Skip to main content

Jazzpunk - Recenzja

Naga broń.

Jazzpunk jest niecodzienną przygodą wypełnioną po brzegi absurdalnym humorem. Autorzy stroją sobie żarty na każdym kroku i najważniejsze, że wychodzi im to naprawdę nieźle. Niestety, kiedy myślimy, że gra dopiero zacznie się rozkręcać, pojawiają się napisy końcowe.

Tytuł przenosi nas do alternatywnej wizji przyszłości stylizowanej na okres zimnej wojny. Tajni agenci działają w najlepsze, a my wcielamy się w jednego z nich o nazwisku Polybank. Bohatera poznajemy na peronie w drodze do swojego szefa, którego biuro mieści się w pociągowym wagonie.

Po usadzeniu się na ławce, na której spoczywa pierdząca poduszka, bierzemy udział w krótkiej odprawie, gdzie poznajemy cel kolejnej misji. Następnie szef kładzie się pijany na podłodze, a my zażywamy pigułkę i już po chwili lądujemy przed radzieckim konsulatem, z którego musimy wykraść dokumenty.

Zwiastun z fragmentami rozgrywkiZobacz na YouTube

Jak widać już od samego początku trafiamy na humor przywodzący na myśl filmy pokroju „Nagiej broni” czy „Hot Shots”. Autorzy umiejętnie i z wyczuciem bawią się konwencją szpiegowskiego kina z lat 60. ubiegłego wieku. Nie brakuje więc charakterystycznych przerywników czy nagłych wydarzeń podkreślanych przez jedyne w swoim rodzaju mocne dźwięki.

„Parodiowanych jest wiele elementów kultury współczesnej, na czele z grami wideo i filmami.”

Jednocześnie parodiowanych jest wiele elementów kultury współczesnej, na czele z grami wideo i filmami. Trafimy zatem na nietypową odmianę Quake'a oraz nawiązanie do WarCrafta, ale coś dla siebie znajdą też fani Johnny'ego Deepa czy Jamesa Bonda.

Sama gra jest podzielona na kilka rozdziałów rozgrywających się w na wpół otwartych lokacjach, wśród których znajdziemy fragment miasta czy kurort wypoczynkowy. Nie musimy się zatem kierować od razu w stronę celu, tylko nieco pozwiedzać. Warto z tej opcji skorzystać, ponieważ środowisko oferuje sporo zaskakujących elementów. Strącanie gołębi przy pomocy specjalnego wynalazku lub odkopanie zamrożonego w lodowej kostce mamuta, to dopiero początek nietypowych atrakcji.

Chodzimy więc z jednego punktu do drugiego i klikamy na wszystkich obiektach, aby sprawdzić, czym jeszcze zaskoczyli nas twórcy. Natomiast same zadania, chociaż na pierwszy rzut oka wydają dość poważne, szybko przemieniają się w ciąg niedorzecznych sytuacji. Misje ograniczają się na ogół do paru przyjemnych i prostych mini zagadek wymagających odrobiny spostrzegawczości. O jakimś większym wyzwaniu nie ma mowy.

Jedno z wielu nawiązań pojawiających się w Jazzpunku

Pomimo swojej prostoty Jazzpunk wciąga poczuciem humoru i cały czas eksplorujemy lokacje, dając się zaskoczyć nowym dowcipom. Przechodzimy w ten sposób do kolejnych etapów coraz bardziej się rozkręcając, po czym niepostrzeżenie gra dobiega do końca. Ukończenie głównego wątku zabiera jakieś półtorej godziny, a odkrycie większości przygotowanych atrakcji wydłuża ten czas dwukrotnie.

Trudno powiedzieć, czy autorom zaczęły kończyć się pomysły, pieniądze na produkcję czy może stwierdzili, że dalsza przygoda prowadzona w ten sposób zacznie być nużąca. Tak czy inaczej, Jazzpunk sprawia wrażenie nieukończonego, chociaż niezwykle ciekawego projektu, z dużą dozą świetnego humoru. Z grą Necrophone Games na pewno warto się zapoznać, choć należy wziąć pod uwagę, że premierowa cena jest nieco za wysoka.

7 / 10

Zobacz także