Iron Harvest - Recenzja: kompania mechów
Porządny RTS.
Europejskie wojska z początku XX wieku wykorzystujące w boju mechy i dieselpunkową technologię - to nie tylko brzmi świetnie, ale i wygląda. Udowadniają to prace artysty Jakuba Różalskiego, twórcy uniwersum 1920+. Iron Harvest przenosi tę ciekawą wizję do gry strategicznej - i nietypowy setting bez dwóch zdań tutaj imponuje.
Przyjemnie patrzeć, jak między oddziałami piechoty biegnie mech z bagnetem, czy przypominający wielkiego pająka. Do tego dochodzą inne smaczki - na przykład żołnierze z moździerzami w egzoszkieletach, wyglądem przypominający wrogów Blazkowicza z nowych odsłon Wolfensteina.
Kampania fabularna oferuje naprawdę sporo zawartości na ponad 20 godzin zabawy. Nie zabrakło w niej cut-scenek, choć na szczęście twórcy nie przesadzili z ich ilością - bo nie da się ukryć, że nie są zbyt piękne. Najważniejsze jest jednak to, że tryb fabularny jest odpowiednio urozmaicony.
Mamy tutaj typowe misje z rozbudową bazy wymieszane z zadaniami, w których dysponujemy tylko małym oddziałem, albo misje skupiające się na wykorzystaniu bohaterów lub nietypowych jednostek - na przykład ogromnego działa osadzonego na pociągu. Gdy natomiast zabawa jedną frakcję zaczyna się lekko dłużyć, zaczyna się szereg misji kolejnej strony konfliktu.
Historia wojny Polanii, Ruswietu i Saksonii nie jest szczególnie porywająca, bo twórcy nie stronili od sięgnięcia po różne wyeksploatowane już motywy i dosyć stereotypowe postacie. Nie jest to jednak poważny problem, bo rozgrywka skutecznie przykuwa uwagę - nawet jeśli po jakimś czasie mamy już rozgryzione wszelkie sposoby radzenia sobie z wrogami.
Gdy tylko zobaczymy grę w akcji, do głowy od razu przychodzi Company of Heroes. Iron Harvest tak bardzo inspiruje się strategią studia Relic, że nie wypada o niej nie wspomnieć. Gracze, którzy oczekują podobnego stylu zabawy w kampanii, powinni być zadowoleni. Inaczej jednak wygląda kwestia potyczek online i bardziej wybrednych miłośników CoH-a.
Doświadczeni fani i weterani sieciowych starć z Company of Heroes szybko dostrzegą bowiem szereg uproszczeń. Drobnych, co prawda, ale odczuwalnych. Jak choćby fakt, że mechy otrzymują obrażenia nawet od zwykłych karabinów, a kroczące maszyny mają w zasadzie tylko jeden wrażliwy punkt z tyłu.
System osłony dla piechoty jest też mniej rozbudowany, podobnie jak mechanika przygważdżania oddziałów ogniem. Momentami żołnierze potrafią też nieźle się pogubić szukając właściwej ścieżki do celu, więc lepiej nie wydawać rozkazów marszu na długi dystans za pomocą jednego kliknięcia.
Rozczarowuje też nieco stosunkowo mała liczba map w trybie multiplayer - ale twórcy zapowiedzieli już nowe lokacje, które będą wprowadzane do gry bezpłatnie. Na dodatkową mapę do potyczek 1 na 1 trzeba jednak czekać około czterech tygodni. Oczywiście odczują to tylko fani trybu wieloosobowego.
Graficznie produkcja może nie zachwyca, ale pole bitwy jest przeważnie czytelne. Z daleka wybuchy i wszelkie efekty walki wyglądają porządnie. Różnorodność jednostek jest wystarczająca, mimo kilku niemal identycznych dla każdej strony konfliktu, a zwiększają ją jeszcze bohaterowie - zupełnie inni w każdej frakcji.
Iron Harvest śmiało można polecić graczom tęskniącym za strategiami z nieco większym budżetem niż w przypadku debiutujących od czasu do czasu niezależnych RTS-ów. Tytuł nie dorównuje Company of Heroes, na którym wzoruje się momentami aż zbyt mocno, ale zapewni kilka wieczorów przyjemnej rozgrywki.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: PC (konsole w 2021 roku) - Premiera: 1 września 2020 - Wersja językowa: polska - Rodzaj: strategia - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: od 189 zł - Producent: King Art Games - Wydawca: Koch Media Polska
Recenzja gry Iron Harvest została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.