Jak Valve wydało pięć swoich najlepszych gier w jeden dzień
Historia The Orange Box.
W 2007 roku gracze na konsolach na pewno nie byli rozpieszczani przez Valve, które - poza eksperymentami z pierwszym Xboksem i PS2 - koncentrowało się na PC. W październiku, na X360 (oraz na komputerach osobistych, a w grudniu na PS3) pojawił się jednak zestaw pięciu gier, zebranych w pomarańczowym pudełku - od debiutu The Orange Box mija dziesięć lat.
- Fajnie byłoby powiedzieć, że zawsze planowaliśmy The Orange Box - przyznaje Doug Lombardi z Valve w rozmowie z Eurogamerem. - Ale było to raczej kreatywne podejście do wydawania trzech różnych produktów w tym samym czasie.
- Zamiast próbować ustalać, którą grę wydać jako pierwszą i tworzyć w ten sposób sztuczne priorytety, pojawił się pomysł jednoczesnej premiery - wspomina Lombardi. - Pomysł zyskiwał coraz większe poparcie i trzy zespoły wkrótce stały się jednym.
- The Orange Box miało sens w 2007 roku, gdy rynek wyglądał całkiem inaczej. Gry nadal sprzedawano za 50 dolarów i głównie w fizycznych sklepach. Tytuł AAA w tym okresie musiał mieć 10 godzin rozrywki dla pojedynczego gracza, multiplayer i tak dalej. Team Fortress 2 nie miało kampanii, Episode 2 nie miało sieciowej rywalizacji - mówi menedżer. - Portal był całkiem nowym tworem i musieliśmy wymyślić, jak zachęcić do zakupu humorystycznej gry z zagadkami logicznymi w perspektywie pierwszej osoby. Problem każdego z trzech tytułów rozwiązywały pozostałe dwa.
Zestaw zawierał także Half-Life 2 z 2004 roku oraz Half-Life 2: Episode 1. Trudno o bardziej imponujący pakiet za 50 dolarów. Nie sposób było jednak przewidzieć, czy nietypowa, pomarańczowa okładka z Gordonem Freemanem z jednej i Heavy z Team Fortress 2 z drugiej strony znajdzie zrozumienie wśród graczy.
- Połowa świata od razu zrozumiała, czy to na PC, czy na konsoli. Słyszeliśmy opinie, że jesteśmy chyba szaleni, oferując to wszystko w jednym pudełku, że to najlepsza oferta w historii gier. Druga połowa wydawała się być zakłopotana, co zrozumiałe - wspomina Lombardi. Jak wyjaśnia, nawet dzisiaj takie kompilacje przeznaczone są raczej dla kolekcjonerów, łącząc stare tytuły z nowymi. Trzy premiery w jednym zestawie to było coś nowego.
Bez względu na zaskoczenie części graczy, już do 2008 roku sprzedano 3 miliony egzemplarzy. Dzisiaj powrót do zestawu zaskakuje najbardziej tym, jak ponadczasowe okazały się być części składowe. O Half-Life 2 nie trzeba chyba nic dodawać, a Team Fortress 2 zaledwie wczoraj otrzymało sporą aktualizację. Ale nie od dzisiaj wiadomo, że Valve inaczej pojmuje czas. Największą niewiadomą był jednak Portal. Czy firma wiedziała, jaki będzie to hit?
- I tak i nie. Z jednej strony zatrudniliśmy zespół Narbacular Drop z DigiPen [uczelnia kształcąca twórców gier - dop. red.] ponieważ byli grupą bardzo obiecujących ludzi, którzy stworzyli coś, co przyciągnęło uwagę wielu osób w Valve - mówi Lombardi.
- Wraz z dalszym rozwojem i wprowadzeniem narracji widzieliśmy, że zewnętrzni testerzy świetnie się bawią. Ale na rynku nie było jeszcze gry logicznej łączącej czarny humor i perspektywę pierwszej osoby, zbudowanej w całości w oparciu o nietypową mechanikę. Umieszczenie gry w The Orange Box było więc w pewnym sensie dużym ryzykiem.
Valve wydało zestaw na świat po kilku trailerach i bez większego marketingu, lecz jakość przemówiła sama za siebie. Recenzenci prześcigali się w superlatywach, a ustne rekomendacje wśród znajomych potęgowały sukces.
- Gracze są na tyle inteligentni, że znajdą interesujące ich tytuły bez względu na to, jak są wydawane - zapewnia Lombardi.