Skip to main content

Jak Destiny „uratowało życie” samotnego wdowca

Ucieczka od rzeczywistości.

Gry wideo są niekiedy nie tylko rozrywką po pracy i szkole, lecz sposobem na ucieczkę od rzeczywistości, która nie zawsze kształtuje się tak, jak tego oczekiwaliśmy.

W taki sposób sieciową strzelankę Destiny traktuje pewien starszy Amerykanin, który spędził w grze już ponad 600 godzin - głównie w samotności.

Opowieść, jak informuje serwis Kotaku, pochodzi od użytkowniczki „lucent_beam” z serwisu Twitch. Ta w swoich transmisjach prowadzi inicjatywę „Tower Challenge”, w ramach której pomaga innym, anonimowym graczom.

Starszy mężczyzna, pomimo spędzenia ponad 600 godzin w Destiny i rozwinięcia trzech postaci, nie ukończył jeszcze żadnego raidu czy misji nightfall, w czym właśnie chciała pomóc lucent_beam.

Gdy oboje zaczęli już grać, ten zaczął opowiadać:

- Ta gra w pewnym sensie uratowała mi życie - przyznał. - Moja żona zmarła na święta 2014 roku... Wychowuję moją 11-letnią wnuczkę. Cała moja rodzina już nie żyje. Mój syn zmarł dziewięć miesięcy temu. Jestem na emeryturze, a ta gra sprawia, że mój umysł pozostaje aktywny.

- Czuję się, jakbym tu żył. Mam świadome sny na temat tego, że tu żyję. Wszystkie są bardzo, bardzo ekscytujące. Czas spędzony w tym świecie to najbardziej ekscytujący okres mojego życia.

Lucent_beam wyjaśnia, że grała z mężczyzną przez około dwie godziny, kończąc razem scenariusz Nightfall. Jak się dowiedziała, ten preferuje auto-karabiny ze względu na łatwiejsze celowanie i nigdy nie zainteresował się, jak nazywają się pod-klasy postaci. Wkrótce później podzieliła się historią w serwisie społecznościowym, co zwróciło uwagę innych fanów Destiny oraz samego Bungie.

Zobacz na YouTube

Obecnie trwają starania i zbiórka pieniędzy, aby wysłać wdowca na imprezę GuardianCon 2017 na przełomie czerwca i lipca.

Opowieść, choć smutna, pokazuje jak gry wideo mogą stać się ucieczką od rzeczywistości. O podobnej historii pisaliśmy w styczniu ubiegłego roku, gdy 50-letni pracownik PKP został rewelacją serwisu Twitch.

- Jednocześnie jest to szukanie kontaktu z ludźmi, by nie zamykać się w domu w tak zwanych czterech ścianach. Od ponad pięciu lat jestem wdowcem i nie mam dzieci. Gram, by się trzymać i iść z życiem do przodu, by się nie załamywać, jak to żona mi przekazała przed swym odejściem - wyjaśniał Janusz w naszej rozmowie.

Zobacz także