Już drugi Książę w tym roku. Graliśmy w The Rogue Prince of Persia
Tym razem od mistrzów rougelike'ów.
Ubisoft ostatnio na poważnie wziął się za Księcia Persji. Ledwie kilka miesięcy temu dostaliśmy pierwszą od niemal 14 lat odsłonę Prince of Persia, a wydawca już przyszykował kolejną grę z serii. Tym razem swoją wizję egzotycznej opowieści pokazało studio Evil Empire, czyli twórcy docenionego przez graczy i krytyków Dead Cells.
Rodowód gry staje się zresztą dużo wyraźniejszy, kiedy tylko rozpoczniemy nową grę. Pod względem walki, kontroli postaci i ogólnego „feelingu”, produkcja jest bardzo podobna do platformówkowego hitu studia. Nie oznacza to jednak, że wszelkie rozwiązania zostały tutaj jeden do jednego skopiowane ze starszej gry - mamy tu raczej do czynienia z ewolucją sprawdzonego schematu.
W grze wcielamy się w tytułowego Księcia - utalentowanego, lecz lekkomyślnego następcę tronu. W pierwszych etapach gry dowiadujemy się, że stolicę królestwa napadli barbarzyńscy Hunowie, którzy dzięki swojej szamańskiej magii opanowali całe miasto. Książę, czując się winny, że nie było go na miejscu, kiedy jego rodzina i poddani go potrzebowali, podejmuje desperacką próbę naprawienia popełnionych błędów i przedziera się do oblężonej metropolii.
Chociaż zasadniczo gra jest dwuwymiarową platformówką, to znajdziemy tu pewne elementy trójwymiarowej trylogii sprzed dwóch dekad. Przede wszystkim książę może wykonywać swój charakterystyczny bieg po ścianie. Będziemy korzystać z niego regularnie, na przykład aby przedostać się na drugą stronę przepaści lub dosięgnąć wysoko zawieszonego drążka.
Podobnie do Dead Cells, tutaj także każdy odwiedzany poziom jest generowany proceduralnie, a żadne dwa „podejścia” nie będą wyglądały tak samo. Algorytm budowania terenu został jednak przerobiony - lokacje stały się teraz znacznie bardziej otwarte, w przeciwieństwie do „korytarzowych” i nieco klaustrofobicznych obszarów poprzednika. Pozwala to oczywiście lepiej wykorzystać atletykę bohatera - biegając po ścianach, odbijając się od nich, albo wykonując wślizgi.
Sterowanie postacią sprawia dużo satysfakcji - Książę sprawnie porusza się po planszy, biegając po ścianach i chwytając się krawędzi, a walka nawet z licznymi przeciwnikami jest niezwykle płynna. W trakcie starć możemy łączyć ataki z wślizgami, unikami czy skokami, narzucając bitwom własne tempo i umożliwiając rozgromienie zwykle wolniejszych od bohatera przeciwników. Z pomocą przyjdą nam także elementy otoczenia - wślizgiem możemy popchnąć jednego oponenta na drugiego, dzięki czemu na chwilę ich ogłuszymy, a także posłać niemilców prosto w jedną z porozrzucanych wszędzie pułapek.
Oczywiście każdy poziom stanowi dość rozległą planszę, którą możemy swobodnie eksplorować do momentu znalezienia wyjścia. Regularnie będziemy trafiać na punkty szybkiej podróży, skrzynie ze skarbami, obozujących kupców, nową broń oraz, naturalnie, przeciwników do pokonania. Czasami możemy też odnaleźć fontanny, z których napicie się regeneruje nasze zdrowie, a przy ołtarzach otrzymujemy możliwość poświęcenia części naszych punktów zdrowia, aby otrzymać przydatne bonusy.
Po każdej śmierci wracamy do Oazy - tutaj możemy odpocząć między kolejnymi podejściami oraz wykorzystać znalezione schematy do stworzenia nowych rodzajów broni. Nie miałem okazji tego sprawdzić w ogrywanym demie, ale podejrzewam, że wraz z postępami w fabule z czasem będzie się tam pojawiało coraz więcej postaci niezależnych oferujących przeróżne usługi, takie jak permanentne ulepszanie zdolności bohatera, dzięki czemu stanie się jeszcze skuteczniejszy w kolejnych podejściach.
Trzeba przyznać, że twórcy obrali dość... odważny kierunek graficzny, wzorowany podobno na europejskiej sztuce komiksu. Mówiąc szczerze, do mnie on nie trafia i nie uważam gry za zbyt ładną. Postacie są zniekształcone, ubogie w detale i bardzo symboliczne. Choć trzeba przyznać, że są pewne plusy takiego rozwiązania - dzięki temu modele na ekranie nie zlewają się z tłem i nie zdarzy się, abyśmy „zgubili” naszą postać w trakcie intensywniejszych starć.
Być może wielu osobom przypadnie do gustu stylizacja Księcia z jasnymi i wyrazistymi barwami wylewającymi się z ekranu, ale ja zwyczajnie preferuję pixelartową grafikę Dead Cells. Nie mogę natomiast złego słowa powiedzieć o oprawie muzycznej, która od razu wpadła mi w ucho - mamy tutaj do czynienia głównie z kompozycjami elektronicznymi, jednak wyraźnie zainspirowanymi bliskowschodnimi rytmami.
Tytuł zadebiutuje - co ciekawe - we wczesnym dostępnie już 14 maja tego roku na platformie Steam. Oznacza to, że pewne elementy rozgrywki, które widziałem w wersji demonstracyjnej, mogą ulec zmianie na podstawie sugestii samych graczy. Niemniej już nawet w obecnej formie The Rogue Prince of Persia wygląda na w dużej mierze dopracowaną i dobrze przemyślaną produkcję. Jako fan Dead Cells z pewnością będę miał tę produkcję na oku.
Jeśli ten „eksperyment” się powiedzie, to z wielką chęcią zobaczyłbym, jak w jaki sposób inne marki z obszernego portfolio Ubisoftu mogą zapewnić ciekawe i świeże doświadczenie, kiedy trafią w ręce utalentowanego studia niezależnego.