Skip to main content

Kampania Modern Warfare i siła nostalgii

Efektowny spektakl, ale co poza tym?

Zapowiedź Call of Duty 4: Modern Warfare Remastered ucieszyła graczy bardziej niż prezentacja zupełnie nowej odsłony cyklu od Activision - Infinite Warfare. Nic dziwnego, w końcu pierwsza część serii z akcją w czasach współczesnych zdobyła powszechne uznanie.

Kiedy mowa o najlepszych momentach z gier wideo, często wskazywany jest etap w Prypeci. Ceniony przede wszystkim za nietypowy - jak na strzelanki - klimat. Wybuch bomby atomowej w jednym z rozdziałów wywarł chyba na każdym ogromne wrażenie. Świetną atmosferę uczestnictwa w tajnej misji oddziałów specjalnych oferowała też pierwsza misja z atakiem na statek.

Wszystkie te fragmenty wspominamy dobrze i wymieniamy jako najbardziej ekscytujące w Modern Warfare, lecz przede wszystkim ze względu na efekty, reżyserię scen lub charakter postaci.

Choć gra wprowadziła do gatunku strzelanek FPP powiew świeżości i szereg niezbyt popularnych wcześniej rozwiązań, głównym czynnikiem, który sprawiał, że mieliśmy poczucie obcowania z czymś niespotykanym i nowym była szeroko pojęta „filmowość” w kampanii. Co natomiast z rozgrywką?

Scena wybuchu bomby atomowej zrobiła na graczach duże wrażenie

Otóż, w trybie dla jednego gracza Call of Duty 4 w większości przypadków wymiany ognia są niezbyt ciekawe, żeby nie powiedzieć: monotonne. Oczywiście na pierwszy rzut oka trudno mówić o nudzie, gdy znajdujemy się w samym sercu wybuchowej akcji, ale wszystko sprowadza się do tego, że gra nie wymaga od nas zbyt wiele.

Automatyczna regeneracja zdrowia i liniowy charakter produkcji sprawiły, że strzelaniny sprowadzały się zazwyczaj do wychylania się zza przeszkody, by stopniowo pozbyć się wszystkich oponentów. Czasem trzeba było przejść za inną osłonę, a później kontynuować zabawę w „wyjrzyj i strzel”.

Nawet najbardziej efektowne wydarzenia i audiowizualny spektakl nie są w stanie ukryć faktu, że w kampanii Modern Warfare - i wielu innych odsłon cyklu oraz gier inspirowanych stylem Call of Duty - gracz jest mocno ograniczany. Czasem przez korytarze, czasem przez sztuczne granice, albo przez fakt, że wychylenie się zza obiektu na dłużej niż 2-3 sekundy oznaczało w praktyce irytujący zgon.

Oczywiście model strzelania czy dostępne uzbrojenie nie były złe - multiplayer do dziś uważam za najlepszy w historii cyklu, spędziłem przy nim wiele godzin i nie mogę doczekać się powrotu na serwery w wersji odświeżonej. Problemem jest raczej to, w jaki sposób walczymy w trybie fabularnym.

Modern Warfare Remastered - całe szczęście, że z trybem multiplayer

Czwarte Call of Duty sprawiło, że na dobre w cień odeszły strzelanki o zręcznościowym, klasycznym charakterze, w których istotne było nieustanne pozostawanie w ruchu, dokładne planowanie sprintu między przeciwnikami, szukanie uzbrojenia i apteczek. Zdecydowano się na zmiany, by upewnić się, że każdy odbiorca - niezależnie od poziomu umiejętności - będzie zachwycony sprawnie wyreżyserowanym przedstawieniem.

Dziś, prawie dekadę po premierze Modern Warfare, widać już pewne znużenie formułą, którą ostatecznie spopularyzowało kultowe już dzieło Infinity Ward (choć wyniku sprzedaży serii cały czas są imponujące). Coraz więcej deweloperów niezależnych stawia na powrót do korzeni gatunku, a zdarza się, że nawet więksi twórcy zaryzykują i zaoferują strzelankę w starym stylu - czego najlepszym dowodem jest genialny Doom.

Interesujące będzie obserwowanie reakcji graczy, którzy powrócą do kampanii Call of Duty 4 po dziewięciu latach. Czy zachwyt będzie identyczny, czy jednak niektórzy uświadomią sobie, że produkcja ta spodobała nam się przede wszystkim dlatego, że oferowała coś świeżego?

Zobacz także