca.