Intrygujący powrót Master of Orion
Graliśmy w restart serii.
Nowy Master of Orion będzie restartem cyklu. Decyzję twórców można zrozumieć - w końcu ostatnia odsłona ukazała się w 2003 roku, a oryginał ma już na karku 22 lata. Spora część przyszłych odbiorców produkcji zapewne nie kojarzy pierwszej części, więc to idealny moment na świeży start. Spotkanie z grą sugeruje, że będzie to powrót godny uwagi.
Podczas prezentacji tytułu na Gamescomie mogłem - słuchając jednego z producentów - osobiście chwycić za mysz i rozpocząć proces tworzenia kosmicznego imperium. Spędziłem przed ekranem 30 minut, co ledwie wystarczyło, by przyjrzeć się najważniejszym elementom.
Master of Orion to klasyczna strategia turowa typu 4X. Zajmujemy się rozwojem i ekspansją naszej cywilizacji, handlem, utrzymywaniem stosunków dyplomatycznych z rywalami lub prowadzeniem wojen. To wszystko w galaktyce, którą możemy wygenerować przed rozpoczęciem kampanii. Liczba możliwych kombinacji układów planet, ich powierzchni, rodzajów oraz rozmieszczenia zasobów jest ogromna i sięga kilkudziesięciu tysięcy.
Co ciekawe, do każdej galaktyki przypisany jest konkretny numer, więc jeżeli wykreowana przestrzeń przypadnie nam do gustu, możemy podzielić się nią ze znajomymi. To miły dodatek.
Przed rozpoczęciem gry wybieramy też, rzecz jasna, rasę, którą pokierujemy. Wszystkich jest dziesięć, przeniesiono je z oryginału, a więc fani powinni być zadowoleni. Różne frakcje posiadają inne bonusy oraz wady, które w pewien sposób wpływają na rozgrywkę. Przykładowo, przedstawiciele jednej z ras mogą kolonizować planety z toksyczną atmosferą.
Przygodę zaczynamy z garstką statków oraz jedną lokacją startową. Należy zająć się szukaniem kolejnych miejsc odpowiednich dla naszej populacji, eksploracja odgrywa ważną rolę. Poszczególne planety posiadają zróżnicowane zasoby, warto zwracać uwagę na opisy, by w pierwszej kolejności wybierać miejsca z najprzydatniejszymi surowcami.
Zarządzanie planetami jest dosyć nieskomplikowane. Możemy przydzielać siłę roboczą do różnych gałęzi rozwoju wedle uznania. Świeże kolonie powinny skupić się na produkcji żywności, później można położyć większy nacisk na badania naukowe. Decydujemy też o kolejności budowania przeróżnych struktur.
W kilku aspektach nowy Master of Orion mocno przypomina nowsze odsłony Cywilizacji. Podobieństwa widoczne są przede wszystkim w systemie dyplomacji, gdy spojrzymy na ekran negocjacji przywódców. Widzimy naszego rozmówcę, lekko animowanego. Możemy składać propozycje, prosić o wybrane przysługi czy ustępstwa i spróbować „dobić targu”.
Także drzewko technologiczne budzi skojarzenia z cyklem studia Firaxis. Jest obszerne, trzy początkowe pola badań rozgałęziają się na dziesiątki kolejnych. Jeżeli chcemy, możemy od razu - nawet w pierwszej turze - kliknąć wynalazek znajdujący się gdzieś daleko, automatyzując tym samym proces rozwoju aż do wskazanego punktu.
Najważniejsze, że już na wczesnym etapie interfejs jest przejrzysty. Wszystko jest jasne, czytelne, a zarządzanie imperium to czysta przyjemność. Deweloperzy mocno skupili się na tym, by uczynić sterowanie intuicyjnym. Zawsze wiedziałem gdzie kliknąć. Nawet nadzorowanie wieloma planetami nie jest problemem, możemy obserwować ich status z poziomu jednego ekranu, gdzie wydamy też podstawowe rozkazy dla konkretnych kolonii.
Master of Orion to produkcja rozbudowana, ale mimo wszystko wydaje się, że powstaje głównie z myślą o graczach, którzy nie są ekspertami. Powiedziałbym, że to strategia na miarę Cywilizacji pod względem poziomu skomplikowania - co oczywiście nie jest wadą. Nieco bardziej wymagające gry 4X są już na rynku obecne, a przyjemnie będzie móc po prostu zrelaksować się przy dbaniu o własne galaktyczne mocarstwo.
Warto też zaznaczyć, że - jak można było się spodziewać - zwycięstwo w kampanii odnieść można na kilka sposobów. Droga militarna to tylko jedna z dostępnych ścieżek. Możliwe, że uda się po prostu zdobyć wyznaczoną liczbę punktów przyznawanych za ogólny rozwój naszej cywilizacji. Wygrana może też nastąpić, jeżeli osiągniemy najwyższy poziom technologiczny lub ekonomiczny, albo zostaniemy ogłoszeni liderem Galaktycznego Senatu - jak w Master of Orion 2.
Niestety, nie mogłem przyjrzeć się systemowi walki, gdyż nie jest jeszcze odpowiednio dopracowany. Starcia mają rozgrywać się na osobnym ekranie, przyjrzymy się im więc z bliska. Twórcy nie szykują jednak w tym aspekcie nic przełomowego, z pewnością nie otrzymamy bitew rodem z gier RTS.
Dobrych strategii 4X nigdy zbyt wiele. Wygląda na to, że do udanych tytułów tego typu dołączy nowy Master of Orion. Gra nie zaoferuje rewolucyjnych rozwiązań, ale nie o to chodzi twórcom. Otrzymamy po prostu formułę rozgrywki oryginału w nowoczesnym, wygodniejszym opakowaniu.
Data premiery gry nie jest jeszcze znana.