Skip to main content

inFamous: Second Son - Recenzja

Inwazja mocy.

Siedem lat po wydarzeniach znanych z poprzedniej części, na świecie pozostało bardzo mało osób o specjalnych zdolnościach. Okrzyknięci bio-terrorystami ścigani są na każdym kroku przez specjalną organizację rządową, której jedynym celem jest pojmanie mutanta i ochrona normalnych obywateli przed agresją ze strony nadludzi. Nastały bardzo nieciekawe czasy - zwłaszcza jeśli ze zwykłego, łobuzerskiego graficiarza, szybko awansujemy do rangi bio-terrorysty.

Delsin Rowe to 24-letni buntownik, o korzeniach sięgających rdzennych mieszkańców Ameryki. Razem z Reggie'm - starszym bratem i stróżem prawa - jest świadkiem wypadku opancerzonego pojazdu, przewożącego trójkę więźniów - mutantów. Jeden ze zbiegów wchodzi w bezpośredni kontakt z głównym bohaterem, który w tajemniczych okolicznościach „przejmuje” moc od uciekiniera.

Od tego momentu wszystko zaczyna się komplikować. Nie dość, że wywołana licznymi aktami wandalizmu relacja z bratem wisi na włosku, to jeszcze ukrywanie nowych zdolności prowadzi do bolesnych przesłuchań mieszkańców małego miasteczka. Organizacja pod nazwą Departament ds. Obrony Zunifikowanej, na czele z bezlitosną szefową Augustine, kaleczy bliskich Delsina zmuszając naszego bohatera do walki z władzą o sprawiedliwość i wyleczenie wszystkich skrzywdzonych. Starszy brat przyłącza się do tej walki i razem ruszają do Seattle, gdzie mieści się główna placówka wspomnianej organizacji.

Zobacz na YouTube

Mimo że bohater bardzo różni się od znanego z wcześniejszych odsłon Cole'a - zresztą pomiędzy nimi i poprzednimi wydarzeniami nie ma żadnego związku - dzięki świetnej grze aktorskiej Delsin momentalnie zyskuje sympatię. Troy Baker nie tylko doskonale podłożył głos, ale też użyczył własnej twarzy w celu odwzorowania mimiki - w efekcie mamy bardzo żywotną i autentyczną postać pierwszoplanową, która sypie minami jak z rękawa.

Od zera do superbohatera

Klasyczny schemat i stosunkowo prosta opowieść potrafi w kilku momentach bardzo pozytywnie zaskoczyć - głównie za sprawą dwóch ścieżek w prezentowanych scenach: dobrej i złej. W wielu momentach stajemy przed decyzją, która rzutuje na naszą karmę oraz dalsze wydarzenia w grze. Mimo że nie zawsze chodzi o jakaś wielką różnicę w podejmowanym wyborze, to wszystkie opowiedziane sceny mogą posiadać diametralnie odmienny wydźwięk. Bohaterowie niezależni będą odbierać nas w zależności od decyzji; mogą nawet kompletnie zmienić nastawienie, a przechodnie - zamiast cieszyć się na nasz widok - zaczną uciekać w panice.

„W wielu momentach stajemy przed decyzją, która rzutuje na naszą karmę oraz dalsze wydarzenia w grze.”

Bardzo naturalnie wyglądające sceny przerywnikowe - również w zależności od dokonanych wyborów - efektownie „żonglują” emocjami. Dobre czyny budzą poczucie dobrze wykonanego obowiązku, egoistyczne wybory natomiast potrafią przepełnić słodko-gorzkim żalem. Animacje postaci i ich naturalna mimika dodatkowo wzmacniają empatię i zwiększają wrażenie filmowości całej gry.

Odtworzenie Seattle wyszło bardzo efektownie. To otwarty świat, w którym możemy udać się w dowolnym kierunku. Wielkością przypomina miasta z poprzednich części. Każda dzielnica posiada charakterystyczną stylistykę czy znane budynki, jak choćby słynną „kosmiczną iglicę”, górującą nad resztą budynków. Piękne odbicia świateł i muzyka otoczenia budzą wrażenie żyjącej metropolii i nie raz zatrzymują nas w biegu, by zachwycić urokliwą miejscówką.

Warto przejść się nocą po ulicy, posłuchać muzyki wydobywającej się z pobliskiego pubu, zobaczyć wiadomości wyświetlane na telewizorach w sklepach elektronicznych i wręcz poczuć smak życia w mieście. W wielu miejscach twórcy poukrywali żartobliwe nawiązania do poprzednich części gry oraz innych swoich produkcji, zachęcając wręcz do uważnych spacerów.

Dobra i zła karma

W pięknym stylu wraca znany już w inFamous podział sposobu rozgrywki na ten zależny od karmy, czyli heroicznie altruistyczny i chaotyczny. Możemy albo starać się nie krzywdzić niewinnych i rosnąć w oczach mieszkańców Seattle jako bohater, albo też nie zważać na postronne ofiary i agresywnie torować sobie drogę do Augustine za pomocą ognia, eksplozji i wspierania przestępczości. Niektóre ulepszenia mocy wymagają nawet odpowiedniego poziomu dobrej bądź złej karmy.

Gracze obierający ścieżkę dobra będą musieli uważać, by nie krzywdzić ludności cywilnej. W miarę postępu opowieści natykamy się na nowe aktywności dla obu możliwych dróg, podzielone na „czerwone” i „niebieskie”. Pierwsze to głównie sianie zamętu i chaosu wśród mieszkańców, poprzez krzywdzenie niewinnych, atakowanie zwykłych funkcjonariuszy policji lub rozganianie protestujących ludzi. Niebieskie aktywności opierają się na pomocy uciśnionym i walce z przestępczością na ulicach Seattle.

Gra wygląda świetnie, a mimo powstającego na polu walki chaosu i masy efektów specjalnych, rzadko kiedy możemy zaobserwować jakiekolwiek zgrzyty w animacji

Rozwijając stopniowo nadludzkie moce dymu, biegamy, fruwamy i wspinamy się po dzielnicach miasta osłabiając siłę jednostek wrogiej organizacji i przejmując władzę w Seattle. Jak przystało na grę w otwartym świecie, na całej mapie rozsiane są liczne aktywności, które możemy wykonywać poza głównymi misjami fabularnymi.

Delsin wykorzystuje talent do malowania buntowniczych obrazów za pomocą farby w sprayu i przy każdej sposobności artystycznie przystraja całe miasto, co wykonujemy za pomocą ciekawej mini-gry. Inne aktywności są nastawione stricte na destabilizację władzy i rozwój naszych mocy (zbierania odłamków przepełnionych energią związaną z genem mutacji).

Policyjny, otwarty świat

Tymczasem Seattle stało się miastem policyjnym - pełnym kamer, wieżyczek strażniczych, bramek kontrolnych i więzień polowych. Niszczenie ich wszystkich prowadzi do osłabienia kontroli wrogiego reżimu. Czarno-żółte barwy departamentu widnieją na każdym kroku i aż proszą się o demolkę. Jeden podejrzany ruch, mogący ujawnić, że posiadamy supermoce, od razu uruchamia alarm wśród pobliskich patroli, zmieniając miasto w pole bitwy.

Wszystkie poboczne zadania i aktywności nie nudzą się głównie za sprawą właśnie supermocy, które w najnowszej części sprawiają masę radości. Piękne efekty wizualne potęgują wrażenie i wręcz czujemy moc, którą posługuje się Delsin. Miotanie pociskami z żaru pozostawia w powietrzu piękne ślady, a efekty przy pochłanianiu energii z pobliskich kominów i ognisk zachwycą niejednokrotnie. Płynność rozgrywki nie spada praktycznie ani na chwilę.

Rozbudowane drzewko umiejętności pozwala na szeroki wachlarz zachowań w stosunku do przeciwnika. Możemy go albo szybko obezwładnić, albo też zamordować z zimną krwią, po drodze burząc kilka konstrukcji i delikatniejszych elementów otoczenia.

Delsin ma później dostęp do innych żywiołów poza dymem. Jednym z nich jest moc neonów, która poza zbliżonymi do „dymowych” atakami, pozwala na chwilowe spowolnienie czasu i strzelanie z większego dystansu świecącymi się laserami. Neonowy bohater może również bardzo szybko się przemieszczać i wręcz wbiegać na pionowe ściany z rozpędu.

„Przygoda z inFamous: Second Son nie zawodzi i trzyma poziom poprzednich części serii.”

Nasi tu byli

Mechanika zmiany zestawu mocy związana jest z pochłanianiem konkretnego „żywiołu” i sprawdza się świetnie. Stojąc na dachu wchłaniamy dym z komina, ciskamy ognistymi bombami, a następnie zeskakujemy na ulicę, gdzie ściągamy energię od pobliskiego neonu i już możemy strzelać laserami z dłoni. Wszystkie potrzebne źródła energii są bardzo przemyślane i wszędzie dostępne, jeżeli wiemy, czego szukać - również w większości walk z bossami.

Nowy bohater, to samo inFamous

Przeciwnicy Delsina również potrafią pozytywnie zaskoczyć. Departament ds. Obrony Zunifikowanej, poza szeregowymi wojskowymi z karabinami, posiada ludzi obdarzonych mocami betonu. Niektórzy strażnicy budują sobie dzięki temu silniejsze pancerze, inni chronią kompanów stawiając kamienne zasłony, a jeszcze inni skaczą po całym terenie dzięki „wystrzeliwaniu” się z betonowych platform. Najwidoczniej, nie tylko nasz bohater uwielbia bawić się swoimi zdolnościami - w efekcie nawet najmniejsza potyczka może przerodzić się w ciekawe starcie.

Walki z większymi wrogami oraz z bossami nie należą do najtrudniejszych, ale na pewno są dosyć różnorodne i wymagają mistrzowskiego opanowania wszystkich dostępnych supermocy. Wydaje się tylko, że ostatnie dwie misje fabularne następują za szybko i aż chciałoby się, aby walki finalne zajęły nieco więcej czasu.

Szybkie, pobieżne przejście gry może zająć około dziesięciu godzin. Tymczasem na osoby, które chcą wykonać każdą misję poboczną i zebrać wszystkie przedmioty, a przy tym uważać na ludność cywilną, czeka od 20 do nawet 30 godzin zabawy. Zmiana fabuły, wywołana wyborami złymi bądź dobrymi, również jest na tyle ciekawa, że zaraz po ukończeniu jednej ścieżki, chce się uruchomić grę ponownie i sprawdzić, w jaki sposób opowieść rozwija się drugim torem. Dodatkowe misje, które będą się pojawiać cyklicznie od premiery, zachęcą zapewne do powrotu do Seattle w celu rozwiązania kilku dodatkowych tajemnic związanych z mutantami.

Przygoda z inFamous: Second Son nie zawodzi i trzyma poziom poprzednich części serii. Nowa generacja konsol to dobra okazja do prezentacji ładniejszych efektów wizualnych i rozwinięcia mechaniki, a nawet przedstawienia historii zupełnie nowego bohatera w znanym już świecie. Ale bez dwóch zdań jest to wciąż to samo, świetne inFamous. Nieco komiksowa w formie i narracji historia - „od zera do superbohatera” - jest stara jak świat, lecz wciąż nie jest ani odrobinę nudna i potrafi świetnie bawić.

9 / 10

Zobacz także